Ukraina została zaatakowana przez Rosję w nocy z środy na czwartek. Władimir Putin wydał rozkaz przeprowadzenia specjalnej operacji wojskowej. W czwartek do ataków dochodziło w wielu regionach i miastach. W piątek nad ranem eksplozje miały miejsce w Kijowie.
ATAK ROSJI NA UKRAINĘ. CZYTAJ RELACJĘ W TVN24.PL >>>
Medyka. Kilka godzin oczekiwania na wejście i wjazd do Polski
Po rosyjskim ataku na Ukrainę wiele osób postanowiło uciekać. Ukraińcy kierują się m.in. do Polski. Są też tacy, którzy z Polski chcą wyjechać do Ukrainy. Jak przekazała w piątek Straż Graniczna, minionej doby do Polski, przez granicę z Ukrainą, wjechało 29 tysięcy osób. Z naszego kraju - według informacji służb granicznych - wyjechało ponad dziewięć tysięcy osób.
Na przejściu granicznym w Medyce (woj. podkarpackie) jest Marcin Kwaśny, reporter TVN24. - Sytuacja z godziny na godzinę staje się coraz bardziej dynamiczna. Pojawia się tu coraz więcej osób. My sami utknęliśmy w korku w kierunku przejścia granicznego. Mnóstwo osób wraca do Ukrainy, aby walczyć o swój kraj. W czwartek rozmawiałem z tymi, którzy stali w korku i mówili, że wracają, bo nie zostawią swoich bliskich - mówił Kwaśny.
- Żona powiedziała mi, że kolejka jest strasznie długa. Dla osób pieszych - dwa kilometry. Kolejka samochodów to 15 kilometrów - mówił w czwartkowy wieczór mężczyzna, który czekał na żonę, która na kilka dni wyjechała odwiedzić rodziców w Ukrainie.
W czwartek, jak podawali pogranicznicy, ruch na przejściach granicznych nie był znacznie większy niż zazwyczaj. W piątek się to zmieniło. Polska Straż Graniczna już nie informuje, jak duża jest kolejka do przejścia.
Z informacji reportera TVN24 wynika, że osoby, które próbują dostać się do Polski na pieszo muszą stać nawet 10 godzin w kolejce po ukraińskiej stronie. - Na początek kolejki przepuszczane są rodziny z dziećmi, a takich rodzin jest całe mnóstwo - relacjonował w piątkowy poranek Kwaśny. I dodawał, że także ci, którzy do Polski chcą wjechać samochodem w kolejce muszą spędzić po kilka godzin.
Ruch jest też wzmożony w drugą stronę - wiele osób zdecydowało się wrócić do Ukrainy, by dołączyć do walki z Rosją. Większość z nich porusza się samochodami na polskich numerach rejestracyjnych, część przyjechała z innych krajów Unii Europejskiej.
Na przejściu granicznym czekają na swoich bliskich
Jak przekazuje PAP, tysiące osób z całej Polski przyjechało w piątek na przejście graniczne z Ukrainą w Medyce na Podkarpaciu, żeby odebrać swoich bliskich i znajomych, którzy uciekają przed wojną. Czekają na nich całe rodziny, przede wszystkim kobiety z małymi dziećmi.
- Kolejne osoby, które pieszo przekraczają granicę w zdecydowanej większości znajdują tutaj kogoś bliskiego: przyjaciół, rodzinę, kogoś kto po tych ludzi do Medyki przyjechał. Osoby, z którymi rozmawiałem mówią, że taki właśnie scenariusz jest najczęstszy - relacjonował Kwaśny.
Jedną z osób czekających na bliskich przy granicy z nich jest pan Marek z Warszawy. Mężczyzna od północy w piątek czeka na parkingu przed kościołem w Medyce na rodzinę swojej narzeczonej, która zbliża się już do granicy.
Pan Marek przyjechał do Medyki z Warszawy, był na miejscu w piątek około północy. Jak powiedział w rozmowie z dziennikarzem PAP, już wtedy dojazd do przejścia był utrudniony - było bardzo dużo samochodów z całej Polski .- Moja narzeczona jest Ukrainką, czekam na jej kuzynkę oraz teściową. Wiem, że zbliżają się do przejścia w Medyce – dodał.
Mężczyzna podkreślił, że razem z kuzynką i teściową podróżowały jeszcze dwie osoby, kobieta i Ukrainiec, ale strażnicy graniczni nie puszczają mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat. Dlatego oni zawrócili na Ukrainę.
- Z informacji, które mam od rodziny żony, która mieszka w okolicach Lwowa, tam wciąż słychać wybuchy i jest niespokojnie – powiedział pan Marek. Dodał, że większość mieszkańców po wybuchu wojny schowała się w domach, miasta i wioski opustoszały.
