Uważajcie, co zbieracie w lasach, nie kupujcie grzybów od "meneli", bądźcie wyczuleni na grzyby z blaszkami, a w razie wątpliwości - udajcie się do sanepidu. Warto wziąć sobie do serca te zalecenia ekspertów, bo w przeciwnym razie, posiłek przyrządzony ze znalezionych grzybów, może być ostatnią potrawą. Przestrogą może być przypadek 14-latka, który po zjedzeniu muchomora sromotnikowego w stanie krytycznym leżał w szpitalu i czekał na przeszczep wątroby. Mimo zabiegu chłopak zmarł.
- Problem polega na tym, że wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko raz - mówi Wiesław Rozbicki, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. - Najbardziej tragicznymi w skutkach są zatrucia muchomorem sromotnikowym - wtóruje mu dr Jacek Graliński, dyrektor ds. klinicznych Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Jeden kęs - dziecko walczy o życie
To właśnie w Centrum Zdrowia Dziecka w stanie krytycznym przebywa 14-latek z Sosnowca, który wraz z matką jadł hamburgery ze śmiertelnie niebezpiecznym muchomorem sromotnikowym. W jaki sposób zawierający śmiertelne toksyny muchomor znalazł się w posiłku? Okazało się, że został pomylony z gąską i trafił do garnka. - Dziecko zjadło tylko jeden kęs hamburgera z tą pastą grzybową - mówi portalowi tvn24.pl dr Graliński.
I ten jeden kęs sprawił, że dziecko walczy o życie, a jedynym ratunkiem i nadzieją na przeżycie jest przeszczep wątroby. - Czekamy na możliwość wykonania przeszczepu. Jeżeli pojawi się taka możliwość, od razu go wykonamy - mówił we wtorek po południu doktor. W środę o godzinie 16 stan chłopca pogorszył się. - Niewydolność wątroby jest coraz większa - informuje dr Graliński.
Zdaniem doktora, rokowania na przyszłość są bardzo złe. Chłopiec nadal oczekuje na przeszczep wątroby, ale trudno stwierdzić, kiedy mogłoby do niego dojść. Chłopak jest nieprzytomny i podłączony do respiratora. Matka 14-latka również w stanie ciężkim przebywa w szczecińskim szpitalu.
Uważaj na blaszki!
Jak się ustrzec przed takimi tragicznymi konsekwencjami? Dr Graliński radzi, by unikać grzybów, które pod kapeluszem mają blaszki. - Właśnie takim grzybem jest muchomor sromotnikowy, który jest bardzo mylący i często brany za gąskę - tłumaczy Wiesław Rozbicki, rzecznik sanepidu. Konsekwencje często są bardzo tragiczne.
- Początek zawsze jest taki sam: najpierw występuje trwający od kilku do 24 godzin okres utajenia, podczas którego boli brzuch, człowiek jest lekko osłabiony, wymiotuje i ma biegunkę - wyjaśnia doktor Graliński. - Potem objawy się nasilają i przybierają tragiczne rozmiary - ostrzega. Może to być m.in. utrata świadomości, toksyczne uszkodzenie wątroby oraz jej niewydolność. By człowiek przeżył, niezbędny jest przeszczep.
Niebezpieczeństwo niosą też sprzedający
Sanepid zwraca uwagę, że oprócz nieznajomości gatunków grzybów przez zbierających, duże niebezpieczeństwo stwarzają też sprzedający. Wiesław Rozbicki tłumaczy, że chodzi m.in. o "meneli", którzy nazbierają grzybów w Puszczy Kampinoskiej i sprzedają je na Woli czy Śródmieściu, by mieć na butelkę wina". - Oni nie znają się na grzybach, kupujący nie zna się na grzybach i nieszczęście gotowe - ocenia Rozbicki.
Co więc zrobić, by nieznający się klient miał pewność że kupuje bezpieczne grzyby?
Sanepid radzi, by kupując np. na bazarach, żądać od sprzedających zgody na sprzedaż grzybów. - Na każdym bazarze powinien być bowiem klasyfikator grzybów, który wydaje zezwolenie na sprzedaż - informuje Rozbicki. Osoba taka wystawia sprzedającemu zaświadczenie o dopuszczeniu grzybów do sprzedaży. Według sanepidu, nabywca może więc żądać od sprzedającego wglądu do takiego zaświadczenia. Kupowanie w zaufanych i sprawdzonych miejscach jest też o tyle ważne bo - jak tłumaczy sanepid - nawet jeśli grzyb jest jadalny, to często zbierany jest w miejscach niedozwolonych (np. w szkółkach opryskiwanych środkami chemicznymi) i może mieć negatywny wpływ na nasze zdrowie. Odpowiednia kontrola sprzedaży eliminuje takie niebezpieczeństwa.
Masz wątpliwości? Zgłoś się do sanepidu
Warto też mieć się na baczności, kiedy kupujemy grzyby na ulicach, czy przy szosach. Sanepid nie kontroluje takich osób, bo - jak mówi - nadzoruje tylko "stałe jednostki" takie jak sklepy, bazary, czy stoiska. Teoretycznie sprawdzanie "szosowiczów" leży w gestii policji, straży miejskiej i leśnej. - Jeśli ktoś ma wątpliwości, to niech zgłosi się do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej - radzi Rozbicki. - Tam zawsze są ludzie, którzy mają pojęcie o grzybach i doradzą - dodaje rzecznik.
Co robić, jeśli już zjedliśmy grzyby i po kilku godzinach zaczynamy się źle czuć? - Jeśli boli nas brzuch i mamy wysoką temperaturę, nie czekajmy, tylko od razu jedźmy do lekarza - radzi Rozbicki. Jak dodaje, nie warto stosować żadnych domowych środków, bo to od jak najszybszego uzyskania pomocy lekarskiej może zależeć, czy przeżyjemy.
Śmiertelnie trujące grzyby
Każdego roku w wyniku zatrucia grzybami umiera ok. 60 osób, natomiast pół tysiąca trafia do szpitali. Eksperci radzą, by w przypadku jakichkolwiek wątpliwości odnośnie znalezionego lub kupionego grzyba, lepiej zrezygnować. Bo często zjedzenie nawet małej dawki trującego grzyba, może okazać się ostatnim posiłkiem.
Oprócz muchomora sromotnikowego (zawierającego toksyny), śmiertelne niebezpieczne są również zatrucia m.in. muchomorem czerwonym, jadowitym, królewskim, plamistym, sromotnikowym, a także gąską tygrysowatą, krowiakiem podwiniętym, pieczarką żółtawą, wieruszką zatokowatą, piestrzenicą kasztanowatą i olbrzymią, tęgoskórem brodawkowanym oraz strzępiakiem: ceglastym, gwiaździstozarodnikowym i strzępiastym. Nieco mniejsze zagrożenia dla życia - określane jako średnio trujące - niesie borowik szatański i purpurowy, krowiak podwinięty i tęgoskór pospolity.
Pozostałe grzyby - takie jak np. pieczarka płaska, muchomor cytrynowy czy gąsówka mgliska - określane są jako słabo trujące. - W tych przypadkach konsekwencje ich zjedzenia nie są tragiczne - mówi dr Jacek Graliński. - Przeżyjemy, ale mogą wystąpić u nas dosyć poważne reperkusje gastryczne. Będą wymioty, biegunka, silne bóle, może być gorączka, podwyższenie tętna, osłabienie, może nawet trzeba będzie trafić do szpitala i przyjąć kroplówki, ale mamy szanse przejść przez to bez większych problemów - dodaje.
O tragedii rodziny z Sosnowca jako pierwsza napisała "Gazeta Wyborcza".
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24