Ubrani w mundury Wehrmachtu i SS przed "ołtarzykiem" z podobizną Adolfa Hitlera wznosili za niego toasty, jedli tort w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy, na drzewach rozwiesili czerwone flagi ze swastykami, a wielką swastykę z drewna wieczorem podpalili. Wszystko działo się w lesie pięć lat temu i zostało nagrane ukrytą kamerą przez dziennikarzy "Superwizjera" TVN. Po emisji reportażu wszczęto śledztwo. We wtorek w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd uznał oskarżonych za winnych i wymierzył im kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Proces w sprawie "urodzin Hitlera" ruszył 1 lipca 2019 roku i był pokłosiem reportażu "Superwizjera" TVN, w którym pokazano sfilmowane ukrytą kamerą spotkanie zorganizowane w lesie w okolicy Wodzisławia Śląskiego. Na ławie oskarżonych zasiadło sześć osób. Prokuratora domagała się kar bezwzględnego więzienia - od ośmiu miesięcy do 1 roku i czterech miesięcy. Obrona - uniewinnienia.
We wtorek w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim zapadł wyrok. Sąd uznał, że oskarżeni publicznie propagowali nazistowski ustrój państwa. Wszystkim warunkowo zawiesił kary więzienia.
Mateusz S., główny oskarżony został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
Adrianowi K. i Tomaszowi R. wymierzył karę po sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, Dorocie R. - trzech miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, Dawidowi K. - ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata (tylko on obecny był dzisiaj na sali), a Krystianowi Z. - 10 miesięcy w zawieszeniu na trzy lata.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura i obrona już zapowiedziały apelacje.
"Oskarżeni mają świadomość, co się wydarzyło w Polsce w czasie II wojny"
W ustnym uzasadnieniu sędzia Dawid Kopczyński odniósł się szeroko do miejsca zorganizowania imprezy. Zgodził się z prokuratorem, że nie jest to miejsce niewidoczne, że miejsce "uroczystości" było widoczne z daleka i było uczęszczane przez pieszych i rowerzystów.
Dlatego, zdaniem sądu, Mateusz S. musiał mieć świadomość, że jego działanie będzie widziane przez inne osoby.
- Nie można zgodzić się z tym, że założenie opaski ze swastyką jest czymś normalnym w naszym kraju. W naszym kręgu kulturowym wystawianie takich symboli jest propagowaniem ustroju nazistowskiego - mówił sędzia. - Bardzo szkodliwie społecznie jest wystawianie na widok publiczny takich symboli, wykonywanie gestów, odśpiewywanie hymnów tego typu - dodał.
W ocenie sądu wymierzone kary muszą mieć odpowiedni oddźwięk społeczny.
- Oskarżeni są dorośli, mają świadomość tego, co wydarzyło się w czasie drugiej wojny światowej na ziemiach polskich, wiedzą, jak wyglądał ustrój nazistowski, a mimo to zdecydowali się na zorganizowanie tego zdarzenia. Inna kara stanowiłaby przyzwolenie na urządzanie takich imprez - mówił sędzia.
Bertold Kittel: śledztwo i przewód sądowy drobiazgowe, wyrok niski
Wyrok komentował na antenie TVN24 Bertold Kittel, współautor reportażu "Superwizjera" TVN "Polscy neonaziści". - Jestem zadowolony z tego, że sąd rozstrzygnął wątpliwości podnoszone przez linię obrony, że to była impreza prywatna. Jasno powiedział, że to absolutnie nie impreza prywatna, tyko propagowanie nazizmu - mówił dziennikarz.
Dodał, że w Polsce często na tym polegały problemy ze ściganiem sprawców takich przestępstw. - Sądy nie były w stanie precyzyjnie rozstrzygnąć, co jest propagowaniem nazizmu, a co nie - wyjaśniał.
Chwalił śledztwo Prokuratury Okręgowej w Gliwicach i przewód sądowy za drobiazgowość. Stwierdził jednak, że wyrok jest stosunkowo niski. Nie wierzy, że oskarżeni rokują poprawę. - Ja bym oczekiwał mocnego przykładu odstraszającego, że tego typu zachowanie w Polsce jest nietolerowane, że polski wymiar sprawiedliwości, kiedy ma do czynienia z takimi sprawami, jest stanowczy i surowy - podkreślał Kittel.
Prokuratura wniosła o kary bezwzględnego więzienia
Na rozprawie 28 kwietnia mowy końcowe wygłosiła prokurator Agnieszka Marcińczyk. Wniosła o wymierzenie sześciu oskarżonym kar bezwzględnego więzienia - od ośmiu miesięcy do 1 roku i czterech miesięcy.
Najsurowszej kary domagała się dla Mateusza S., który według ustaleń śledztwa był pomysłodawcą i organizatorem imprezy. Poza propagowaniem nazistowskiego ustroju państwa podczas obchodów w Wodzisławiu Śląskim, usłyszał zarzuty dotyczące podobnych zachowań podczas festiwalu Orle Gniazdo w Łódzkiem oraz podczas koncertu w rybnickiej dzielnicy Boguszowice. S. odpowiada także za nielegalne posiadanie amunicji. Oskarżycielka wniosła o wymierzenie mu kary łącznej roku i czterech miesięcy pozbawienia wolności.
Roku więzienia prokuratura żądała dla Krystiana Z., który jest oskarżony o propagowanie nazizmu w lesie w Wodzisławiu oraz podczas dwóch edycji festiwalu Orle Gniazdo, a 10 miesięcy dla Dawida K., oskarżonego o publiczne propagowanie nazistowskiego ustroju podczas obchodów urodzin Hitlera i na koncercie w Boguszowicach. Wobec pozostałych oskarżonych prokurator wniosła o kary od ośmiu do 10 miesięcy więzienia.
Domagając się bezwzględnego pozbawienia wolności, oskarżycielka przekonywała, że kara ma spełniać zarówno cel wychowawczy wobec oskarżonych, jak i być sygnałem dla społeczeństwa, że takie zachowania nie są akceptowane i będą surowo karane. - W tym postępowaniu moim zdaniem tylko kara o charakterze bezwzględnym wszystkie te okoliczności i cele uwzględnia - powiedziała dziennikarzom po rozprawie prokurator.
- Wnioskując o wymiar kary, uwzględnia się szereg okoliczności, w tym sposób zachowania się sprawców przed popełnieniem przestępstwa, a także ich dotychczasową linię życiową. Z dowodów, które przeprowadzone zostały w toku postępowania, jednoznacznie wynika, że oskarżeni podobnych zachowań dopuszczali się w przeszłości i te okoliczności należy moim zdaniem uwzględnić w tym postępowaniu - dodała.
Obrona chciała uniewinnienia, bo to to nie była publiczna impreza
17 maja sąd wysłuchał mów końcowych obrońców i ostatniego słowa organizatora spotkania z 2017 r. - Mateusza S. Domagając się uniewinnienia, obrona przekonywała, że impreza nie miała publicznego charakteru, a zatem - w myśl Kodeksu karnego - udział w niej nie podlega odpowiedzialności karnej. Obrońcy i sam S. - który jako jedyny z oskarżonych pojawił się w sądzie - przekonywali też, że osoby, które odpowiadają w procesie, nie propagowały nazizmu.
Broniąca jednego z oskarżonych mecenas Patrycja Kosidło-Pardej przekonywała, że jej klient Adrian K. przyszedł do lasu w Wodzisławiu po prostu spotkać się z przyjaciółmi, był przekonany, że to w pełni legalna impreza. Przyznała, że założył nazistowski mundur, choć początkowo nie chciał tego robić. Adwokat przekonywała, że K. nie utożsamia się z ideologią nazistowską i zdaje sobie sprawę, że jego zachowanie było nieetyczne i już by tego nie powtórzył.
Mecenas Michał Migas, który reprezentuje troje oskarżonych - podobnie jak inni obrońcy - wyraził przekonanie, że spotkanie w lesie miało prywatny charakter. - Okoliczni mieszkańcy nie widzieli ani nie słyszeli jego przebiegu, dowiedzieli się o nim miesiące później z mediów - argumentował. - Po to zostało to zorganizowane w środku lasu, aby to spotkanie, happening, nie miało charakteru publicznego - wskazał i wyraził przekonanie, że jego uczestnicy nie propagowali nazizmu. Adwokat przyznał, że zachowanie oskarżonych było karygodne i naganne pod względem etycznym, moralnym, naruszało normy społeczne; wyraził zarazem przekonanie, że nie naruszało przepisów karnych.
Obrońcy Mateusza S. spotkanie w lesie określali jako happening, "performance historyczny", spotkanie w gronie przyjaciół. Odnosząc się do "hajlowania" przez oskarżonych, jeden z adwokatów mówił, że to gest rzymskiego pozdrowienia, przejęty przez inne organizacje i dziś kojarzony przede wszystkim z nazizmem. - Pozdrowienie jest dość uniwersalne, choć kojarzy się tylko z jednym - mówił adwokat Rafał Suchecki. Według niego proces wpisuje się w szkodliwe opinie, według których w Polsce są faszyści i skazanie oskarżonych byłoby "pożywką dla propagandy rosyjskiej".
Główny oskarżony zaprzeczył, że propagowali nazizm
Także sam Mateusz S. podczas długiego wystąpienia przekonywał, że spotkanie w Wodzisławiu miało prywatny charakter i nie miało na celu propagowania ustroju totalitarnego. Jak mówił, na spotkanie zaprosił tylko 10 procent znajomych z Facebooka. Przez ponad godzinę cytował artykuły, opinie specjalistów i wyroki, które w jego opinii są dowodem na to, że nie powinien odpowiadać karnie. Zaprzeczył, by uczestnicy propagowali nazizm i oświadczył, że nikt z oskarżonych nie utożsamia się z taką ideologią, choć - jak przyznał - sam ma takie zainteresowania, o czym wiedziała tylko wąska grupa znajomych.
Oskarżony rozpłakał się, gdy opowiadał o konsekwencjach śledztwa i procesu. Jak mówił, poniósł już wysokie koszty finansowe, został usunięty z grupy rekonstrukcyjnej, odwróciło się od niego wielu znajomych, spotkał się z szykanami w pracy, obelgami, wyzwiskami, a nawet został pobity. - Ile jeszcze kar muszę otrzymać, żeby to się skończyło? - pytał z płaczem.
Jak zapewniał, on i jego znajomi nie są bojówkarzami, którzy planowali zamach stanu, a jedynie grupą, która "chciała dobrze się bawić", a przy okazji - jak deklarował - są polskimi patriotami. - Pani prokurator chce mnie wsadzić do więzienia za imprezowanie w lesie - mówił S. Zaznaczył, że nie był wcześniej karany i ma rodzinę.
Czytaj więcej: Internauta skazany za zniesławienie dziennikarza "Superwizjera" po reportażu "Polscy neonaziści"
Reportaż "Superwizjera" i śledztwo
Śledztwo w sprawie, której dotyczył proces, wszczęto w styczniu 2018 r. po emisji reportażu "Superwizjera" TVN pt. "Polscy neonaziści". Dziennikarze pokazali w nim miedzy innymi obchody 128. rocznicy urodzin Hitlera, które odbyły się ponad pół roku wcześniej w lesie koło Wodzisławia Śląskiego. Na polecenie prokuratury ABW zatrzymała wówczas uczestników spotkania i przeszukała ich mieszkania. Znaleziono w ich domach flagi, odznaki, naszywki i publikacje o symbolice nazistowskiej.
Materiał "Superwizjera" TVN pokazywał m.in. rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po zmroku została podpalona. Widać było też uczestników spotkania przebranych w mundury Wehrmachtu i SS, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" i częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24