W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosił wyrok w procesie byłego szefa KPRM Tomasza Arabskiego i czworga innych urzędników w sprawie organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. Arabski został skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
W procesie tym oskarżeni zostali - poza byłym szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomaszem Arabskim - dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C.
Sąd skazał Monikę B. na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Troje pozostałych urzędników zostało uniewinnionych.
Wyrok jest nieprawomocny. Oskarżeni nie byli obecni w sądzie podczas odczytywania wyroku.
Wszyscy chcieli uniewinnienia
Wcześniej, 7 czerwca przez około trzy godziny sąd słuchał końcowych mów obrońców pięciorga oskarżonych. Wszyscy chcieli uniewinnienia swoich klientów. Wówczas, ze względu na "zawiłość sprawy" sędzia Hubert Gąsior odroczył ogłoszenie wyroku właśnie do czwartku.
Obrońca byłego szefa KPRM Tomasza Arabskiego mecenas Andrzej Bednarczyk wniósł o uniewinnienie swego klienta, tłumacząc, że jego zachowanie "absolutnie nie miało wpływu na późniejszą organizację i jakąkolwiek sferę bezpieczeństwa lotu z 10 kwietnia 2010 roku".
Jak zaznaczył, z materiału dowodowego w sprawie wynika, że rolą koordynatora było ustalanie terminów lotów najważniejszych osób w państwie i niedopuszczanie do nakładania się terminów takich lotów, co mogłoby uniemożliwić ich obsługę.
Tomasz Arabski skazany
Sąd, odczytujący w czwartek wyrok, uznał, że w okresie od 15 marca 2010 do 10 kwietnia 2010 Arabski "nie dopełnił ciążących na nim obowiązków z tytułu pełnienia funkcji koordynatora odpowiedzialnego za organizowanie lotów polskich wojskowych statków powietrznych o statusie HEAD".
Sąd stwierdził, że niedopełnienie obowiązków polegało na tym, że "w związku z planowaną na 10 kwietnia 2010 roku wizytą zagraniczną prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej orz towarzyszących mu osób na terytorium Federacji Rosyjskiej związaną z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, dopuścił do realizacji zapotrzebowania Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na wykorzystanie specjalnego transportu lotniczego samolotu Tu-154 M w tej misji oficjalnej na trasie Warszawa-Smoleńsk-Warszawa".
Jak zaznaczył sąd, Arabski "wiedział, że w Smoleńsku nie ma lotniska, na który dopuszczalne byłoby wykonanie operacji lądowania statku powietrznego o statusie HEAD, czym spowodował rzeczywiste niebezpieczeństwo powstania szkody dla interesu publicznego i interesu prywatnego poprzez stworzenie zagrożenia dla bezpiecznego wykorzystania wojskowego specjalnego transportu lotniczego przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i osoby korzystające z tego transportu w dniu 10 kwietnia 2010 roku samolotem Tu-154 M nr 101 to jest popełnienia czynu z artykułu 231 par.1 kodeksu karnego i za to na podstawie artykułu 231 paragraf 1 kodeksu karnego skazuje oskarżonego i wymierza mu karę dziesięciu miesięcy pozbawienia wolności".
"Będę zalecał mojemu klientowi złożenie apelacji"
Po wyjściu z sali rozpraw obrońca Arabskiego w rozmowie z dziennikarzami nie wykluczył złożenia apelacji od wyroku. - Po zapoznaniu się z uzasadnieniem, będę mógł w pełni poznać motywy sądu jeśli chodzi o wyrok. Będę zalecał mojemu klientowi złożenie apelacji, bo po prostu się z tym wyrokiem i argumentami sądu nie zgadzam - oświadczył mec. Bednarczyk.
Zdaniem adwokata wyrok w zakresie dotyczącym Tomasza Arabskiego jest niesprawiedliwy. - Będę zalecał złożenie apelacji, ale to zależy od mojego klienta - podkreślił. Proszony o komentarz do oceny sądu iż "do tego lotu w ogóle na tych zasadach nie powinno dojść" powiedział, że jego klient nie miał na to wpływu.
