Rzecznik krakowskiej prokuratury okręgowej Janusz Hnatko poinformował, że śledczy nie będą prowadzić sprawy kierowcy rządowej limuzyny, która uczestniczyła w wypadku byłej premier Beaty Szydło w 2017 roku.
Wyrok w sprawie wypadku Beaty Szydło zapadł 9 lipca. Sąd uznał winę kierowcy seicento, jednak warunkowo umorzył postępowanie na okres próby wynoszący rok.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko podkreślił, że ustalenia prokuratury w tej sprawie "są tożsame z orzeczeniem sądu, że sprawcą wypadku w Oświęcimiu jest Sebastian K.".
- W przesłanym przez Sąd Rejonowy w Oświęcimiu materiale dowodowym, dodatkowo uzupełnianym jeszcze na wniosek prokuratury, nie znalazły się żadne nieznane wcześniej prokuraturze informacje dotyczące zdarzenia. Dlatego prokurator podjął jedyną możliwą, zgodną z Kodeksem postępowania karnego, decyzję o odmowie wszczęcia postępowania - poinformował Hnatko.
9 lipca sąd w Oświęcimiu uznał winę kierowcy seicento, ale warunkowo umorzył postępowanie na okres próby wynoszący rok. Sąd uznał jednocześnie, że także kierowca BOR złamał przepisy. Jego zdaniem, trzy rządowe auta nie stanowiły kolumny uprzywilejowanej, gdyż używały tylko sygnalizacji błyskowej świetlnej. Brak było sygnałów dźwiękowych. Tylko połączenie obu sygnalizacji – dźwiękowej i świetlnej, daje status kolumny uprzywilejowanej.
Co dla kierowcy fiata oznacza decyzja sądu w sprawie wypadku Szydło? "Jest to taki wyrok salomonowy"
Tym samym kierowca samochodu, w którym jechała była premier, został obarczony winą za wyprzedzanie na skrzyżowaniu oraz przekroczenie podwójnej ciągłej linii. Sąd postanowił poinformować o tym prokuraturę.
W połowie lipca pismo oświęcimskiego sądu w tej sprawie wpłynęło do tamtejszej prokuratury. W lakonicznym wniosku nikt personalnie nie został jednak wymieniony, dlatego śledczy poprosili o jego uzupełnienie. Gdy to się stało, Prokuratura Rejonowa w Oświęcimiu przekazała sprawę Prokuraturze Okręgowej w Krakowie, która teraz podjęła decyzję.
Prokurator chciał kary roku ograniczenia wolności oraz prac społecznych
W mowach końcowych obrońca Sebastiana Kościelnika wnioskował o uniewinnienie swojego klienta. Prokurator żądał uznania go za winnego i wyznaczenia kary roku ograniczenia wolności i prac społecznych. Stosunkowo niski wymiar żądanej kary tłumaczył tym, że "ma ona mieć charakter wychowawczy, gdyż oskarżony jest młodym człowiekiem".
Wypadek rządowej kolumny w Oświęcimiu
Do wypadku doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło (jej pojazd był w środku kolumny), wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca Sebastian Kościelnik przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusze BOR.
Śledczy zarzucili kierowcy fiata nieumyślne spowodowanie wypadku.
W połowie marca 2018 r. krakowska prokuratura okręgowa wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. Śledczy chcieli wyznaczenia Kościelnikowi okresu próby wynoszącego rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tys. złotych nawiązki. Kierowca na umorzenie nie zgodził się.
Prokuratura skierowała akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu. Wskazała w nim, że kierowca przepuścił samochód emitujący świetlne sygnały uprzywilejowania, ale później nie zachował ostrożności, nie obserwował jezdni za swoim autem i nie upewnił się, czy pojazd uprzywilejowany jest jeden, czy więcej. Ruszył, nie ustępując pierwszeństwa, i doprowadził do zderzenia z drugim samochodem BOR, który go wyprzedzał.
Proces rozpoczął się w połowie października 2018 r. Na pierwszej rozprawie Kościelnik odmówił składania wyjaśnień. Sędzia odczytała jego wcześniejsze zeznania, w tym pierwsze, krótko po wypadku, gdy przyznał się do zarzutu nieumyślnego spowodowania wypadku. Później nie poczuwał się do winy.
W sumie w procesie przesłuchano kilkadziesiąt osób, w tym Beatę Szydło. Część rozpraw w procesie odbyła się za zamkniętymi drzwiami.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24