Prokuratura w Białej Podlaskiej postawiła zarzuty znęcania się nad zwierzętami organizatorowi transportu dziesięciu tygrysów z Włoch do rosyjskiego Dagestanu. Tygrysy utknęły na przejściu granicznym w Koroszczynie w województwie lubelskim. Jeden z nich padł. Jak dowiedziała się TVN24, policja zatrzymała także dwóch włoskich kierowców, którzy przewozili zwierzęta.
Zakończyła się akcja ratunkowa tygrysów, które utknęły na granicy polsko-białoruskiej w Koroszczynie (woj. lubelskie). Udało się uratować dziewięć z dziesięciu zwierząt, które zostały przewiezione do poznańskiego zoo. Dziesiąte zwierzę padło przed przybyciem pracowników ogrodu zoologicznego.
Stan jednego z uratowanych zwierząt jest bardzo ciężki.
Nie przyznał się do winy
Organizator transportu, obywatel Federacji Rosyjskiej Rinat V. został zatrzymany i doprowadzony do prokuratury w charakterze podejrzanego. Usłyszał zarzuty dotyczące znęcania się nad zwierzętami.
Według śledczych mężczyzna zorganizował transport zwierząt w nieodpowiednich dla nich warunkach, w klatkach ograniczających swobodę, nie zapewnił odpowiedniej ilości pokarmu i dostępu do wody, w wyniku czego jeden z tygrysów padł. - Podejrzany nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia, których treści nie ujawniamy - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka. Zapowiedziała, że dalszych informacji w tej sprawie prokuratura udzieli w piątek. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej.
Od soboty na granicy
Transport 10 tygrysów dotarł na przejście graniczne w Koroszczynie w sobotę, 26 października.
Jak poinformował Główny Inspektorat Weterynarii, zwierzęta zostały wysłane z Włoch 22 października z zamiarem przewiezienia ich do Dagestanu w Federacji Rosyjskiej - zgodnie z informacją umieszczoną w dokumencie INTRA wygenerowanym przez jednostkę weterynaryjną we Włoszech. Ciężarówka ze zwierzętami została przepuszczona przez polskie służby graniczne. Białoruskie służby graniczne odmówiły jednak wjazdu transportu na terytorium Białorusi, ponieważ przewoźnik nie miał wymaganych w tym kraju urzędowych certyfikatów weterynaryjnych wystawionych przez włoskie służby weterynaryjne. Dodatkowo kierowcy nie mieli aktualnych wiz. Transport został cofnięty w związku z tym do Polski, ciężarówka ze zwierzętami została zaś umieszczona na terminalu w Koroszczynie.
"Nie wiemy, jak długo potrwa leczenie"
Dziewięć tygrysów, które przeżyły, w nocy ze środy na czwartek zostało przewiezionych do zoo w Poznaniu. Dwa osobniki przetransportowano następnie do zoo w Człuchowie. Docelowo tygrysy mają trafić do azylu w Hiszpanii.
Poznańskie zoo poinformowało na portalu społecznościowym, że kondycja zwierząt jest bardzo zła, są "chude, odwodnione, z zapadniętymi oczami, futra obklejone odchodami, mają odparzenia od moczu, są w stresie, bez woli i chęci do życia". W czwartek dyrektor poznańskiego ogrodu zoologicznego Ewa Zgrabczyńska poinformowała na konferencji prasowej, że rozładunek tygrysów się zakończył i wszystkie żyją.
- Nie wiemy, jak długo potrwa leczenie, jeden z tygrysów jest w stanie bardzo ciężkim - powiedziała. Dyrektor dodała, że stan wszystkich tygrysów jest zły. - Są to zwierzęta, które podlegały w okresie długoterminowym cierpieniu fizycznemu i psychicznemu. One są wychudzone, wszystkie mają poranione i poodparzane łapy. Część zwierząt nie ma zębów. Jeden z tygrysów ma uszkodzone fragmenty pazurów i paliczków ze względu na to, że próbował wydrapać podłogę klatki - wyjaśniła.
Autor: akw//kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Zoo Poznań