Doktor Krzysztof Kontek, specjalista do spraw analiz statystycznych, w przeszłości związany z SGH, był gościem "Faktów po Faktach" w TVN24. Jest on autorem jednej z analiz na temat anomalii w komisjach wyborczych. Stanowiła ona argumentację do protestu wyborczego, który złożył w Sądzie Najwyższym po wyborach prezydenckich.
W swojej pracy zbadał występowanie czterech anomalii między pierwszą a drugą turą. Według jej wyników, komisji, w których wystąpiły co najmniej dwie anomalie, było 1482. Tych, gdzie wystąpiła jedna, było więcej. Przyjęty przez niego model bada hipotezę występowania wahań między przewidywanym a rzeczywistym wynikiem jedynie w jedną stronę: na korzyść Nawrockiego. Szerzej jego badanie opisaliśmy w Konkret24, uwzględniając też komentarz naukowca dla nas.
Inną analizę, opartą o inny model statystyczny, wykonał na prośbę redakcji Konkret24 doktor Michał Kotnarowski, socjolog i politolog z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Chce jawnego posiedzenia. "Wniosek jutro w Sądzie Najwyższym"
W "Faktach po Faktach" dr Kontek szerzej opowiadał o swojej analizie i co z niej wynika, ale również o tym, co dalej - po złożeniu protestu w SN.
- Te sprawy są rozpatrywane na posiedzeniach niejawnych, więc nie wiadomo, co tam się odbywa. Więc ja bym chciał uczestniczyć (w posiedzeniu SN - red.) - powiedział.
- Dlatego dzisiaj powołałem swojego pełnomocnika, kancelarię pana mecenasa Jacka Dubois, który się zgodził pełnić tę rolę pełnomocnika pro publico bono - czyli bez żadnego honorarium, co należy docenić - i który jutro w moim imieniu złoży do Sądu Najwyższego wniosek o to, żeby posiedzenie, gdzie będzie rozpatrywany mój protest, było jawne - oznajmił ekspert.
- I niech ono będzie nawet otwarte dla wszystkich. Niech telewizje przyjdą, sfilmują i zobaczą, jak to się odbywa - dodał. Dlatego, mówił, "taki wniosek jutro kancelaria mecenasa Dubois złoży w Sądzie Najwyższym i zobaczymy, jaka będzie reakcja".
Kontek: prokuratura wystąpiła do mnie, żebym przekazał dane
Prowadząca program Katarzyna Kolenda-Zaleska zauważyła, że we wtorek prokurator generalny Adam Bodnar posługiwał się liczbą 800 lub 1000 komisji, którym prokuratura chciałaby się ewentualnie przyjrzeć i zaznaczyła, że liczba ta odbiega od wskazanej w analizie przez Kontka.
Gość TVN24 został zapytany, czy wspomniane przez Bodnara komisje to te z jego listy. - Nie wygląda na to, żeby to były moje komisje - odpowiedział.
- Co prawda prokuratura ma moją listę, bo wczoraj wystąpiła do mnie, żebym przekazał wszystkie dowody i wszystkie dane. Więc oni (je) znają - przyznał. - Natomiast to 800 u mnie się nigdzie nie pojawia. W związku z tym mam przypuszczenie, że to jest jakaś inna lista. Zresztą premier (Donald) Tusk kilka dni temu też wspominał o 800 komisjach - dodał. Jego zdaniem "wypadałoby może wykonać jeszcze jakąś pracę i skonfrontować jedną listę z drugą".
Anomalie w komisjach. Jak Kontek przeprowadził badanie
Analityk statystyczny opisywał też metodologię swojego badania i co traktował w nim jako anomalię. - Wszystkie komisje, które są w Polsce, czyli około 32 tysięcy, podzieliłem na grupy komisji. Każda z nich liczy mniej więcej od 10 do 16 komisji - objaśniał.
Dopytywany, według jakiego klucza je grupował, odpowiedział, że "według kodów pocztowych". - Tak grupowałem, żeby te komisje były jak najbliżej siebie. Czyli najczęściej to jest jakaś gmina albo jakaś dzielnica miasta, albo część dzielnicy, albo kilka sąsiednich ulic - wskazywał.
Zaznaczył: - Podstawowe założenie tej metody jest takie, że jeżeli jest kilka czy kilkanaście komisji blisko siebie, to te wzory głosowania powinny być w miarę zbliżone. To znaczy ludzie powinni jakoś równo głosować. Nie identycznie, ale w przybliżony sposób. Grup komisji, które stworzył, jest 2208. - Każdą grupę badam indywidualnie i poszukuję anomalii - mówił Kontek.
- I co to znaczy anomalia? (...) Prosty przykład: jest w jakiejś grupie średnie poparcie dla kandydata Nawrockiego powiedzmy 40, 42, 43, 38, 39 procent. To przyjmujemy jako normę. Jeżeli pojawi się jakaś komisja, gdzie Nawrocki dostał 60 procent, to to jest anomalia - tłumaczył. - Jest inna grupa, gdzie komisje mogły pokazać takie wyniki 60, 65, 58 procent dla Nawrockiego (...). Natomiast pojawia się na przykład komisja, gdzie jest poparcie 85 procent. I to wtedy też jest anomalią - dodał.
Kryteria oceny
Kontek przekazał, że w każdej grupie analizuje komisje pod względem różnych "czynników". - Jeden z nich to jest właśnie poparcie dla kandydata, które w tej chwili pokazałem - że średnio tyle, a tu nagle wyskakuje jakaś duża wartość. Drugi element to jest wzrost poparcia dla kandydata Nawrockiego względem poparcia dla Trzaskowskiego - kontynuował.
- Przykładowo, jeżeli w jakiejś grupie nastąpił wzrost poparcia średnio o 40 procent, to wtedy nie traktuję tego jako coś wyjątkowego. Tu 40, 30 i tak dalej. Ustalam normę, że to tyle ma być. Natomiast jeżeli jest jakaś komisja, w której na przykład wzrost poparcia wyniósł 100 procent, to wtedy to oznaczam, że to jest jakaś anomalia w tej grupie - przekazał.
Na pytanie, czy bierze pod uwagę frekwencję lub przepływ elektoratu, odparł: - Nie, ja w ogóle się nad tym nie zastanawiam, bo to jest teoretyzowanie, czy od (Sławomira) Mentzena przeszli tu czy nie. Ja tylko stwierdzam fakt.
Z jego analizy, którą opublikował w internecie, dowiadujemy się, że naukowiec przebadał występowanie następujących czterech anomalii między pierwszą a drugą turą:
- nadmierne poparcie dla Karola Nawrockiego (względem mediany w ramach lokalnej grupy), - nadmierny względny wzrost poparcia dla Karola Nawrockiego między pierwszą a drugą turą, w porównaniu do odpowiedniego wzrostu poparcia dla Rafała Trzaskowskiego w tej samej grupie lokalnej; - komisje, w których Nawrocki uzyskał więcej głosów niż Trzaskowski w drugiej turze, mimo że mediana wyników w grupie wskazywała na przewagę Trzaskowskiego; - komisje, w których Trzaskowski otrzymał mniej głosów w drugiej turze niż w pierwszej - wzorzec trudny do wyjaśnienia w ramach standardowej dynamiki wyborczej.
"Do 5,5 tysiąca komisji, w których wystąpiła co najmniej jedna anomalia"
Co wynika z analizy? - Okazało się, że jak się zrobi odpowiednie rachunki matematyczne i tak dalej, stworzy się listę tych komisji z anomaliami, to mi wyszło tak od 3,5 tysiąca do 5,5 tysiąca komisji, w których wystąpiła co najmniej jedna anomalia - powiedział Kontek w TVN24. - Przy czym są komisje, gdzie była jedna, dwa, trzy czy cztery typy anomalii - dodał.
Mówił też, że "taka liczba, która funkcjonuje w mediach, czyli 1482 komisje, to jest liczba komisji, która ma przynajmniej dwie anomalie". - Czyli nie dość, że jest anomalia dziwna, to jeszcze są dwa typy anomalii. Tę liczbę 1482 pierwszy użył mecenas (Ryszard) Kalisz w jednym z wywiadów, ale prawdopodobnie z ostrożności procesowej, żeby nie przesadzać - mówił dalej analityk.
I dodał: - Ale mogę powiedzieć, że tych komisji, gdzie przynajmniej jedna anomalia jest, to jest znacznie więcej. Trzy razy może więcej nawet.
Przekazał, iż z jego badania "wyszło, że w skali kraju te anomalie mogłyby prowadzić do zmiany głosowania od około 315 tysięcy głosów do 457 tysięcy głosów". Zauważył przy tym, że różnica w liczbie zdobytych głosów między kandydatami wyniosła około 369 tysięcy.
Autorka/Autor: Aleksandra Koszowska/tr
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24