Od zarania rozkręcającego się biznesu w Polsce pamiętam go jako związanego z radami nadzorczymi. Funkcjonował w otoczeniu biznesu i w biznesie. Za tym idą pieniądze, więc nie widzę powodów, dla których miałby nie brać tych pieniędzy - powiedział w "Kropce nad i" były premier Józef Oleksy, komentując zatrzymanie byłego szefa UOP Gromosława C. Podkreślił jednak, że "nie ma powodu uważać, że robił to nielegalnie".
Zdaniem Oleksego po 1989 roku tak swobodne funkcjonowanie w biznesie to była rzadkość, ale Gromosław C. "miał renomę profesjonalisty i jego środowisko niespecjalnie się temu dziwiło, że po służbie pojawił się w biznesie".- Takie kompetencje w początkach gospodarki rynkowej były pożądane. Zwłaszcza w zagranicznych firmach, które mało znały tutejszy rynek - powiedział Oleksy.
Zaskoczenie
Były premier podkreślił, że informacja o zatrzymaniu C. bardzo go zaskoczyła, "bo to nie jest codzienność, żeby szefa służb specjalnych i funkcjonariusza wywiadu zatrzymywać w sposób tak stanowczy i nagły". - Zakładam, że prokuratura miała mocne dowody. Jeśli niezależna prokuratura podejmuje tego typu działania, to musi mieć świadomość, że musi się rozliczyć z dowodów i zarzutów - stwierdził Oleksy.
Były marszałek Sejmu skomentował też decyzję śledczych, którzy zgodzili się na poręczenie majątkowe w zamian za areszt. I tłumaczył: - Albo prokuratura zebrała takie dowody, że nie obawia się mataczenia, albo przyjęto zasadę, że w pewnych typach zarzutów w ogólnie nie jest potrzebny areszt - zaznaczył Oleksy.
Polska prywatyzacja
Były premier ocenił, że wokół polskiej prywatyzacji pojawiło się bardzo wiele zarzutów i podejrzliwości. Jego zdaniem, właśnie wtedy służby specjalne nie do końca spełniły swoje zadanie. - Cała prywatyzacja miała przydomek złodziejskiej. Przy prywatyzacji Stoenu pamiętam awanturę, która się toczyła. Polska gospodarka w dobie prywatyzacji i zmian własnościowych nie była dobrze ubezpieczana przez służby. One bawiły się wtedy różnymi inny sprawami - polityką, prowokacjami - stwierdził Oleksy.
I przypomniał aferę wokół własnej osoby (tzw. aferę Olina - red.). Właśnie wtedy Gromosław C. był szefem UOP. - To nie była jego chwalebna akcja, ale on się trzymał z boku. Mówił to w sądzie. Pomimo tego ponosi odpowiedzialność za to, że był obecny w okresie przygotowywania prowokacji i firmował różne posunięcia służbowe z tym związane - podsumował polityk.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24