- Skrzynka, która wyglądała jak atrapa bomby, okazała się być nietypowym urządzeniem pozostawionym przez pracowników firmy, która na zlecenie MPK dokonywał prac przy torach - poinformował asp. Paweł Petrykowski, rzecznik KWP we Wrocławiu. Dziś rano ewakuowano 450 osób z okolic Ronda Reagana po tym, jak jeden z mieszkańców znalazł na przystanku tramwajowym pakunek niewiadomego pochodzenia.
O paczce powiadomił policję jeden z przechodniów, który po godzinie 8 rano znalazł ją na krawężniku przy przystanku tramwajowym. Ze względu na podejrzenie, że może to być bomba, na miejsce ściągnięto saperów, policję i straż pożarną.
Skrzynka wyglądała bardzo podejrzanie. Była zmontowana z kilku urządzeń. Miała jakiś akumulator, antenki, kabelki. To wszystko oklejone było taśmą i wyglądało na samoróbkę Paweł Petrykowski
Ostatecznie podjęto decyzję o zdetonowaniu podejrzanego pakunku na miejscu. Szybko jednak stwierdzono, że skrzynka nie jest bombą, a po zbadaniu sprawy okazało się, że jest to urządzenie pozostawione przypadkiem przez pracowników firmy, która na zlecenie Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego wykonywała w nocy prace przy torach. - Skrzynka wyglądała bardzo podejrzanie. Była zmontowana z kilku urządzeń. Miała jakiś akumulator, antenki, kabelki. To wszystko oklejone było taśmą i wyglądało na samoróbkę - mówił tvn24.pl Patrykowski tłumacząc, że łatwo było uznać urządzenie za bombę.
- Takich sygnałów nie można lekceważyć - dodał rzecznik. Firma, której pracownicy niefrasobliwie zapomnieli zabrać ze sobą skrzynkę, najprawdopodobniej nie poniosą żadnych konsekwencji za zamieszanie. - Nie można tutaj mówić o celowym działaniu tych ludzi - tłumaczył Petrykowski.
Rondo przejezdne
W czasie akcji pirotechników rondem można było przejechać, ale z ruchu wyłączono odcinek w stronę ZOO (ul. Marii Skłodowskiej–Curie), aż do pierwszego skrzyżowania.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. Reporter24