Joanna Makowiecka-Gatza, przewodnicząca Rady Pracodawców RP, komentowała w "Jeden na jeden" w TVN24 pomysł rządu, aby wprowadzić jednorazowy dodatek węglowy w wysokości trzech tysięcy złotych. - To, że to będzie proinflacyjne, to na pewno. Natomiast jeżeliby to celowało do ludzi, którzy naprawdę są na skraju ubóstwa, to wydaje mi się, że to jest moment, kiedy rząd powinien zadziałać - stwierdziła. Dodała jednak, że problemem jest tu brak kryteriów dochodowych, bo "niepotrzebnie wydajemy te pieniądze, które są nam potrzebne gdzie indziej".
Rząd chce wprowadzić jednorazowy dodatek węglowy w wysokości trzech tysięcy złotych. Dodatek będzie przysługiwał gospodarstwom, gdzie głównym źródłem ogrzewania jest piec na węgiel.
Dodatek przysługiwać będzie gospodarstwu domowemu, gdzie głównym źródłem ogrzewania jest kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe, zasilane węglem kamiennym, brykietem lub peletem zawierającymi co najmniej 85 procent węgla kamiennego.
Przewodnicząca Rady Pracodawców RP o braku kryteriów dochodowych
Rządową propozycję komentowała w "Jeden na jeden" w TVN24 Joanna Makowiecka-Gatza, przewodnicząca Rady Pracodawców RP. Jak stwierdziła, "to jest kolejny z pomysłów ratowania, bo rząd jest dzisiaj pod dużą presją społeczną".
Przypomniała, że niedawno rząd wycofał się z poprzedniego planu, dopłat dla sprzedawców węgla. - Tydzień temu rząd wykreował sytuację, która była ekonomicznie nie do przyjęcia - jak rozumiem - przez firmy, które tym węglem handlują - mówiła dalej.
- Jeżeli prawdą jest to, o czym można przeczytać, to jest po prostu absurdalne założenie. No i tydzień później mamy dopłatę, która jest kierowana do indywidualnych domostw, gospodarstw domowych i ona chyba lepiej w tym zakresie jest kierowana. Problemem jest to, że ona dotyczy wszystkich. To jest pewien systemowy pomysł rządu, czyli szybkie rozwiązania. Działa narracja szybkich działań, ona jest chyba nadrzędna i w efekcie mamy rozwiązania, które dotyczą wszystkich, a niekoniecznie powinny dotyczyć wszystkich - dodała.
- To, że to będzie proinflacyjne, to na pewno. Natomiast jeżeliby to celowało do ludzi, którzy naprawdę są na skraju ubóstwa, to wydaje mi się, że to jest moment, kiedy rząd powinien zadziałać - mówiła.
Dodała jednak, że przy braku stosowania kryteriów finansowych "niepotrzebnie wydajemy te pieniądze, które są nam potrzebne gdzie indziej".
Makowiecka-Gatza o KPO
Makowiecka-Gatza mówiła szerzej o sytuacji gospodarczej Polski, także w kontekście pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, które do tej pory nie popłynęły do naszego kraju.
- My jako Polska przez ten kryzys przejdziemy, bo nie przez jeden już przechodziliśmy, jestem w tym zakresie dobrej myśli. Mamy jednak zaniechania w restrukturyzacji miksu energetycznego, inwestycji w rozwiązania, które będą niskoemisyjne, jeśli my tego nie zrobimy i jeśli nie wykorzystamy do tego KPO (...), to zostaniemy mocno z tyłu. Jestem przekonana, bo często rozmawiam z inwestorami zagranicznymi, że będą nas omijać, dlatego, że nie spełnimy taksonomii, która jest wymagana przy inwestycjach - powiedziała.
- Można powiedzieć, że jeszcze dzisiaj Polska jest w budowie, jest to bardzo trudny plac budowy, bo nasze kontrakty są nierentowne, w dużej mierze ze względu na ogromne wzrosty cen. Jeśli nie uruchomimy takiego programu inwestycyjnego, a KPO jest tu po prostu konieczny, to nastąpi nie tylko stagnacja, ale nastąpi naprawdę dziura inwestycyjna, (...), będziemy mieli do czynienia ze stagnacją, pewnie ze stagflacją, a być może też z zapaścią energetyczną, bo po prostu w ten sposób zadziałają mechanizmy makroekonomiczne - tłumaczyła.
Dodała, że "jeśli gdzieś mamy podkreślić rację stanu, to właśnie w tym temacie". - W mojej ocenie jest jednak więcej ludzi, którzy rozsądnie myślą i nie powinniśmy być szantażowani przez grupę tych, którzy myślą inaczej, co jest ogromnym zaniechaniem i będzie ogromnym błędem i kosztem dla Polski - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24