To kompromitacja prokuratury - mówią zgodnie karniści, którzy komentują sprawę kierowcy, który urządził nocny rajd ulicami Warszawy. Policja już w niedzielę wytypowała osoby, które mogły siedzieć za kierownicą sportowego BMW, jednak do tej pory nikt nie został zatrzymany. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, ale jak mówił jej rzecznik - nie ma podstaw, by postawić komuś zarzuty.
W piątek w internecie pojawił się kilkunastominutowy film, nagrany dzień wcześniej, na którym widać, jak kierowca łamie wiele przepisów m.in. jedzie pod prąd, wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle, prowadzi z dużą prędkością slalomem między innymi autami. W pewnym momencie mówi: "zapier***amy właśnie po mieście, kur*a, się ganiamy z chłopakami...". Biegły sądowy, który widział nagranie, ocenił, że kierowca BMW musiał w niektórych miejscach jechać około 200 km/h.
W niedzielę na podstawie zapisów monitoringu policja wytypowała nazwiska dwóch osób, które mogły siedzieć za kierownicą BMW M3. W poniedziałek Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji poinformował, że policja ustaliła tożsamość kierowcy. Mówił wówczas, że możliwe jest jego zatrzymanie. Jak ustalili dziennikarze TVN24 chodzi o Roberta N., pseudonim Frog.
Także w poniedziałek mł. insp. Marek Konkolewski z KGP mówił: - Proszę mi wierzyć, prędzej czy później zapukamy do drzwi osoby, która naszym zdaniem popełniła to wykroczenie.
Prokuratura wszczyna śledztwo
We wtorek warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie mężczyzny. Postępowanie dotyczy sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi do ośmiu lat więzienia.
Jednak - jak poinformował w środę Przemysław Nowak, rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie - nie ma podstaw do zatrzymania kierowcy. Nowak zaznaczył, że "nie jest oczywiste, by kierowca popełnił przestępstwo". - Prokurator nie podejmuje pochopnych decyzji - tłumaczył.
"Kompromitacja" prokuratury
Kierowca wciąż pozostaje na wolności, co dziwi niektórych karnistów.
Zdaniem Piotra Kruszyńskiego wypowiedzi prokuratury ws. pirata drogowego tylko ją kompromitują. - Może prokurator czeka, aż on zabije 20 osób, wtedy pokaże lwi pazur - komentował Kruszyński.
Dla Zbigniewa Ćwiąkalskiego, byłego ministra sprawiedliwości, sprawa ta jest oczywista i kierowca powinien już usłyszeć zarzuty. - Po to jest prawo karne, żeby móc mieć zastosowanie do tej sytuacji - powiedział Ćwiąkalski.
Tymczasem na razie postępowanie prokuratury prowadzone jest w sprawie, a nie przeciw komuś.
- W normalnych warunkach kierowca, który przekroczy prędkość, dostaje mandat i zdjęcie z bardzo wyraźnym wizerunkiem kierującego. A tutaj są jakieś dość duże problemy - zauważył prawnik.
"Kolejny dzień mija i nic"
W ocenie Ćwiąkalskiego do stwierdzenia, czy doszło do przestępstwa, nie są potrzebni nawet biegli. - Dla mnie, gdyby nie uczestnicy ruchu, którzy hamowali, uciekali na pobocze, to katastrofa byłaby jak drut - mówił. - Ten kierowca stwarzał realne zagrożenie. On już nic więcej nie musiał robić - podkreślał Ćwiąkalski. Jak mówił, zachowanie mężczyzny to ewidentne przestępstwo. - Nie do końca wiem dlaczego jeszcze nie został zatrzymany, skoro [policja mówi] już go mamy, już go namierzyliśmy, już mamy materiały, a nagle okazuje się, że kolejny dzień mija i nic - mówił.
Problemem - jak mówił - jest chaos w przekazie prokuratury i policji. Jego zdaniem, sprawie powinien dokładniej przyjrzeć się szef MSW, Bartłomiej Sienkiewicz. - Jeżeli z tym sobie nie radzimy, to pytanie z czym sobie radzimy - pytał Ćwiąkalski.
Autor: db/ ola/zp / Źródło: tvn24