"Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia" - napisał na X minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, komentując doniesienia o zdarzeniu na granicy polsko-białoruskiej, do którego miało dojść na przełomie marca i kwietnia. Zapowiedział, że działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych "zostaną bezwzględnie wyjaśnione". Redakcja TVN24 skontaktowała się z Żandarmerią Wojskową i czeka na jej komentarz do sytuacji.
Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w czasie natarcia uchodźców przez polsko-białoruską granicę. "Prokuratura oskarżyła dwóch z nich o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób" - podał Onet. Do zdarzenia miało dojść na przełomie marca i kwietnia.
Do sprawy odniósł się minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. "Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione" - napisał na X.
"Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy" - dodał.
Redakcja TVN24 skontaktowała się z Żandarmerią Wojskową i czeka na jej komentarz do sytuacji.
MON o zdarzeniu i zarzutach dla żołnierzy
Jak poinformowało MON, żołnierze przebywają na wolności, postawiono im zarzuty z art. 231 Kodeksu karnego, który za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, przewiduje karę do trzech lat więzienia, w związku z art. 160 Kk, mówiącym o działaniu na szkodę interesu publicznego lub prywatnego przez funkcjonariusza publicznego, który przekracza uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków. Ten czyn także jest zagrożony karą do trzech lat pozbawienia wolności.
Prokurator zawiesił żołnierzy w czynnościach służbowych do 27 czerwca i oddał pod dozór przełożonego.
Resort obrony, odnosząc się do artykułu Onetu, zaznaczył, że dowódcy nie zabraniają żołnierzom użycia broni palnej, a w samym maju "oddali ponad 700 strzałów ostrzegawczych". Zasady użycia broni palnej określają ustawa o środkach przymusu bezpośredniego oraz zasady użycia siły, tzw. Rules of engagement.
Żołnierze kierowani na granicę przechodzą dodatkowe szkolenie z tych zasad w wersji uproszczonej, dostosowanej do specyfiki działań w rejonie granicy, mogą też korzystać z wiedzy instruktorów i żołnierzy z doświadczeniem na misjach. Ponadto żołnierze kierowani do wsparcia Straży Granicznej odbywają szkolenia przed przyjazdem w rejon działania i po przyjeździe. Są informowani o możliwości pojawienia się w rejonie pasa granicznego osób cywilnych oraz instruowani, jak się zachować w takiej sytuacji. Każdorazowo żołnierzom są udzielane instruktaże dotyczące uprawnień, jakie mają w razie napotkania osób przekraczających granicę w sposób nieuregulowany - informuje MON.
Według ustawy o środkach przymusu bezpośredniego, uprawniony może użyć broni w konieczności "odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby, ważne obiekty, urządzenia lub obszary, a także nienaruszalność granicy państwowej przez osobę, która wymusza przekroczenie granicy państwowej przy użyciu pojazdu, broni palnej lub innego niebezpiecznego przedmiotu".
Oświadczenie MON
Onet cytuje oświadczenie MON wysłane redakcji w związku ze zdarzeniem: "Po zapoznaniu się z materiałami otrzymanymi od Straży Granicznej, wobec wskazanych żołnierzy w momencie zatrzymania zastosowano prewencyjnie środki. Po zapoznaniu się z materiałami, m.in. nagraniem otrzymane od Straży Granicznej, Żandarmeria Wojskowa podjęła działania wynikające z podejrzenia nieuzasadnionego użycia broni palnej. Żołnierze nie złożyli zażalenia na sposób przeprowadzenia zatrzymania".
Jak pisze portal, "resort przyznaje również, że migrantów napierających od strony białoruskiej na polskich żołnierzy było kilkudziesięciu oraz że byli uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty i lewarki do odgięcia szczebli z przygranicznego płotu".
Jak pisze Onet, "zatrzymani żołnierze obecnie przebywają na wolności, są jednak oskarżeni o przekroczenie uprawnień i narażenie życia oraz zdrowia innych osób". Postanowieniem prokuratora są również zawieszeni w czynnościach służbowych i oddani pod dozór przełożonego wojskowego - podał Onet.
Strzały na granicy polsko-białoruskiej
Jak donosi Onet, w trakcie zdarzenia żołnierze wystrzelili 43 pociski, a kiedy sytuacja została opanowana, do akcji wkroczyła Straż Graniczna. Jej funkcjonariusze zawiadomili Żandarmerię Wojskową, która zjawiła się na granicy w miejscu, w którym padły strzały.
- Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów. Wobec dwóch z nich ruszyły postępowania, zostali zawieszeni. Wyszli z aresztu tylko dlatego, że w batalionie zrobiliśmy zrzutkę, żeby im prawnika załatwić, bo dowódca nie był zainteresowany, aby im w jakikolwiek sposób pomóc - relacjonuje polski żołnierz cytowany w Onecie.
Incydenty na granicy polsko-białoruskiej
Ze statystyk Straży Granicznej wynika, że rośnie liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski. Od początku maja było ich około 7,5 tysiąca, gdy w kwietniu blisko 3,4 tysiąca. Od początku roku było niemal 17 tysięcy takich prób.
W ostatnim czasie Straż Graniczna niemal codziennie informuje o agresywnych zachowaniach osób znajdujących się za stalową zaporą na granicy z Białorusią. Najczęściej chodzi o rzucanie w kierunku polskich służb kamieniami i gałęziami.
W poniedziałek funkcjonariusz SG doznał obrażeń głowy i trafił do szpitala po uderzeniu konarem. Stało się to podczas próby siłowego sforsowania granicy z Białorusi do Polski przez grupę migrantów niedaleko Białowieży.
O życie walczy też przebywający w szpitalu żołnierz, który przed tygodniem został raniony nożem przez migranta. Jego stan jest ciężki, ale stabilny.
Źródło: TVN24, Onet, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Michał Zieliński/PAP