Od dziś zdalne lekcje ma około 3 mln uczniów - dzieci z klas 4-8 szkół podstawowych oraz wszyscy uczniowie szkół średnich. Od rana rodzice zgłaszają problem związane z dostępem do platform edukacyjnych.
Cały kraj znajduje się w strefie czerwonej, a większość dzieci uczy się zdalnie. Normalnie działają tylko placówki zajmujące się najmłodszymi: żłobki, przedszkola i podstawówki w tak zwanej edukacji wczesnoszkolnej, czyli klasach 1-3. Tam, by ewentualnie przejść na zdalne nauczanie, nadal potrzebna jest pozytywna opinia sanepidu. Reszta pracuje zdalnie w efekcie decyzji premiera Mateusza Morawieckiego, który jeszcze w piątek mówił: - Chodzi o to, żeby zmniejszyć kontakty społeczne i natężenie ruchu w komunikacji publicznej.
Dla uczniów, którzy ze względu na niepełnosprawność lub np. warunki domowe nie mogą się uczyć się zdalnie w domu, dyrektor szkoły jest zobowiązany zorganizować nauczanie stacjonarne lub zdalne w szkole, z wykorzystaniem szkolnych komputerów.
Dlaczego e-dziennik nie działa?
Zdalna edukacja nie jest już nowością, w końcu wszystkie dzieci uczyły się zdalnie od połowy marca do końca ubiegłego roku szkolnego. Jednak 26 października w wielu miejscach problemy były takie same jak wiosną.
Od rana na Kontakt 24 otrzymywaliśmy sygnały od rodziców, że nie działa Librus - jeden z popularnych e-dzienników wykorzystywanych w szkołach.
"Pierwszy dzień zdalnego nauczania i padły serwery" - poinformowała pani Aniela.
"Ktoś z ministerstwa nie przewidział sytuacji, że pół miliona uczniów rano w poniedziałek będzie się logować w jednym czasie. Oczywiście serwery są przeciążone. Proszę o info czy tylko na Śląsku występuje ten problem" – napisał pan Grzegorz.
"Może warto się zainteresować dlaczego portal Librus znowu nie działa. Tak właśnie wygląda nauczanie zdalne dla szkół" - poinformował inny internauta.
Ministerstwo się tym nie zajmuje
Ministerstwu Edukacji Narodowej jednak nic do tego, że e-dzienniki padają, bo platformy, o których mówią rodzice, to rozwiązania komercyjne. MEN na czas pandemii przygotowało jedynie platformę epodreczniki.pl, gdzie znajdują się materiały edukacyjne do wykorzystania na lekcji. Do niedawna brakowało tam jednak funkcjonalności umożliwiających prowadzenie zajęć zdalnych. Zmieniło się to dopiero 26 sierpnia, gdy uruchomiono na tej platformie narzędzie do spotkań online. Do tego czasu wiele szkół zdążyło już jednak przeszkolić nauczycieli z innych, komercyjnych rozwiązań.
MEN jest jednak ze swojej platformy bardzo zadowolone i chwali się, że z e-materiałów korzysta dziennie średnio 298 tysięcy unikalnych użytkowników. W szczytowym momencie pandemii, w ciągu jednego dnia, strona epodreczniki.pl zanotowała milion wejść.
A co z Librusem? Agata Sitarska, kierownik marketingu w Librusie, przyznaje, że dziś rano ich system rzeczywiście miał problemy: - Dzisiaj, pomiędzy godziną 8 a 9 rano, u części użytkowników zarejestrowaliśmy spowolnienie w logowaniu lub brak możliwości zalogowania się.
Po godzinie 11 zapewniła jednak, że system już działa poprawnie, a jego wydajność jest stale monitorowana. - Niedogodności wynikały z nagłego, dużego obciążenia systemu, którego przyczynę jeszcze diagnozujemy - informuje Sitarska. I dodaje: - Podjęliśmy działania, które mają zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. Zwracamy również uwagę, że sieć, z powodu powrotu edukacji zdalnej, jest przeciążona i część problemów z logowaniem może wynikać również z jej obciążenia.
"Jest jak wiosną"
Ale problemy zgłaszają również nauczyciele i uczniowie, którzy korzystają z innych systemów np. Vulcana. Do tego zawodzą nie tylko e-dzienniki.
- Wszyscy narzekają na nauczycieli, jak zawsze, ale ja dziś od rana próbuję ściągnąć na lekcje uczniów, których rodzice zapomnieli, jakie mają hasła do naszej platformy edukacyjnej. A już dwa tygodnie temu prosiliśmy, żeby się przygotowali na ewentualny powrót nauczania zdalnego - mówi matematyczka z Poznania. - Jak internet na wsi był wiosną słaby, tak jesienią nadal jest - wzdycha germanistka z Podlasia.
- Dyrekcja uznała, że mamy prowadzić lekcje zdalne siedząc w szkole. Nasz internet tego nie wytrzymuje - mówi Monika z Warszawy. I dodaje: - Niby jest lepiej, niż gdy musiałam pracować w domu, z dwójką dzieci na głowie, ale to nadal nie są "normalne lekcje".
Wprowadzone przez rząd restrykcje, a co za tym idzie zdalne nauczanie części uczniów, trwać będzie co najmniej do 8 listopada.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock