Coraz więcej rodziców odmawia zaszczepienia swoich dzieci w ramach szczepień obowiązkowych. To - jak alarmuje profesor Magdalena Marczyńska, specjalistka chorób zakaźnych wieku dziecięcego z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego - sprawia, że dzieci są podatne na zakażenie chorobami, które dotąd udawało się skutecznie neutralizować, takie jak gruźlica. - Choroba może doprowadzić do pojawienia się ciężkich postaci tej choroby, nawet z ryzykiem zgonu - podkreśla prof. Marczyńska.
Opisywana przez profesor Magdalenę Marczyńską rosnąca niechęć rodziców do szczepienia dzieci stanowi - jak wskazuje - "bardzo poważny problem". - Dzieci znacznie częściej niż dorośli, przewracają się i mają wiele mikrourazów. Nie szczepiąc ich przeciwko tężcowi, ryzykujemy takie zakażenie. To nie jest choroba, która zniknęła z mapy - podkreśla specjalistka chorób zakaźnych wieku dziecięcego z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Wskazuje przy tym, że wielu udzi podróżuje z dziećmi po całym świecie, a populacje w różnych rejonach świata są zaszczepione na bardzo różnym poziomie. - Szczepienia przeciwko najgroźniejszym chorobom ujęte są w obowiązkowym kalendarzu szczepień - podkreśla prof. Marczyńska.
Wskazała także na gruźlicę, chorobę występującą w znacznie większej liczbie przypadków, niż w Polsce, chociażby w Ukrainie. - Tam występuje m.in. gruźlica wielolekooporna. Niezaszczepienie dziecka przeciwko gruźlicy może w konsekwencji dać ciężkie postaci tej choroby — nawet z ryzykiem zgonu. To jest coś, czego nie było, a jeżeli będzie się reagowało w ten sposób, że nic noworodek ma nie otrzymywać, to może zachorować na gruźlicę, bo nawet bez fali migracji mieliśmy w Polsce przypadki gruźlicy - ostrzega specjalistka chorób zakaźnych.
Rosnąca nieufność
Profesor Marczyńska twierdzi, że epidemia COVID-19 i szczepienia na tę chorobę wywołały opór i nieufność wielu rodziców wobec szczepienia dzieci. To zjawisko - jak zaznacza ekspertka - jest "niezrozumiałe, ale będące faktem".
- Fala dezinformacji była tak ogromna, że wiele osób uwierzyło w różnorakie teorie. Wyłomy w kalendarzu szczepień podstawowych nie wróżą nic dobrego - oceniła. W jej ocenie, coraz silniejsze są także ruchy antyszczepionkowe. Mimo wielokrotnego zdementowania informacji z jednej publikacji dotyczącej związku szczepień z autyzmem - jak wskazała prof. Marczyńska — ta teoria nadal żyje swoim życiem. Wskazała, że trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy w Polsce zostały nadrobione różnice w poziomie zaszczepienia między polskimi i ukraińskimi dziećmi.
Dane z Ukrainy — jeszcze z okresu przed wojną — mówiły o niższych procentach zaszczepienia, niż w Polsce. Kraj ten borykał się m.in. z dużą zachorowalnością na odrę, gruźlicę, a także zanotowano tam pojedyncze przypadki polio.
"To bardzo nieroztropne"
- Nie umiem odpowiedzieć, czy realizowany jest przepis dotyczący tego, że ktoś pozostający w Polsce powyżej trzech miesięcy musi nadrobić szczepienia z obowiązkowego kalendarza. To wiedzą najlepiej POZ-ety. Do nas, do szpitala, trafiają dzieci, które nie były na wiele chorób szczepione albo nie mają dokumentów potwierdzających takie szczepienie. Moim zdaniem rzeczywistość jest gorsza niż — słuszny zresztą — przepis - podkreśliła prof. Marczyńska.
W jej ocenie, jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego roku szkolnego warto przyjrzeć się temu, jak w rzeczywistości wygląda ta sytuacja. Podkreśliła przy tym, że w przypadku masowej migracji zagrożenie związane z przenoszeniem się różnych chorób jest większe.
- Zapalenie wątroby typu B wydaje się może nie aż tak groźne, ale prowadzi do przewlekłych postaci tego zapalenia, a w konsekwencji do np. marskości wątroby. Choroby tej nie można wyleczyć dostępnymi lekami, a skuteczna szczepionka jest. Zrezygnowanie ze szczepień nie jest więc zbyt mądre. To bardzo nieroztropne - ocenia ekspertka.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock