W poniedziałek w Warszawie szef chińskiej dyplomacji Wang Yi spotka się z wicepremierem i ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Wizyta Wanga jest częścią jego podróży po Europie Środkowej, obejmującej także Austrię i Słowenię. Jest to pierwsza od sześciu lat wizyta ministra spraw zagranicznych Chin w Polsce.
Odbędzie się ona również w czasie trwających do 16 września rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych "Zapad-2025". Z ich powodu polski rząd ogłosił tymczasowe zamknięcie granicy z Białorusią, a to właśnie przez nią Chiny transportują koleją towary do Europy.
Co usłyszy chińska delegacja?
O szczegółach tej wizyty mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 szef sejmowej komisji spraw zagranicznych i przewodniczący Rady do spraw Współpracy z Ukrainą Paweł Kowal. Jak przekazał, on również spotka się jutro z jednym z przedstawicieli zagranicznej delegacji, czyli szefem komisji rolnictwa z chińskiego parlamentu.
- Nie będzie zaskoczeniem, przynajmniej dla mojego gościa, ale myślę, że będzie podobnie u ministra Sikorskiego, że powiem jasno: trzeba w Moskwie powiedzieć "stop" - oświadczył.
Jego zdaniem, "skoro Chiny dzisiaj są tak istotne w kreowaniu polityki rosyjskiej", to dla Polski "koszty są ogromne". - Ja sobie nie życzę, żeby polscy obywatele na wschodzie (...) musieli słuchać alarmów i bać się o swoje życie - zaznaczył.
- Myślę, że to rzetelnie trzeba powiedzieć partnerom z Chin, którzy akurat jutro będą w Warszawie, będzie kilka delegacji, żeby to jasno rozumieli - mówił Kowal.
"Niech sami ocenią, czy to służy stabilizacji"
Na uwagę, że przedstawiciele Chin mogą deklarować, że są przeciwko eskalacji wojny, a jednocześnie nakłaniać do ponownego otworzenia granicy z Białorusią, Kowal oświadczył, że wtedy rząd "pokaże, jak wygląda granica". - Zaproszę naszych chińskich rozmówców tam, gdzie będę mógł, żeby pojechali zobaczyć granicę. Oni lubią spokój, lubią stabilizację. Niech sami ocenią, czy to służy stabilizacji - wyjaśniał.
Jak przekonywał gość TVN24, trwają "czasy strategicznej komunikacji" i są "kluczowe rzeczy", o których muszą dowiedzieć się też należące do Rady Bezpieczeństwa ONZ Chiny. - Muszą wiedzieć, jaki jest w tej chwili nacisk na naszą granicę, że Rosjanie wlecieli na nasze terytorium, że to kosztuje, ale nie tylko obrona - są także koszty społeczne - wymieniał.
Dodał, że Polska popiera transport towarów, ale "chcielibyśmy też być zrozumiani po drugiej stronie".
Autorka/Autor: kgr/akw
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock