Obie manifestacje na Starym Mieście w Warszawie były legalne; policja nie jest od oceniania, które zgromadzenie jest ważniejsze - mówił w Sejmie wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker, pytany o brak reakcji policji na zakłócanie protestu "Zostaję w Unii" przez kontrmanifestację narodowców.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiadał w czwartek wieczorem w Sejmie na pytanie posłów Koalicji Obywatelskiej w sprawie "braku reakcji policji na zakłócanie przez ruchy nacjonalistyczne prounijnej manifestacji". Demonstracja pod hasłem "Zostaję w Unii" odbyła się z inicjatywy szefa PO Donalda Tuska w niedzielę na placu Zamkowym w Warszawie. Nieopodal kontrmanifestację zorganizowali narodowcy.
Kierwiński: policja zachowywała się jak ochrona propisowskich bojówek
Poseł KO Marcin Kierwiński mówił w Sejmie, że obok prounijnej manifestacji "ustawiona została nielegalnie kontrmanifestacja środowisk skrajnych, środowisk szerzących w polskim życiu publicznym wiele nienawiści". Zdaniem posła "policja zachowywała się jak ochrona propisowskich bojówek".
- To, co zostanie z tej kontrmanifestacji, to całkowita bierność policji w tej sprawie. To, że policja nie reagowała na wezwania warszawskiego ratusza, aby usunąć nielegalnie postawione nagłośnienie. Nagłośnienie, którego celem było tylko i wyłącznie przeszkadzanie prawie stu tysiącom warszawiaków i Polaków w wysłuchaniu chociażby ważnych słów uczestniczek Powstania Warszawskiego - podkreślił Kierwiński. Informację, że w manifestacji brało udział 80-100 tysięcy osób, podawał stołeczny ratusz.
Szefernaker: policja nie jest od oceniania, które zgromadzenie jest ważniejsze
Szefernaker stwierdził, że w wystąpieniu posła KO znalazły się nieprawdziwe informacje. Jak podkreślił, oba zgromadzenia były legalne. - Wszystkie zarejestrowane przez urząd miasta stołecznego zgromadzenia były legalne. Prezydent Warszawy wobec żadnego z nich nie wydał zakazu - zauważył. Zaznaczył też, że według szacunków policji w zgromadzeniu na Podwalu - czyli kontrmanifestacji - brało udział kilkaset osób, a na placu Zamkowym ponad 25 tysięcy.
- Policja nie jest od oceniania, które zgromadzenie jest ważniejsze, mniej ważne. Rolą policji jest to, aby zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom legalnych manifestacji - powiedział wiceszef MSWiA.
Szefernaker odniósł się też do złożenia przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego zawiadomienia do prokuratury w związku z kontrmanifestacją narodowców i konstrukcją podtrzymującą ich nagłośnienie. "W środę złożyłem także wniosek do prokuratury - między innymi za montaż nielegalnej konstrukcji mogącej stwarzać zagrożenie dla innych" - napisał Trzaskowski w czwartek na Twitterze.
- Jeżeli była wiedza na temat jakiegokolwiek zagrożenia przez konstrukcję, to rolą prezydenta było rozwiązanie tego zgromadzenia - podkreślił wiceszef MSWiA.
Relacjonując niedzielne wydarzenia, wiceszef MSWiA mówił, że policjanci od organizatorów manifestacji na Placu Zamkowym dostali informacje, że w przemówieniach zgromadzonych tam osób przeszkadza nagłośnienie zgromadzenia na Podwalu. Jak tłumaczył, funkcjonariusze między innymi skontaktowali się z miejskim biurem zarządzania kryzysowego. Na Podwale, jak mówił dalej, przyjechali następnie przedstawiciele ratusza, którzy próbowali przekonać kontrmanifestantów do ściszenia nagłośnienia. Negocjacje te nie przyniosły skutku.
- Przedstawiciele ratusza (...) stwierdzili, iż nie mają podstaw prawnych do rozwiązania zgromadzenia zorganizowanego na ulicy Podwale - mówił wiceminister.
Powołując się na informacje od Komendanta Stołecznego Policji, Szefernaker zaznaczył też, że przedstawiciel urzędu miasta ustnie zgłosił do policyjnego dowódcy na miejscu informacje o ustawieniu w pasie drogowym konstrukcji z głośnikami bez zgody zarządcy drogi. - Na tę okoliczność jest prowadzone postępowanie wyjaśniające w oparciu o Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia - wyjaśnił.
Źródło: PAP