Prosty sygnał ręką, dyskretnie przekazana kartka z wezwaniem o pomoc, ukryty list - tego typu znaki, dzięki właściwej reakcji świadków, wiele razy ratowały już życie lub zdrowie. Ukryte prośby o pomoc mogą przybierać rozmaity formy. Na co zwracać uwagę i jak reagować?
W sobotę na drodze ekspresowej S5 koło Trzebnicy jeden z kierowców zauważył za szybą pędzącego BMW pluszowego misia i dołączoną do niego kartkę z napisem "Pomocy". Zaniepokojony tym widokiem mężczyzna wezwał policję. Choć okazało się, że kierowca BMW nie naruszył w żaden sposób przepisów prawa, a kartka mogła być żartem, funkcjonariusze podkreślają, że reakcja zgłaszającego była prawidłowa.
- W tej historii przede wszystkim należy zwrócić uwagę na prawidłowe zachowanie zgłaszającego, który zaniepokojony całą sytuacją, powiadomił odpowiednie służby - przyznają. Takich historii jest jednak więcej, a dyskretnie przekazywane prośby o pomoc wiele razy ratowały już życie lub zdrowie osób w potrzebie. Takie prośby o pomoc przybierać mogą różne formy, ale najważniejsza jest zawsze właściwa reakcja świadków.
Gest wzywania pomocy
W 2021 roku media obiegła informacja o 16-latce z Asheville w Karolinie Północnej, której udało się uratować z rąk porywacza dzięki interwencji przejeżdżającego obok kierowcy. Mężczyzna zauważył wykonywany przez nią gest określany jako "signal for help", czyli gest wzywania pomocy. Wykonuje się go, pokazując otwartą dłoń ze zgiętym kciukiem, po czym zaciska się pięść, zamykając w niej palec.
Z późniejszej relacji nastolatki wynikało, że porywacz zdążył przewieźć ją przez cztery stany, nim zdołała zwrócić czyjąś uwagę. Sam gest, którego nauczyła się wcześniej dzięki filmom z mediów społecznościowych, miała w tym czasie pokazywać wielokrotnie. Jednak dopiero po dwóch dniach prób jadący obok kierowca właściwie odczytał jego znaczenie. Mężczyzna natychmiast powiadomił policję, a dziewczynę uwolniono.
Kartka z prośbą o pomoc
Do wezwania pomocy zdarza się, że służy dyskretnie przekazana kartka. Tak stało się w przypadku uczennicy jednej ze szkół w Odessie w amerykańskim stanie Teksas, która w maju przekazała kierowcy szkolnego autobusu wiadomość z adresem domowym i prośbą o ratunek. Po jej otrzymaniu kierowca zawiadomił policję. Choć funkcjonariusze nie wiedzieli, co kryje się za prośbą dziecka, udali się pod wskazany adres. Na miejscu odkryli, że partner matki dziecka poprzedniego wieczora użył wobec kobiety przemocy.
Również dzięki karteczce niecały rok wcześniej Flaviane Carvalho, kelnerka z amerykańskiego Orlando, uratowała jedno z przebywających w restauracji dzieci. Kobieta zauważyła chłopca, który siedział daleko od rodziców i siostry, nie dostał nic do jedzenia ani do picia, a na jego ciele widoczne były siniaki i zadrapania. Carvalho zapisała więc na kartce kilka pytań, a następnie zaczęła pokazywać je chłopcu tak, by jego krewni nie byli w stanie ich zauważyć. Chłopiec kiwnięciem głowy przyznał, że potrzebuje pomocy. Na miejsce wezwana została policja. Jak ustalono, 11-letnie dziecko było wielokrotnie torturowane. Regularnie odmawiano mu też jedzenia i picia wskutek czego miał dwudziestokilogramową niedowagę.
Reakcje świadków
Czasami czujność i brak obojętności świadków pozwala udzielić ratunku nawet w sytuacjach, gdy potrzebująca osoba nie jest w stanie przekazać prośby o pomocy. W 2011 roku odpowiednia reakcja Shelii Fedrick, stewardessy linii Alaska Airlines, pomogła uratować nastolatkę, która padła ofiarą handlu ludźmi. Jak relacjonowała Fedrick, podczas lotu jej uwagę zwróciła para pasażerów - dziewczynka, wyglądająca "jakby przeszła przez piekło", i siedzący obok niej dobrze ubrany mężczyzna.
