Na 13 czerwca na godzinę 12.30 Sąd Okręgowy w Warszawie wyznaczył termin ogłoszenia wyroku w procesie byłego szefa KPRM Tomasza Arabskiego i czworga innych urzędników w sprawie organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. W piątek przed sądem wygłoszono mowy końcowe.
Sąd w piątek przez około trzy godziny słuchał końcowych mów obrońców pięciorga oskarżonych. Wszyscy chcą uniewinnienia swoich klientów. Ze względu na "zawiłość sprawy" sędzia Hubert Gąsior odroczył ogłoszenie wyroku do przyszłego czwartku.
Jako pierwszy po godzinie 10 wygłaszanie swej mowy rozpoczął obrońca urzędniczki kancelarii premiera Moniki B. - mecenas Krzysztof Stępiński. - Na początku chciałbym wyrazić szczere współczucie wszystkim z państwa, którzy w tej katastrofie stracili swoich najbliższych - powiedział adwokat, rozpoczynając swą przemowę.
W swojej mowie podkreślał, że jego klientka Monika B. nie miała obowiązku weryfikowania lotniska. - Wśród ofiar katastrofy było kilku najwyższych stopniem wojskowych, niektórzy nawet odpowiadali za stan lotnictwa w tym kraju, w związku z czym, gdybym miał szukać, że ktoś gdzieś coś zaniedbał, to powiedziałbym, że środowisko wojskowych - powiedział adwokat.
- Wysoki Sądzie, przez chwilę zastanówmy się nad taką sytuacją: pani B. mówi: "w żadnym wypadku ten lot nie może się odbyć" (...) Pani B. odmawia realizacji zamówienia na lot. Przecież rwetes w prawicowych mediach byłby niespotykany: "jak to jest, jakiś urzędniczyna z KPRM uniemożliwia najważniejszemu obywatelowi lot do miejsca, do którego chce polecieć" - mówił mecenas Stępiński.
Mecenas Stępiński w swojej mowie odniósł się także do prokuratora Józefa Gacka, który zajmował się umorzonym przez praską prokuraturę śledztwem. - To śledztwo zostało przeprowadzone przez jednego z najdokładniejszych prokuratorów, mierzyłem się z nim wielokrotnie na sali sądowej - i chapeau bas - powiedział, nazywając prok. Gacka "bardzo trudnym przeciwnikiem". Jak wskazywał - mimo to śledztwo zostało umorzone.
Obrońca kolejnego urzędnika KPRM Miłosława K. zaznaczył zaś, że "gdyby Kancelaria Prezydenta stosowała procedury, to ta sytuacja wyglądałaby skrajnie inaczej i należy sobie zadać pytanie, czy ten lot odbyłby się".
Obaj obrońcy wnieśli o uniewinnienie swoich klientów.
Obrońca: Arabski nie miał kompetencji, aby ocenić, czy lot mógł się odbyć
Mowę końcową w piątek wygłaszał też obrońca byłego szefa KPRM Tomasza Arabskiego mecenas Andrzej Bednarczyk. Wniósł o uniewinnienie swego klienta, tłumacząc, że jego zachowanie "absolutnie nie miało wpływu na późniejszą organizację i jakąkolwiek sferę bezpieczeństwa lotu z 10 kwietnia 2010 roku".
- Tak naprawdę szef KPRM nie miał wtedy kompetencji, wiedzy, aby się wgłębić, sprawdzić i ocenić, czy lot mógł się odbyć - mówił obrońca Arabskiego. Mecenas Bednarczyk podkreślił, że "koordynator nie miał żadnego wpływu na proces związany z organizacją lotu". - Nie przypominam sobie dokumentu Dowództwa Sił Powietrznych, który wskazywałby na obowiązek szefa KPRM uczestniczenia w zabezpieczeniu lotu - mówił.
Jak zaznaczył, z materiału dowodowego w sprawie wynika, że rolą koordynatora było ustalanie terminów lotów najważniejszych osób w państwie i niedopuszczanie do nakładania się terminów takich lotów, co mogłoby uniemożliwić ich obsługę.
"W tej sprawie przedstawiono imaginacje"
- Żeby mówić o odpowiedzialności wynikającej z art. 231, trzeba przede wszystkim wskazać, jaki był obowiązek i z czego on wynikał - mówił obrońca oskarżonego pracownika ambasady RP w Moskwie Grzegorza C. mecenas Jacek Dubois, dodając, że w tym zakresie "nie usłyszał wiele". - Obowiązków można nie dopełnić tylko w wypadkach, gdy taki obowiązek jest na daną osobę nałożony - dodał.
- Wydaje mi się, że trzeba patrzeć na odpowiedzialność czyjąś w ramach realnych zadań, a nie imaginacji oskarżenia, a w tej sprawie przedstawiono imaginacje, a nie rzeczywiste obowiązki - powiedział adwokat.
Powołując się na opinię jednego z biegłych powołanych w procesie, mecenas Dubois podkreślił, że dyplomaci w ogóle nie powinni zajmować się kwestią dokumentacji. - Bo to jest rzecz specjalistyczna (...), dyplomata jest pocztylionem, a nie jest kimś, kto ma dokonywać korekt decyzji, które podejmują służby, które są do tego powołane - wskazywał.
Adwokat wskazał przy tym, że jego klient nie miał żadnych informacji na temat prawa lotniczego obowiązującego w Federacji Rosyjskiej, a prokuratura, umarzając postępowanie w 2012 r., pochwaliła postępowanie C. - Powiedziała, że jako urzędnik próbował ułatwić działania i współpracę innych organów - powiedział.
Mecenas Zofia Józefowicz-Paszewska, obrońca Justyny G., drugiego oskarżonego w tym procesie pracownika ambasady, przekonywała, w żaden sposób nie udowodniono, że jej klientka umyślnie przyczyniła się do katastrofy w Smoleńsku "poprzez to, że dostarczyła na prośbę pani z MSZ kartę podejścia (do lądowania w Smoleńsku - red.)".
Mowy końcowe od maja
Wygłaszanie mów końcowych rozpoczęło się w połowie maja - wówczas wygłosili je prokuratorzy i większość pełnomocników oskarżycieli. Prokurator zawnioskował o karę 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata dla Arabskiego. Kar w zawieszeniu zażądał także dla pozostałych oskarżonych. Większość pełnomocników wniosła wtedy o uznanie winy pięciorga oskarżonych.
Mowy kontynuowane były w końcu maja. Wówczas ostatni z przemawiających pełnomocników bliskich ofiar mecenas Stefan Hambura zawnioskował o karę trzech lat bezwzględnego więzienia dla Arabskiego. O zbliżone kary zawnioskował dla pozostałych urzędników. "Najwyższej kary" za zarzucane czyny w tej sprawie chcieli też niektórzy z przemawiających bliskich ofiar katastrofy.
Trzyletni proces
Proces rozpoczął się w marcu 2016 r. Oskarżeni to, poza byłym szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomaszem Arabskim, dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do 3 lat więzienia.
Przed sądem okręgowym w ciągu trzech lat przesłuchani w tej sprawie zostali liczni świadkowie m.in.: były premier Donald Tusk, b. szef MSZ Radosław Sikorski, wielu ówczesnych urzędników Kancelarii Prezydenta, KPRM oraz ambasady w Moskwie, a także przedstawiciele ówczesnego kierownictwa BOR i oficerowie 36. specpułku.
Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo w sprawie organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. Oskarżycielami są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in.: Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.
Na początku procesu do sprawy - jako "rzecznik praworządności" - przyłączyła się prokuratura. We wrześniu ubiegłego roku w związku ze zmianą stanu prawnego dotyczącego instytucji "rzecznika praworządności" przedstawiciel prokuratury złożył oświadczenie, że udział prokuratorów w tej sprawie opiera się na przepisie Kodeksu postępowania karnego stanowiącego, iż "do sprawy wszczętej na podstawie aktu oskarżenia wniesionego przez oskarżyciela posiłkowego może w każdym czasie wstąpić prokurator, stając się oskarżycielem publicznym".
Autor: mart\mtom / Źródło: PAP