Reporter TVN24 Konrad Borusiewicz przyznał w "Faktach po Faktach", że w czasie swojego pobytu w Ukrainie, gdzie relacjonował wojnę i pracował nad dokumentem "Ruski mir", widział "rzeczy absolutnie niepojęte". - Cały czas na pewno jeszcze gdzieś we mnie osiadają, bo to treść ciężkostrawna - dodał. Agnieszka Lichnerowicz z Radia TOK FM, która również wróciła z atakowanego przez Rosjan kraju, zwracała uwagę, jak "niesamowicie zadziałały" ukraińskie instytucje państwowe.
Reporter TVN24 i autor filmu dokumentalnego "Ruski mir" Konrad Borusiewicz oraz dziennikarka Agnieszka Lichnerowicz z Radia TOK FM mówili w "Faktach po Faktach" w TVN24 o tym, co widzieli podczas swojego pobytu w Ukrainie w czasie rosyjskiej inwazji.
- Nie sądziłem, że za naszego życia będziemy oglądać obrazy rodem z tych, o których uczyliśmy się w podstawówce, kiedy na lekcjach historii mówiono nam o drugiej wojnie światowej - przyznał Borusiewicz. Mówił, że były to "rzeczy absolutnie niepojęte, które cały czas na pewno jeszcze gdzieś we mnie osiadają, bo to treść ciężkostrawna".
- Jestem pewien, że ten przekaz - jakkolwiek bogaty by nie był - który dociera do Polaków, czy też do innych miejsc gdzieś za granicą z Ukrainy przez media, przez rozmowy, innego rodzaju doniesienia, na pewno nie oddaje pełni tragedii wojny, która dzieje się w u naszych sąsiadów. Jest to coś nie do pomyślenia, kiedy na każdym kroku widzi się rzeczy po prostu najbardziej dramatyczne z najbardziej dramatycznych - opowiadał. - Kiedy się je ogląda, ma się takie wrażenie, że naprawdę wyczerpują się najpoważniejsze słowa - dodał.
Lichnerowicz: niesamowicie zadziałały instytucje w Ukrainie
Lichnerowicz zwracała zaś uwagę, że w czasie wojny "niesamowicie zadziałały instytucje państwowe" w Ukrainie. - Kolej ukraińska jeździ niemal do wszystkich miast, które nie są okupowane. Tory są bombardowane, oni stracili kilkudziesięciu pracowników, ale kolej dojeżdża - wskazała.
Opowiadała też, że "działają służby komunalne w Charkowie, tam nie ma śmieci". Jak oceniła, mówimy o bohaterstwie społeczeństwa, ale "warto zwrócić na to uwagę, że to państwo również się trzyma". - Ono opłaca emerytury, organizuje wsparcie socjalne dla tych, którzy przyjmują uchodźców wewnętrznych - zwróciła uwagę.
Lichnerowicz: ważne jest żeby zrozumieć, że w tej wojnie biorą udział miliony ludzi
Dziennikarka TOK FM mówiła również, że "ważne jest żeby zrozumieć, że w tej wojnie biorą udział miliony ludzi". - Niektórzy walcząc bezpośrednio na froncie, ale ta wojna dotyka miliony ludzi, którzy się w nią angażują - powiedziała.
Wyliczała, że między innymi "dzieci plotą sieci, ktoś organizuje transporty leków, ktoś inny siedzi w internecie i tłumaczy odezwy (Wołodymyra) Zełenskiego na języki europejskie, by dotarły do Europejczyków, ktoś inny, kto ma specjalizację IT, dokonuje mniejszych lub większych włamów", a ktoś inny udziela się jako wolontariusz.
- To jest naprawdę wielki wysiłek, wielki heroizm - oceniła.
Borusiewicz: przygotowywanie się na najgorsze scenariusze może wyjść nam tylko i wyłącznie na dobre
Reporter TVN24 był natomiast pytany, czy jego zdaniem Rosjanie mogą użyć w Ukrainie broni chemicznej lub jądrowej.
Według niego "trudno wykluczyć jakikolwiek scenariusz". - Ewentualne przygotowywanie się na najgorsze scenariusze może wyjść nam tylko i wyłącznie na dobre - ocenił.
- Mówi się o tym, że od 2014 roku prezydent (Władimir) Putin przygotowywał się do tego, co właśnie się dzieje. Nie widzieli tego zachodni przywódcy i teraz maska opadła. Ja myślę, że tej maski nigdy nie było, tylko Zachód nie potrafił dojrzeć tej prawdziwej twarzy Rosji ze względu na wygodę, ze względu na tani gaz i ropę. Jestem w stanie to zrozumieć, ale to, co dzieje się teraz, jest ceną, jaką płacimy za tę wygodę - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24