Nowe taśmy zaprzeczają twierdzeniom Jarosława Kaczyńskiego, że między nim a biznesem Srebrnej jest mur - podaje wtorkowa "Gazeta Wyborcza". Dziennik publikuje stenogram i nagranie z rozmowy austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera z Kazimierzem Kujdą, szefem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, byłym prezesem spółki Srebrna. - Cały czas musiałem chodzić do prezesa Kaczyńskiego, rozmawiać, żeby się zgodził - mówi Kujda w opublikowanej rozmowie o czasach, kiedy kierował spółką.
"Wyborcza" publikuje we wtorek stenogramy i nagrania z dwóch rozmów austriackiego biznesemena Geralda Birgfellnera z Kazimierzem Kujdą, szefem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska z czerwca 2018 roku. Odbyły się więc jeszcze przed zawieszeniem inwestycji w wieżowce K-Towers, o których była mowa na poprzednich, opublikowanych przez "GW" nagraniach.
Kujda i Birgfellner rozmawiali w siedzibie NFOŚ.
Jak twierdzi gazeta, "nowe taśmy zaprzeczają twierdzeniom Jarosława Kaczyńskiego, że między nim a biznesem Srebrnej jest mur". Mają też "stawiać pod znakiem zapytania deklaracje majątkowe prezesa, który twierdzi, że nie prowadzi działalności gospodarczej".
"Wszystko musiało się dziać, powiedzmy, za zgodą pana Kaczyńskiego"
"GW" pisze, że Kazimierz Kujda, który nie jest prezesem Srebrnej od 2015 roku (zastąpiła go jego żona), prowadził jako prezes negocjacje w imieniu spółki.
Kujda z Birgfellnerem znają się od kilku lat, bo biznesmen wcześniej planował już inwestycje ze Srebrną.
Jak pisze "Wyborcza", przy okazji czerwcowej (2018 r.) rozmowy o najnowszym projekcie dwóch wież wspominają dawne czasy. Kujda opisuje, jak po każdej z rozmów jechał "do pana Kaczyńskiego".
O innym projekcie mówi: - Tłumaczyłem mu (Kaczyńskiemu - red.) wszystko, w szczegółach. I długo wszystko było akceptowane przez niego, ale na koniec powiedział: nie.
"Musieliśmy mieć akceptację pana Kaczyńskiego"
W rozmowie, do której dotarła "Wyborcza", Kujda opisuje sytuację we władzach Srebrnej, gdy sam nią kierował: - Cały czas musiałem chodzić do prezesa Kaczyńskiego, rozmawiać, żeby się zgodził.
- Musieliśmy mieć akceptację pana Kaczyńskiego i robiliśmy to za plecami pani Goss [Janina Goss, w zarządzie spółki od 2012 r., działaczka PiS, znajoma prezesa]. Ona co kilka dni sprawdzała rachunek bankowy i jeśli zobaczyła, że wydaliśmy 20-30 tys. na małe kroki w tym projekcie, robiło się strasznie. Była wojna - opisuje Kujda, cytowany przez "GW".
Biznesmen zabiega o poparcie Kujdy
Według dziennika, z rozmowy wynika też, że PiS "podzieliło się na dwie frakcje" w sprawie inwestycji w wieżowce.
Birgfellner miał przyjść do Kujdy, aby uzyskać jego poparcie w sprawie doprowadzenia do budowy K-Towers. Na nagraniu rozmówcy zastanawiają się, czy Kujda pomoże przekonać prezesa PiS i zarząd Srebrnej do inwestycji.
- Możesz być pewny, że masz część decyzji (poparcia?), a będziesz miał całość - zwraca się do Birgfellnera Kujda.
- Która to część? – pyta Austriak. - Moja żona (obecna prezes Srebrnej - red.) - odpowiada Kujda.
I zapewnia, że zarówno on jak i jego żona są "całkowicie" po stronie Birgfellnera.
Wieżowce Srebrnej "bardzo ważne dla Polski, dla naszej historii, dla wszystkiego"
Jak wskazuje "GW", przy projekcie K-Towers Kaczyński również miał być ostatnią instancją, człowiekiem, od którego zależy powodzenie inwestycji.
- To jest bardzo ważne dla Polski, dla naszej historii, dla wszystkiego - mówi na nagraniu o dwóch wieżach Kujda. Birgfellner cytowany przez gazetę zachwyca się, że wieże będą "wyglądały jak bliźnięta". Jak podaje "GW", Kujda obiecywał, że pomoże Austriakowi w negocjacjach ze Srebrną, lecz nic z tego nie wyszło. Inwestycja została zawieszona, co wynika z opublikowanych w zeszłym tygodniu nagrań.
Propozycja dla Kujdy
W pewnym momencie nagranej rozmowy austriacki biznesmen Gerald Birgfellner zwraca się do szefa NFOŚ Kazimierza Kujdy: - Ale panie Kujda, wróćmy do naszego wspólnego celu, zbudowania tej wieży dla pana Kaczyńskiego. Jeśli mogę coś panu zaoferować. Jeżeli zdobędziemy, powiedzmy, wuzetkę razem. Chcę powiedzieć, że każdy coś zarabia.
Kujda: Tak, wiem.
Birgfellner: Więc mogę panu zaproponować, nawet coś dla pana (osobiście?)
Kujda: Rozumiem, mam 67 lat, mogę pójść na emeryturę.
Birgfellner: Tak, na emeryturę.
Kujda: Chciałbym tu popracować kilka miesięcy prawdopodobnie, a potem zamierzam powiedzieć: dziękuję bardzo (bo jestem w wieku, kiedy nie robi się biznesu?). Ponieważ moje życie nie było łatwe, jestem zmęczony i moja żona jest w takiej samej sytuacji, choć jest młodsza, to też w wieku emerytalnym. Mogę tylko powiedzieć, że mogę pomóc w tym projekcie tak bardzo, jak to tylko możliwie. Bez żadnych oczekiwań z mojej strony.
Birgfellner: (Zaproponuję?) panu coś.
Kujda: Nie, nie dziękuję.
Birgfellner zwrócił się do Kujdy mówiąc: - To dla pana.
Kujda: Nie, nie, absolutnie nie. Dziękuję, nie. Jestem w całkiem dobrej sytuacji, jak na warunki polskie, ale pomogę, jak tylko to możliwe. Bo wiem, jaka to ważna idea: mieć ten budynek.
Birgfellner: Tak. I mieć centrum kongresowe, to największe życzenie pana Kaczyńskiego, to centrum kongresowe. Dla jego brata, dla pamięci o nim, to będzie fantastyczne. W tym miejscu, w takiej lokalizacji.
Kujda: Wiem, że będzie to także ważne dla Instytutu, bo Instytut będzie właścicielem. Starałem się, jak to tylko możliwe, bo to jest ważne dla prezesa Kaczyńskiego.
Birgfellner: Tak.
Kujda: To jest bardzo ważne dla prezesa Kaczyńskiego, bardzo ważne dla Polski, dla naszej historii, dla wszystkiego, powiedzmy, razem, teraz.
Autor: ads,kb/adso / Źródło: Gazeta Wyborcza