Śledztwo w sprawie afery hejterskiej przyspieszyło. Albo tam wyszły na jaw jakieś okoliczności, które są na tyle trudne dla pana Tomasza Szmydta, że zdecydował się poszukiwać ochrony politycznej aż na Białorusi, albo coś wydarzyło się podczas postępowań, które prowadzi w sądzie administracyjnym - mówiła w TVN24 mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy". Szmydt to jeden z bohaterów tak zwanej afery hejterskiej za rządów PiS.
Państwowa, propagandowa agencja informacyjna BiełTA opublikowała w poniedziałek relację z konferencji prasowej, na której polski sędzia Tomasz Szmydt poinformował, że zwrócił się do białoruskich władz o azyl. Po konferencji Szmydt rozmawiał jeszcze z białoruskimi mediami, a nagranie z fragmentem tej wypowiedzi pojawiło się na profilu "Szmydt Tomasz" na platformie X.
Sędzia mówił o "rezygnacji ze stanowiska sędziego Rzeczypospolitej Polskiej ze skutkiem natychmiastowym". - Poproszę ambasadę białoruską o przekazanie tego dokumentu stronie polskiej - oświadczył. Działania w związku z tym podjęła Prokuratura Krajowa i ABW.
Gregorczyk-Abram: środowisko prawnicze jest zaskoczone
Do sprawy odniosła się we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy". Powiedziała, że "środowisko prawnicze z całą pewnością było zaskoczone". - Postać pana Tomasza Szmydta była nam znana właśnie z afery hejterskiej. Mieliśmy już na jego temat określone zdania i na temat tego, jakim jest człowiekiem. Natomiast ta decyzja o poszukiwaniu ochrony politycznej w takim kraju, jak Białoruś, gdzie standard ochrony praw człowieka - delikatnie mówiąc - odbiega od wymarzonego, jest naprawdę ogromnym zaskoczeniem - mówiła.
- Pytanie, co takiego zadziało się w życiu pana sędziego Szmydta, że zdecydował się na tak bardzo radykalny ruch - dodała.
Zauważyła, że śledztwo w sprawie tak zwanej afery hejterskiej "przyspieszyło". - Albo tam wyszły na jaw jakieś okoliczności, które są na tyle trudne dla pana Szmydta, że zdecydował się poszukiwać ochrony politycznej aż na Białorusi, albo coś wydarzyło się podczas tych spraw, postępowań, które prowadzi w sądzie administracyjnym, które właśnie były objęte między innymi klauzulą tajności, dotyczyły służb mundurowych, służb specjalnych. Może któraś z tych dwóch rzeczy zadziała się i spowodowała, że zdecydował się po prostu uciekać z kraju - mówiła.
Pytana, do jak poważnych dla bezpieczeństwa państwa informacji ma dostęp sędzia, który pracuje w wydziale zajmującym się sprawami informacji niejawnych Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, powiedziała, że jak widać po reakcji ABW, "są to poważne informacje, inaczej nie zostałoby wszczęte postępowanie w kierunku właśnie szpiegostwa, czyli współpracy z obcym wywiadem na niekorzyść państwa i dostarczania poszczególnych informacji".
- Ten wydział, w którym orzekał pan sędzia Szmydt, zajmuje się weryfikacją na przykład odmów tak zwanych klauzul dotyczących NATO Secure, w ogóle dotyczących dostępu do informacji poufnych czy ściśle tajnych - powiedziała. - Każdy, komu odmówiono takiej informacji, musi mieć taką ścieżkę odwoławczą. Tak się składa, że ona jest w Sądzie Administracyjnym, akurat w tym wydziale i te informacje w jakimś zakresie są oczywiście do dyspozycji sędziego, muszą być do dyspozycji sędziego, bowiem każde państwo prawidłowo funkcjonujące działa w zaufaniu do sędziego, co jak widzimy w tym przypadku, mogło okazać się zgubne, bo ewidentnie coś tutaj takiego się zadziało, że tego zaufania już na pewno mieć nie możemy - dodała.
Gregorczyk-Abram: sędzia powinien mieć zarządzoną przerwę w wykonywaniu czynności orzeczniczych
Mecenas powiedziała, że dziwi, że iż WSA poinformował, że sędzia jest na urlopie. - Uważam, że ta reakcja powinna być dużo bardziej zdecydowana, bowiem nie są to informacje, pogłoski prasowe. Pan sędzia Szmydt znalazł się na Białorusi i sam o tym poinformował. (...) Powinien natychmiast mieć zarządzoną przerwę w wykonywaniu czynności orzeczniczych i nie móc wykonywać tego zawodu. Nie wiem, czemu się jeszcze to nie zadziało. Mam nadzieję, że zadzieje się to wkrótce - mówiła.
Zaznaczyła, że Szmydt "nie ma tego przymiotu niezależności i zaufania państwa do sędziego". - Kariera pana sędziego Szmydta jako sędziego polskiego jest już bez wątpienia definitywnie skończona - stwierdziła.
Afera hejterska
Sędzia Szmydt był jednym z bohaterów tzw. afery hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości, kierowanym wówczas przez Zbigniewa Ziobrę. Tę sprawę w sierpniu 2019 roku jako pierwsi opisali dziennikarze Onetu. Podali wówczas, że na komunikatorze WhatsApp działała skupiona wokół byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie sędziów sprzeciwiających się zmianom wprowadzanym przez PiS w sądach.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24