Zaniepokojona tym widokiem stewardessa postanowiła działać. Zostawiła w jednej z toalet kartkę z pytaniem, czy dziewczynka potrzebuje pomocy. Następnie podeszła do niej i wyszeptała jej na ucho, by w trakcie lotu udała się do tej właśnie toalety. W ten sposób nastolatka zamieściła na kartce odpowiedź, która potwierdziła podejrzenia pracownicy Alaska Airlines. Informację tę przekazano pilotowi, który z kolei zawiadomił policję. Funkcjonariusze zjawili się na lotnisku i ujęli mężczyznę natychmiast po wylądowaniu samolotu.
Podobna sytuacja miała miejsce 16 maja, kiedy to widok dwójki pasażerów również wzbudził podejrzenia stewardessy linii American Airlines. Kobieta nie zdecydowała się na bezpośrednią reakcję, ale zawiadomiła o swoich podejrzeniach służby, które zatrzymały podróżujących bezpośrednio po wylądowaniu. W tym wypadku okazało się, że obawy pracownicy American Airlines były bezpodstawne - para okazała się ojcem podróżującym z 13-letnią córką. Para, dłużej nie niepokojona, została przeproszona i wypuszczona z lotniska, czujna reakcja stewardessy była jednak prawidłowa.
ZOBACZ TEŻ: Leciał z 13-latką, uznano go za handlarza ludźmi. "Myślałem, że takie rzeczy w podróży robią tata i córka"
Listy z apelem o ratunek
Niejednokrotnie apele o pomoc nie dotyczą tylko jednostek, a całych grup potrzebujących. W listopadzie 2022 roku media obiegła treść listu opisującego warunki w centrum recepcyjnym dla migrantów w angielskim Manston, przerzuconego przez płot przez przebywającą w nim dziewczynkę. Kartka z prośbą o pomoc trafiła do dziennikarzy. "Pięćdziesiąt rodzin przebywa w tym budynku od 30 dni, nie czujemy się zbyt dobrze i żyjemy w trudnych warunkach. Niektórzy z nas są bardzo chorzy" - stwierdzali jej autorzy. "Chcemy z wami porozmawiać, ale nie pozwalają nam wyjść na zewnątrz (...) Bardzo potrzebujemy waszej pomocy, prosimy pomóżcie" - dodali, zwracając się bezpośrednio do pracowników mediów. List okazał się skuteczny, a sytuacja migrantów w tym ośrodku w kolejnych dniach stała się jednym z głównych tematów w brytyjskich mediach.
Podobne prośby o pomoc wysyłali w świat także m.in. pracownicy azjatyckich fabryk. Jedną z nich w kwietniu 2014 roku znalazła w nowo kupionej materiałowej torbie na zakupy Stephanie Wilson. "Pomocy, pomocy, pomocy! Jesteśmy źle traktowani i pracujemy jak niewolnicy 13 godzin każdego dnia przy produkcji tych worków w więziennej fabryce" - napisano na niewielkiej kartce. Została ona przekazana fundacji działającej w obronie praw człowieka w chińskich więzieniach, dzięki czemu do autora listu dotarli dziennikarze. W dwugodzinnej rozmowie telefonicznej zdradził on okoliczności napisania wiadomości i opisał ciężkie warunki, w jakich zmuszony był pracować.
Podobną wiadomość, zapisaną na świątecznej kartce zakupionej w supermarkecie, odkryła w 2019 roku sześciolatka z Wielkiej Brytanii. Sprawa została nagłośniona. W konsekwencji sieć sklepów zdecydowała się na wszczęcie dochodzenia i efekcie wstrzymanie współpracy z fabryką, w której wykonano kartkę. Kilka miesięcy później podobna historia zdarzyła się także w Polsce. Mieszkanka Barcina odkryła tajemniczy list z prośbą o pomoc ukryty w kieszeni w jednej ze sprzedawanych w dyskoncie kurtek. List, zapisany po chińsku, okazał się również być wezwaniem o pomoc, a dzięki zawarciu w nim numeru telefonu udało się skontaktować z żoną jego autora.
Źródło: TVN24.pl, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Orlando Police Department/Shutterstock