Zgodnie z obietnicą nauczyciele dostaną 15-procentową podwyżkę wynagrodzeń rozłożoną na trzy lata, począwszy od kwietnia bieżącego roku. W tym roku na 5-procentową podwyżkę w budżecie jest zapewniona kwota 1,2 miliarda złotych - zapewniła wiceminister edukacji Marzena Machałek.
Machałek przedstawiła we wtorek informację na temat zaplanowanych podwyżek podczas posiedzenia połączonych sejmowych Komisji: Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej.
Posiedzenie komisji zostało zwołane na wniosek posłów Platformy Obywatelskiej. Uzasadniając wniosek, Urszula Augustyn (PO) przywołała zapowiedzi minister edukacji narodowej oraz ówczesnej premier z ubiegłego roku dotyczące podwyżek.
- Pani minister edukacji Anna Zalewska obiecywała, że nauczycielom wypłaci podwyżki. Te podwyżki zostały obiecane, potwierdzone ustami ówczesnej premier Beaty Szydło. Miały to być podwyżki w wysokości 15 procent, rozłożone na trzy lata: 2018, 2019, 2020. Tymczasem styczeń za nami, podwyżek na razie nie ma - podkreśliła Augustyn.
"Powinniśmy trzymać się prawdy"
- Zgodnie z tym, co wróble ćwierkają (...) podwyżki będą wprowadzone od kwietnia, a od kwietnia to już nie będzie 5 procent, tylko 3,7 procent (w skali roku), a odliczając inflację - grubo ponad 2 procent (...) - to podwyżka wyniesie tylko niecały 1 procent. Gdzie jest te 5 procent, gdzie są pieniądze na podwyżki? - pytała posłanka PO.
Machałek odparła, że to dobrze, że jest zwołana komisja, bo może się odnieść "do nieprawdziwych sformułowań".
- Powinniśmy trzymać się prawdy (...) i do tej prawdy się odnieść. Jasno chcę powiedzieć: była taka obietnica i ta obietnica jest realizowana. Będą wprowadzone podwyżki i będzie to 15 procent, i będzie to wprowadzone w ciągu trzech lat - przekonywała wiceminister. - Zarówno pani minister Anna Zalewska, jak pani premier Beata Szydło bardzo jasno powiedziały na rozpoczęciu roku szkolnego 4 września [2017 roku], że podwyżki będą wprowadzone od 1 kwietnia i tak się stanie - dodała.
Ostatnie podwyżki w 2012
Machałek przypomniała, że środki na tegoroczną podwyżkę zostały zabezpieczone w tegorocznym budżecie państwa - o 1,2 miliarda złotych została zwiększona subwencja oświatowa na 2018 rok.
- Trzeba się trzymać faktów. To jest dokładnie 5 procent, czyli o tyle, o ile zapowiedzieliśmy - mówiła wicepremier. - Zawsze można powiedzieć, że te podwyżki są za małe, że mogłyby być większe - oceniła. Zaznaczyła jednocześnie, że po raz ostatni nauczyciele otrzymali podwyżkę w 2012 roku.
- Zwiększamy wynagrodzenia, ale tylko w sytuacji, gdy są na to dodatkowe pieniądze dla samorządów, i te dodatkowe środki zapewniliśmy. Zwiększyliśmy o tyle, na ile stać było budżet państwa - dodała wiceminister. Jak mówiła, "pewnie byłoby dobrze, gdyby co roku było po 15 procent albo w tym roku 15 procent". Przyznała jednak, że podwyżka o 15 procent tylko w tym roku to koszt dla budżetu państwa w wysokości około 5 miliardów złotych.
- Nauczyciele czekają na podwyżki i podwyżki otrzymają: 5 procent w tym roku, kolejne 5 procent od stycznia następnego roku i kolejne 5 procent od następnego roku - powiedziała Machałek. Zapewniła, że jeśli w przyszłości sytuacja budżetu pozwoli, to wynagrodzenia wzrosną.
Dwie kwoty bazowe
W ustawie budżetowej na 2018 roku zapisano dwie kwoty bazowe służące do wyliczenia tak zwanego średniego wynagrodzenia nauczycieli. Pierwsza, obowiązująca od 1 stycznia do 31 marca, wynosi 2752,92 złotych, czyli tyle, co w tym roku. Druga kwota, obowiązująca od 1 kwietnia, to 2900,20 złotych, czyli jest wyższa od pierwszej o 5,35 procent.
Rzeczniczka prasowa MEN Anna Ostrowska poinformowała w styczniu, że zwiększenie kwoty bazowej oznacza zwiększenie średniego wynagrodzenie nauczycieli: od 147 złotych - dla nauczyciela stażysty, do 271 złotych - dla nauczyciela dyplomowanego.
Autor: MR//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN