Zatrzymana kobieta z Woli Wiązowej w gminie Rusiec usłyszała w sobotę zarzuty zabójstwa 7-letniej córki i usiłowania zabójstwa 10-letniego syna. Prokuratura skierowała do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie kobiety.
- Zatrzymana została w sobotę przesłuchana i usłyszała dwa zarzuty - zabójstwa córki i usiłowania zabójstwa syna. Po zakończeniu przesłuchania do sądu w Bełchatowie został skierowany wniosek o tymczasowe aresztowanie kobiety na trzy miesiące - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim Witold Błaszczyk. Dodał, że prokuratura nie będzie udzielała informacji o tym, czy w trakcie przesłuchania 30-letnia kobieta przyznała się do zarzucanych czynów.
Tragedia w Woli Wiązowej Do tragedii w Woli Wiązowej doszło w nocy z czwartku na piątek. Po godz. 3 w nocy mieszkanka tej miejscowości powiadomiła pogotowie ratunkowe o tym, że jej sąsiadka zabiła swoje dziecko. Informacja potwierdziła się. W jednym z mieszkań znajdujących się w budynku przedszkola policjanci znaleźli ciało niespełna siedmioletniej dziewczynki. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon dziecka, które miało rany kłute klatki piersiowej. Okaleczony był również 10-letni brat dziewczynki, który miał m.in. rany na rękach, co mogło świadczyć o tym, że bronił się przed atakiem. Chłopiec, w stanie nie zagrażającym życiu, został przewieziony do bełchatowskiego szpitala. Na miejscu tragedii zabezpieczono nóż, który prawdopodobnie był narzędziem zbrodni. 30-letnia matka dzieci została zatrzymana przez policję jako osoba podejrzewana o zabójstwo córki i usiłowanie zabójstwa syna. Kobieta nie została przesłuchana w piątek m.in. ze względu na to, że była wtedy nietrzeźwa. Przesłuchanie przez prokuratora odbyło się w sobotę.
Awantury, ale bez interwencji policji Ojciec dzieci, który według policji jest zawodowym kierowcą, w czasie tragedii przebywał za granicą. Po zatrzymaniu kobiety funkcjonariusze poinformowali, że nie otrzymywali wcześniej zgłoszeń o niepokojących sygnałach w tej rodzinie i nie podejmowali interwencji w tym domu. Rodzina mieszkała w budynku miejscowego przedszkola, gdzie lokale zajmują w sumie trzy rodziny. Z relacji sąsiadów wynika, że dochodziło w niej czasami do awantur między małżonkami. Śledztwo w sprawie tragedii prowadzi bełchatowska prokuratura
Autor: jk//bgr / Źródło: PAP