Wolontariuszki schroniska dla zwierząt uwolniły skrajnie wyczerpanego i wygłodzonego psa, który przez dwa lata żył zamknięty w ciemnej komórce. Właścicielka twierdzi, że psa karmiła dobrze, a winą należy obarczyć jej syna. Teraz zwierzę szuka nowego domu.
Maks przez dwa lata żył zamknięty w ciemnej komórce na jednym z podwórek w Szczecinie. Psa uwolniły wolontariuszki schroniska. - Gdy go zobaczyłyśmy, stwierdziłyśmy, że nie może tam zostać chwili dłużej. Był w skrajnym wyczerpaniu, wygłodzeniu - powiedziała jedna z wolontariuszek Karina Mazur. Paulina Gwiazdowska-Nowacka dodała, że pies był przerażony na widok właścicielki.
Jak powiedziała weterynarz Magdalena Smól, zwierzę było zarobaczone, zapchlone i skrajnie wyniszczone, z dużą anemią. - Przez pierwszy tydzień próbowaliśmy tego psa nauczyć w ogóle jeść - opowiadała.
Właścicielka obarcza winą syna
Właścicielka tłumaczyła, że trzymała psa w komórce, ponieważ był agresywny. Twierdzi, że psa karmiła, a winą za zaniedbanie Maksa należy obaczyć jej syna. - Gdybym ja mu jeść nie dawała, nie wiem czy by do dzisiaj ten pies żył - przekonywała .
Wolontariuszki poinformowały o bestialskim traktowaniu psa policję. Teraz zwierzę szuka nowego domu.
Materiał "Faktów TVN" o uwolnieniu psa
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24