Mowy końcowe od maja
Wygłaszanie mów końcowych rozpoczęło się w połowie maja - wówczas wygłosili je prokuratorzy i większość pełnomocników oskarżycieli. Prokurator zawnioskował o karę 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata dla Arabskiego. Kar w zawieszeniu zażądał także dla pozostałych oskarżonych. Większość pełnomocników wniosła wtedy o uznanie winy pięciorga oskarżonych.
Mowy kontynuowane były w końcu maja. Wówczas ostatni z przemawiających pełnomocników bliskich ofiar, mecenas Stefan Hambura zawnioskował o karę trzech lat bezwzględnego więzienia dla Arabskiego. O zbliżone kary wnosił dla pozostałych urzędników. "Najwyższej kary" za zarzucane czyny w tej sprawie chcieli też niektórzy z przemawiających bliskich ofiar katastrofy.
Czerwińska: to jest wyrok symboliczny
Do wyroku sądu odnieśli się w Sejmie politycy.
- Uznajemy to za słuszne - komentowała wyrok rzeczniczka PiS, Anita Czerwińska. - Natomiast naszym zdaniem wyrok, który został orzeczony jest wyrokiem symbolicznym wobec tego, co się wydarzyło, wobec skali szkód, jaka została wyrządzona Polsce i wszystkim tym, którzy zginęli, 96 osobom na czele z panem prezydentem - oświadczyła Czerwińska na konferencji prasowej w Sejmie.
- Oczywiście, jest to pierwsza instancja, oczekujemy na dalszy bieg wydarzeń i ewentualne reakcje stron - dodała.
Czarnecki: dobrze, że sąd ustalił winnego
Do wyroku odniósł się także europoseł PiS Ryszard Czarnecki. - Dobrze, że sąd ustalił winnego, bo to bardzo bolesna sprawa - mówił. Jak stwierdził, "zbadanie przez wymiar sprawiedliwości mechanizmów, kto odpowiada za tak skandaliczne niedopatrzenia, było rzeczą ważną także po to, żeby wyciągnąć z tego wnioski, aby uniknąć tego typu sytuacji w przyszłości".
Siemoniak: czynienie Arabskiego odpowiedzialnym za katastrofę smoleńską jest wyjątkowo nieuczciwe
Wyrok skomentował też Tomasz Siemoniak z PO. - Uważam, że czynienie Tomasza Arabskiego odpowiedzialnym czy współodpowiedzialnym za katastrofę smoleńską jest wyjątkowo nieuczciwe. On jako szef kancelarii (premiera - red.) był odpowiedzialny za to, żeby się nie nakładały terminy wylotu samolotów i nie miał nic do czynienia z bezpieczeństwem - stwierdził.
Jak mówił, "przyczyny katastrofy samolotu zostały wskazane i w raporcie komisji (Jerzego, byłego ministra spraw wewnętrznych - red.) Millera i w opinii biegłych prokuratury". - Wciąż jest to ukrywane, bo nie pasuje tezom lansowanym, przynajmniej jakiś czas temu, przez polityków PiS-u, zwłaszcza Antoniego Macierewicza - dodał.
Trzyletni proces
Proces rozpoczął się w marcu 2016 r. Oskarżeni to, poza byłym szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomaszem Arabskim, dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Groziło im do 3 lat więzienia.
Przed sądem okręgowym w ciągu trzech lat przesłuchani w tej sprawie zostali liczni świadkowie m.in.: były premier Donald Tusk, b. szef MSZ Radosław Sikorski, wielu ówczesnych urzędników Kancelarii Prezydenta, KPRM oraz ambasady w Moskwie, a także przedstawiciele ówczesnego kierownictwa BOR i oficerowie 36. specpułku.
Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia był art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo w sprawie organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. Oskarżycielami byli bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in.: Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.
Na początku procesu do sprawy - jako "rzecznik praworządności" - przyłączyła się prokuratura. We wrześniu ubiegłego roku w związku ze zmianą stanu prawnego dotyczącego instytucji "rzecznika praworządności" przedstawiciel prokuratury złożył oświadczenie, że udział prokuratorów w tej sprawie opiera się na przepisie Kodeksu postępowania karnego stanowiącego, iż "do sprawy wszczętej na podstawie aktu oskarżenia wniesionego przez oskarżyciela posiłkowego może w każdym czasie wstąpić prokurator, stając się oskarżycielem publicznym".
Autor: mjz/adso / Źródło: TVN24, PAP