Ponad miesiąc w celach w niewoli Al-Kaidy. Dwóch polskich dziennikarzy zostało uwolnionych w Syrii po akcji m.in. polskich służb specjalnych. Materiał "Faktów TVN".
Ruszyli na własne ryzyko. Granicę Syrii przekroczyli nielegalnie. Chcieli stworzyć materiał o rosyjskiej interwencji w tym kraju. Dokumentaliści Tomasz Głowacki i Marcin Mamoń nie zdążyli się spotkać ze swoim "przewodnikiem", zostali porwani przez terrorystów.
Akcja polskich służb
- Pomieszczenia ciasne, chłodne, brudne - mówi o miejscach, w których ich przetrzymywano Głowacki. Mamoń dodaje, że cele, w których przebywali, nadawały się tylko do "leżenia albo siedzenia", bo nie było w nich miejsca.
- Prawie nie widzieliśmy światła dziennego. Zajmowali się nami ludzie bez twarzy, w maskach. Niektórzy mieli kilkanaście lat - mówi.
Polacy od razu po porwaniu usłyszeli, że trafili do niewoli dla okupu. Teraz uważają, że odzyskali wolność m.in. dzięki "zaprzyjaźnionym Czeczenom", którzy "negocjowali" z terrorystami.
Akcję, w którą były zaangażowane m.in. polskie służby, przeprowadzono w całkowitej tajemnicy. Nie wiadomo, czy Polska zapłaciła za Głowackiego i Mamonia okup. Oficjalnie władze twierdzą, że takiej praktyki nie ma. - Robiliśmy wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo obywatelom Rzeczpospolitej - mówi tylko wiceminister obrony narodowej, Bartosz Kownacki.
W Syrii działające tam grupy porywają obcokrajowców od lat. Robią to - jak tłumaczą - by uzyskać pieniądze na prowadzenie walki. Porywają lekarzy, pracowników organizacji humanitarnych i właśnie dziennikarzy. W 2014 r. tych ostatnich w Syrii zaginęło 27, a od początku wojny domowej w 2011 r. - ponad 80. Większość z nich zginęła.
Autor: adso/ja / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN