To nie jest walka o życie, ale o udowodnienie, że wybory samorządowe to był wypadek przy pracy - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy Tomasz Trela, odnosząc się do niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego.
W środę w "Rozmowie Piaseckiego" wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy Tomasz Trela był pytany o to, czy walka o wynik w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego to zarazem walka Lewicy o życie polityczne.
- O życie może nie, ale walka o to, żeby udowodnić sobie, że wynik w wyborach samorządowych był wypadkiem przy pracy i Lewica wraca na ten poziom około dziesięciu punktów procentowych. Jeśli nie wróci, to myślę, że wtedy czeka nas poważna dyskusja wewnątrz partii i podjęcie decyzji odnośnie zmian, dlatego, że jesteśmy po cyklu wyborów parlamentarnych, samorządowych i europejskich i trzeba przed wyborami prezydenckimi ustawić nowe tory - stwierdził.
Jednocześnie powiedział, że jego zdaniem "tak nie będzie". - Widzę, jakie jest dzisiaj nastawienie wyborców i podejście wyborców do Lewicy - podkreślił.
"Trzeba się być może mocniej rozpychać"
Trela został zapytany w tym kontekście o przyszłość koalicji 15 października. - Uważam, że jest to dyskusja bezprzedmiotowa, bo powinniśmy iść w tej koalicji - powiedział.
- Jestem politykiem, który jest odpowiedzialny, poważny, który szedł do wyborów 15 października z jasnym komunikatem: odsuwamy PiS od władzy, rozliczamy PiS, naprawiamy Polskę i uważam, że w ramach koalicji 15 października to robimy i robić będziemy. Trzeba się być może mocniej rozpychać, bardziej tak łokcie postawić i powiedzieć: walczymy o swoje - stwierdził.
- Natomiast dzisiaj wyborca Lewicy, gdybyśmy zrobili jakieś gwałtowne, nieprzemyślane ruchy, by absolutnie tego nie zrozumiał, więc bardziej namawiam do tego i sam też to robię, żeby się rozpychać, bo koalicja polega na tym, że walczy się o swoje. Im więcej się wywalczy, tym więcej ma się na wierzchu - dodał.
Jak zaznaczył, "bardzo dobrą robotę w ramach koalicji robi pani minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, bardzo dobrą robotę robi pan wicepremier Krzysztof Gawkowski". - Do tego muszą dołączać kolejne osoby, kolejni wiceministrowie i załatwiać naszą lewicową agendę - podkreślił.
- Mam ochotę tworzyć socjaldemokrację na miarę socjaldemokracji europejskich, która nie ma 6-7, tylko 10, 15, 20 procent. Wczoraj rozmawiałem z panem prezydentem (Aleksandrem - red.) Kwaśniewskim. Trochę mnie obsztorcował. Mówił: chłopie, weźcie się do roboty, bo ja nie chcę wspierać partii, która ma 6-7 procent - mówił Trela.
Trela: Z panem Andrzejem Dudą nie ma co się dogadywać. Trzeba ten rok się przemęczyć
Tomasz Trela został też zapytany o ewentualną współpracę koalicji z prezydentem Andrzejem Dudą, na przykład w sprawie ustaw sądowych.
- Uważam, i mówię to bardzo odpowiedzialnie, bardzo konsekwentnie i bardzo jednoznacznie: z panem Andrzejem Dudą, który pełni funkcję prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, nie ma na co się umawiać i nie ma co się dogadywać na jakąś ustawę taką czy inną, dlatego że on nie dotrzyma słowa - stwierdził gość TVN24.
Jak dodał, "on na samym końcu wyjdzie i powie: nie będę tego podpisywał". - Trzeba ten rok się przemęczyć, wybrać nowego prezydenta, który będzie współpracował z rządem - oświadczył.
Odnosząc się do współpracy w koalicji w kontekście projektu ustawy o związkach partnerskich, wiceprzewodniczący klubu Lewicy powiedział, że "wydawałaby się prostą ustawą, bo Koalicja Obywatelska, Lewica i Polska 2050 mówią 'tak', ale PSL mówi 'jeszcze podyskutujmy'".
- Przyjęliśmy założenie, że to będzie projekt rządowy. Mamy takie ustalenie, że taki projekt wychodzi wtedy, kiedy ma pełne wsparcie parlamentarne. I na tym polega koalicja - dodał.
Trela: pewnie przyjdzie taki moment, że pojawi się ktoś w aferze pegasusowej i będzie po prostu sypał
Trela, który jest wiceprzewodniczącym komisji śledczej ds. Pegasusa, mówił też, że "skala zachłanności, dziadostwa i złodziejstwa po stronie Prawa i Sprawiedliwości chyba wszystkich przeraziła".
- Tego jest tyle, że trzeba by po prostu zatrudnić tabuny nowych prokuratorów i sędziów, żeby to "mielili". Za co my się nie zabierzemy, tam jest wszędzie złodziejstwo - powiedział.
Odnosząc się do bieżących prac komisji poseł wskazał, że "kończymy etap zakupu (Pegasusa - red.)". - Udowodnimy, że był nielegalny i przechodzimy do etapu prawdziwej inwigilacji. Jak będziemy wzywać funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, to jestem bardzo ciekawy, nie chcę uprzedzać faktów, ale może się okazać, że w komisji do spraw Pegasusa pojawi się Mraz, który będzie zeznawał w sprawie działań, które panowały w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym - stwierdził Trela.
Polityk mówił, że "pewnie przyjdzie taki moment, że pojawi się ktoś w aferze pegasusowej i będzie po prostu sypał". - Oni działali nielegalnie, oni kupili Pegasusa nielegalnie po to, żeby infiltrować, inwigilować ówczesną opozycję i żeby mieć dane, wiedzieć, co robimy, co planujemy, co myślimy - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24