Wolontariusze na miejscu podają ciepłe napoje i jedzenie. Niektóre z osób, które przekroczyły granicę wsiadają do autobusu podstawionego przez straż pożarną, który transportuje ich do punktu recepcyjnego, działającego w pobliskiej hali sportowej.
Czytaj też: Pomoc dla obywateli Ukrainy. Na jakich warunkach można wjechać do Polski i gdzie można uzyskać pomoc?
Straż Graniczna: zgłosiły się pierwsze osoby, które chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową
Na Podkarpaciu wszystkie przejścia graniczne z Ukrainą działają. Ruch na nich jest wzmożony. Zgłosiły się pierwsze osoby, które ubiegają się o ochronę międzynarodową – powiedział PAP w piątek rano rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu Piotr Zakielarz. Dodał, że na każdym przejściu pracują dodatkowi funkcjonariusze. - Chcemy, żeby te odprawy, których jest sporo, odbywały się w miarę na bieżąco - powiedział. Zakielarz podkreślił, że do SG zgłosiły się pierwsze osoby, które chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową. - Zajęliśmy się nimi zgodnie z procedurami - podkreślił.
Przedstawiciel SG podkreślił w rozmowie z PAP, że mimo dużego ruchu na przejściach granicznych, strażnicy wciąż kontrolują, czy nie jest nielegalnie przekraczana tzw. zielona granica. Jak dodał, wprowadzone przez rząd ułatwienia - m.in. brak kwarantanny czy zaświadczenia o szczepieniu na COVID-19 - znacznie usprawniły odprawy. Rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego Michał Mielniczuk w rozmowie z PAP powiedział, że do wszystkich punktów recepcyjnych, które działają w regionie, zgłosiły się osoby, które otrzymają niezbędną pomoc. - Zdecydowana większość tych osób po otrzymaniu takiej pomocy np. jak ciepły posiłek same ruszą w dalszą, zaplanowaną podróż m.in. do znajomych w Polsce. Są też osoby, które zostały przewiezione przez autobusy do miejsc tymczasowych, które zostały zorganizowane w innych województwach - zaznaczył Mielniczuk.
Wyprzedane bilety na pociągi
Część uchodźców przybywa do Polski pociągiem. Na dworcu kolejowym w Rzeszowie strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej rozdają pasażerom pociągów przejeżdżającym z Ukrainy kanapki, wodę mineralną, pączki. Wspierają ich pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Towarzystwo Pomocy im. św. brata Alberta. Jak zaznaczył komendant miejski Ochotniczej Straży Pożarnej w Rzeszowie Janusz Bułdak, "akcja trwa od godzin popołudniowych w czwartek".
- Wczoraj przyjęliśmy trzy pociągi, a dzisiaj już cztery. Jest zainteresowanie. Nie można powiedzieć, że nic nie robimy - mówił.
Dodał, że w Rzeszowie działa 12 jednostek OSP. - Rotujemy się. Poszczególne pociągi obsługują kolejne jednostki – tłumaczy komendant Bułdak.
Na dworcu w Przemyślu zorganizowano natomiast dodatkowy punkt recepcyjny dla uchodźców. Jak donosi obecny na miejscu reporter TVN24 Bartłomiej Ślak, w piątkowe przedpołudnie na przemyskim dworcu jest spokojniej niż było w czwartek. Trwa oczekiwanie między innymi na opóźniony pociąg z Odessy.
Na dworcu Ukraińcy mogą między innymi uzyskać informację o noclegu, kupić kartę do telefonu i przesiąść się w kolejny pociąg, który zawiezie ich w głąb Polski lub za granicę. W hali dworca rozstawiono też leżanki dla potrzebujących odpoczynku podróżnych, jest jedzenie i woda.
Choć pociągi są obecnie najszybszym środkiem transportu pozwalającym wydostać się z Ukrainy, to nie każdy zdoła z nich skorzystać. Bilety na najbliższe trzy pociągi przekraczające granicę są wyprzedane, następne wolne są na czwartek.
Infolinia dla uchodźców
Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało o utworzeniu infolinii dla obywateli Ukrainy, którzy przekraczają polską granicę. Informacje o pomocy dla obywateli Ukrainy po przekroczeniu granicy polskiej dostępne są pod numerem infolinii Urzędu do Spraw Cudzoziemców: +48 47 721 75 75.
Resort przypomina też, że działa specjalna infolinia dla polskich obywateli oraz posiadaczy Karty Polaka przebywających na Ukrainie: +48 22 523 88 80.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Autorka/Autor: tam, wini
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24