Działania premiera miały postać "rażącego naruszenia prawa" - ocenił Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w uzasadnieniu wyroku, który w piątek ujawniła "Gazeta Wyborcza". Sędziowie wskazują, że premier złamał konstytucję dwukrotnie. Wyrok WSA w sprawie organizacji wyborów prezydenckich, które miały się odbyć 10 maja w trybie korespondencyjnym, zapadł w połowie września. Do tej pory nie było znane pisemne uzasadnienie wyroku.
Wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin, odnosząc się we wtorek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 do wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie w sprawie organizacji wyborów prezydenckich, które miały się odbyć 10 maja w trybie korespondencyjnym, zapewniał, że premier Mateusz Morawiecki podejmował decyzje dotyczące organizacji wyborów, opierając się na podstawach prawnych. Przyznał, że Poczta Polska domaga się za podjęte wówczas przez spółkę działania rekompensaty w wysokości około 70 milionów złotych. Sasin przekazał, że dostanie ona "tyle, ile tych kosztów poniosła". - Demokracja kosztuje - skwitował.
Uzasadnienie wyroku sądu
Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie w sprawie organizacji wyborów prezydenckich, które miały się odbyć 10 maja w trybie korespondencyjnym, zapadł w połowie września. Był efektem skargi rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara do WSA z 29 kwietnia 2020 roku. Nie było jednak znane pisemne uzasadnienie wyroku. W piątek ujawniła je "Gazeta Wyborcza".
Jak pisze gazeta, według sądu swoją decyzją z 16 kwietnia premier Mateusz Morawiecki złamał konstytucję dwukrotnie. Po pierwsze chodzi o "przygotowanie wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej wyłącznie korespondencyjnych, a więc w sposób, który nie gwarantował wyborcom wyborów równych, bezpośrednich i w głosowaniu tajnym, i sprzeczny był z obowiązującym prawem", co jest naruszeniem art. 127 ust. 1 konstytucji.
"Taki sposób wyboru Prezydenta nie może być w żaden sposób ograniczony jakimkolwiek aktem administracyjnym. Tym samym niedopuszczalne prawnie jest jakiekolwiek działanie władzy wykonawczej, które może obiektywnie powodować choćby wątpliwości co do tego, czy działanie takie nie naruszy powszechności wyborów, ich równości i bezpośredniości oraz tajności" - podkreślił sąd.
Po drugie - jak wskazał sąd w uzasadnieniu - chodzi o "rażące naruszenie art. 7 konstytucji" i zapis, że "organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa". Sąd uznał, że decyzja Morawieckiego o powierzeniu Poczcie Polskiej organizacji wyborów kopertowych "została wydana bez podstawy prawnej".
Sąd stwierdził, że ustawa o przeciwdziałaniu i zwalczaniu COVID-19, na którą powołał się premier, nie dotyczy bowiem wyborów prezydenckich, a działania premiera mają "postać rażącego naruszenia prawa dlatego, że przepisy rangi konstytucyjnej wprost określają Rzeczpospolitą Polską jako państwo prawa i nakazują jego organom działanie zgodne z prawem".
"Wszelkie działania organów administracji publicznej podejmowane bez podstawy prawnej albo wbrew tej podstawie, jak również z przekroczeniem upoważnienia ustawowego naruszają zasadę legalizmu" - czytamy w uzasadnieniu.
PiS zapowiada kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego
Jak zaznacza "Gazeta Wyborcza", PiS lekceważy decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i zapowiada kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Do wyborów 10 maja ostatecznie nie doszło. Lider koalicyjnego Porozumienia Jarosław Gowin sprzeciwił się majowym wyborom. Poczta jednak wydała na wybory blisko 70 mln zł.
Możliwość ubiegania się o zwrot kosztów poniesionych na organizację wyborów prezydenckich zarządzonych na 10 maja daje uchwalona 14 sierpnia 2020 roku ustawa o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia funkcjonowania ochrony zdrowia w związku z epidemią COVID-19 oraz po jej ustaniu. CZYTAJ WIĘCEJ NA KONKRET 24 >>>
Z wyroku WSA wynika, że gdy Mateusz Morawiecki podpisał 16 kwietnia decyzję o organizacji wyborów prezydenckich, głosować korespondencyjnie mogły jedynie osoby w kwarantannie i po ukończeniu 60. roku życia. "Nie zmieniło to jednakże tego, że dopuszczenie przez ustawodawcę głosowania korespondencyjnego dla precyzyjnie określonej grupy osób niemogących głosować w lokalach wyborczych nadal pozostało wyjątkiem od zasady głosowania osobistego w lokalu wyborczym i dotyczyło wyłącznie określonych wyborców" - czytamy w wyroku.
Sędziowie wskazują również na pakiety wyborcze, które mieli roznosić listonosze. "Oświadczenie o osobistym oddaniu głosu, zawierające numer PESEL, wchodzące w skład pakietu wyborczego w głosowaniu korespondencyjnym w prosty sposób pozwala ustalić osobę wyborcy i sposób jego głosowania, co jest sprzeczne z tajnością wyborów (…). Zasada tajności głosowania zakłada zaś, że nastąpi to w sposób uniemożliwiający późniejszą identyfikację tego głosu i przypisanie go konkretnemu wyborcy" - napisano.
"Po oddaniu bowiem pakietu wyborczego w zaklejonej kopercie nie ma już wpływu na to, czy osoba postronna kopertę przed jej doręczeniem otworzy i np. unieważni jego głos przez dodanie drugiego znaku" - wskazano.
Sędziowie piszą w uzasadnieniu, że w Polsce "jedynym, stałym i najwyższym organem wyborczym właściwym w sprawach przeprowadzania wyborów i referendów jest Państwowa Komisja Wyborcza".
"Jedynym najwyższym organem wyborczym Rzeczypospolitej Polskiej uprawnionym do jakichkolwiek działań związanych z wyborami powszechnymi była w dniu wydania zaskarżonej decyzji PKW, a nie Prezes Rady Ministrów. Kompetencje PKW nie zostały także - do dnia wydawania zaskarżonej decyzji - w żaden prawny sposób przyznane innemu organowi publicznemu lub podmiotowi" - napisali.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", TVN24