Konsekwentnie prezes Jarosław Kaczyński po prawej stronie areny politycznej ma niekwestionowane przywództwo - powiedział w "Kropce nad i" profesor Waldemar Paruch, komentując sytuację w obozie władzy po decyzjach w sprawie unijnego pakietu budżetowego. Zdaniem profesora Aleksandra Smolara w koalicji rządzącej trwa "proces rozkładu i pogłębiającego się chaosu". - Problem Brukseli i decyzji, które zapadły, ich konsekwencji, będzie jeszcze oddziaływał na procesy rozkładowe - dodał.
Minister sprawiedliwości i lider Solidarnej Polski wchodzącej w skład obozu rządzącego Zbigniew Ziobro krytycznie ocenił wynegocjowane przez premiera Mateusza Morawieckiego w Brukseli porozumienie w sprawie unijnego budżetu i funduszu odbudowy po pandemii. Ostatecznie o ratyfikowaniu ustaleń szczytu Rady Europejskiej zdecyduje Sejm, a Solidarna Polska zapowiedziała, że zagłosuje przeciwko ustaleniom.
Ponadto w sobotę zarząd partii Ziobry głosował nad pozostaniem lub wyjściem z koalicji rządzącej. Stosunkiem głosów 12 do 8 zdecydował o pozostaniu w niej.
Smolar: w obozie, który dążył do centralizacji władzy, mamy proces rozkładu i pogłębiającego się chaosu
O niezgodzie w obozie władzy w kontekście unijnych ustaleń oraz pozycji politycznej prezesa PiS, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego rozmawiali w "Kropce nad i " w TVN24 były szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych, obecny przewodniczący zespołu doradczego ds. rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego profesor Waldemar Paruch i profesor Aleksander Smolar, doradca zarządu Fundacji im. Stefana Batorego i były prezes tej fundacji.
- Mamy w obozie, który dążył do centralizacji władzy, do skupienia władzy, do skupienia władzy poza rządem - Jarosław Kaczyński był na Nowogrodzkiej, a nie w rządzie - w tej chwili proces rozkładu i pogłębiającego się chaosu - ocenił Smolar.
- Tutaj problem Brukseli i decyzji, które zapadły, ich konsekwencji, będzie jeszcze oddziaływał na procesy rozkładowe. Chociażby ze względu na postawę ministra Ziobry i jego zwolenników - mówił.
CZYTAJ TAKŻE: Minister zapowiada skargę do TSUE na mechanizm praworządności. "To wyłącznie korzystanie ze swoich praw" >>>
"Kaczyński po prawej stronie areny politycznej ma niekwestionowane przywództwo"
Paruch ocenił zaś, że "konsekwentnie prezes Jarosław Kaczyński po prawej stronie areny politycznej ma niekwestionowane przywództwo".
Przyznał, że "inaczej akcenty w dyskusji brukselskiej rozkładali trzej liderzy koalicyjni Zjednoczonej Prawicy". - Zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i liderzy dwóch stronnictw mniejszych, czyli Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro - wyjaśniał.
Jego zdaniem "te różnice pozostały" i "dotyczyły przede wszystkim kwestii taktycznych, ale i także trochę innego stosunku do linii strategicznej, jaką zaprezentował Jarosław Kaczyński". - Bo pamiętajmy, że tę linię strategiczną ogłosił Jarosław Kaczyński w swoich wywiadach prasowych. Premier był w tej materii wykonawcą pewnego pomysłu politycznego, w którym groźba weta była przede wszystkim elementem negocjacyjnym - powiedział Paruch.
Paruch: trzy kwestie złożyły się na wyraźny spadek sondażowy
Z sondażu poparcia dla ugrupowań politycznych przeprowadzonego przez Kantar wynika, że w wyborach parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość wraz z koalicjantami oraz Koalicja Obywatelska uzyskałyby po 25 procent głosów. Według badania w Sejmie znalazłyby się także Ruch Polska 2050 Szymona Hołowni, Lewica, Konfederacja i PSL.
Zdaniem Parucha, "trzy kwestie się złożyły na ten wyraźny spadek sondażowy" PiS. - Kwestia pierwsza to jest problem pandemii oczywiście. To jest obiektywnie trudna sytuacja w każdym państwie Unii Europejskiej - uznał.
Zauważył również, że sondażowy spadek zaczął się, kiedy "weszła na agendę polityczną 'Piątka dla zwierząt'". - To ona według pomiarów Centrum Badania Opinii Społecznej spowodowała znaczne straty w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości. W elektoracie, który jest mierzony za pomocą różnych parametrów socjologicznych i ekonomicznych. To on zaczął powątpiewać w to, czy partia, na którą do tej pory głosował od 2015 roku w różnych elekcjach (…) zrealizowała jego oczekiwania społeczne - wyjaśniał politolog.
Jak zauważył, "do tego doszło orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego" z dnia 22 października w sprawie tak zwanej aborcji eugenicznej. - Patrząc od strony politycznej, w zupełności się zgadzam, że dobór terminu 22 października w dobie pandemii (…) był błędem politycznym. Ale z drugiej strony jest pytanie, na ile możemy przypisywać błędy polityczne Trybunałowi Konstytucyjnemu, który jednak jest organem powiedzmy sądowym - mówił.
Paruch ocenił także, że "ruszanie tego tematu, przy w nastrojach społecznych, kiedy ponad 70 procent respondentów w różnych badaniach od bardzo wielu lat opowiadało się za utrzymaniem ładu w tej materii ustanowionego w 1993 roku, siłą rzeczy było błędem politycznym".
Od 22 października w całej Polsce trwają protesty związane z wydanym tego dnia orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. TK, kierowany przez Julię Przyłębską, orzekł, że przepis tak zwanej ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku zezwalający na przerwanie ciąży w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Przepis straci moc wraz z publikacją wyroku, ale ten nie został jak dotąd ogłoszony w Dzienniku Ustaw.
Smolar: w wielu krajach w okresie pandemii pozycja władzy wzrasta
Smolar również przyznał, iż "ogólnie pandemia ma bardzo istotny wpływ" na sondażowe poparcie. - Chociaż w wielu krajach w okresie pandemii pozycja władzy - która właśnie daje ludziom poczucie bezpieczeństwa - wzrasta często. To nie jest tak, że jest jakiś konieczny związek między pandemią a spadkiem popularności - mówił. Niemniej uznał, że "to jest czynnik, który na pewno odegrał tu rolę".
Jak mówił doradca zarządu Fundacji im. Stefana Batorego, "'Piątka dla zwierząt' odegrała rolę, zwłaszcza jeżeli chodzi o elektorat wiejski". - Dane socjologiczne z różnych badań to pokazują - zwrócił uwagę.
- Natomiast również ten protest, bunt po 22 października odegrał rolę. Są badania, które pokazują, że nawet w elektoracie PiS-u – to jest oczywiście mniejszościowe – jest poparcie dla tych manifestacji. Już nie mówię o zwolennikach innych partii politycznych – powiedział Smolar.
"W ostatnich latach z takimi zjawiskami społecznymi nie mieliśmy do czynienia"
Goście "Kropki nad i" komentowali także same manifestacje, będące wyrazem sprzeciwu wobec wyroku zaostrzającego prawo aborcyjne.
Paruch ocenił, że "protesty miały dwie fazy". - Ta faza pierwsza (była - red.) w pierwszych dniach po 22 października, która według szacunków objęła około pół miliona manifestujących w różnych miastach i miasteczkach w Polsce, co było zjawiskiem bardzo wyjątkowym - wskazywał. Podkreślił, że "w ostatnich latach z takimi zjawiskami społecznymi nie mieliśmy do czynienia".
- Natomiast faza druga, którą widzimy przez ostatnie dni, nawet tygodnie - czyli bardzo wyraźna barbaryzacja tych manifestacji (…) - spowodowała zasadnicze zawężenie i ilości manifestujących, i ośrodków, gdzie te manifestacje się odbywają - kontynuował.
Jego zdaniem "zanikły tego typu protesty, ponieważ okazało się, że hasła pierwotne z 22, 23 i 24 października zostały teraz po prostu zgubione". - Tu dominują hasła jednoznacznie polityczne, generalnie jedno: odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy. Pod tymi hasłami nie da się już wyprowadzić na ulice pół miliona manifestantów w miastach i miasteczkach, jest to po prostu niemożliwe - powiedział Paruch.
"Barbaryzacja to była odpowiedź na przemoc"
Zdaniem Smolara, "barbaryzacja to była odpowiedź na przemoc". - Przemoc werbalną i fizyczną - mówił. - Warto sobie przypomnieć parę wystąpień Jarosława Kaczyńskiego w Sejmie do społeczeństwa. Wulgarność tych przemówień, przemoc w nich zawarta była bez porównania czymś gorszym niż te słowa na "p", czy na "j", które padały w czasie manifestacji - ocenił.
Dodał także, że na Zachodzie "w czasie masowych manifestacji dochodzi do palenia samochodów czy budowania barykad". - W Polsce nic takiego nie było, nie było żadnej przemocy w manifestacjach. Przemoc była wyłącznie w obozie władzy. Werbalna przede wszystkim ze strony Jarosława Kaczyńskiego, który w sposób oczywisty nie panuje nad sobą - kontynuował gość TVN24.
Według niego "nie jest też prawdą, że były tu jakieś dwie zasadnicze fazy". Według niego pojawienie się innych, dodatkowych haseł "świadczy o pogłębieniu obywatelskiego charakteru tych manifestacji".
Smolar przekonywał, że z momentami, kiedy następuję pewne falowanie i ruch słabnie "mamy do czynienia w przypadku każdej tego typu inicjatywy".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24