Strażnicy miejscy znowu robią zdjęcia

Strażnicy Miejscy znowu robią zdjęcia
Strażnicy Miejscy znowu robią zdjęcia
Źródło: TVN24.pl

Od dziś straż miejska będzie mogła karać mandatami tych kierowców, których wykroczenia zarejestrowały fotoradary. Oprócz kar za przekroczenie prędkości, mandaty strażnicy wlepią za jazdę bez świateł, rozmowę przez komórkę czy wyprzedzanie na linii ciągłej.

We wtorek wchodzi w życie nowelizacja ustawy o ruchu drogowym. W marcu Trybunał Konstytucyjny uznał bowiem, że straż miejska nie może karać mandatami kierowców, zarejestrowanych przez fotoradar na przekroczeniu dozwolonej prędkości.

Dzięki nowym przepisom, strażnicy będą mieli dużo większe możliwość karania kierowców, niż mieli do tej pory. - Oprócz kar za przekroczenie prędkości, mandaty będzie można wręczać za jazdę bez świateł, rozmowę przez komórkę, wyprzedzanie na linii ciągłej. Fotoradar to wszystko wykryje - powiedział portalowi tvn24.pl Zbigniew Kąkol, zastępca komendanta warszawskiej Straży Miejskiej. - Może się więc zdarzyć, że jeden kierowca za jednym razem złamie wszystkie te przepisy i zostanie uwieczniony przez fotoradar. A takie zdjęcie będzie go wówczas kosztowało utratę prawa jazdy - dodaje.

W całej Polsce jest ok. 400 fotoradarów, z czego ponad 120 dysponuje policja (oprócz tzw. słupów, czyli fotoradarów umieszczanych w słupkach - red.). W wakacje funkcjonariusze wzmogła akcje kontrolne, polegające na kaskadowym ustawianiu patroli i fotoradarów co kilka kilometrów. - Kierowca, który zobaczy patrol i zwolni, po to tylko, żeby po minięciu go znowu przyspieszyć, jest wychwytywany przez fotoradar. Może być również namierzony przez wideokamerę w policyjnym samochodzie cywilnym - mówi portalowi tvn24.pl Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. Jak dodaje, jest to bardzo skuteczna metoda. - Musimy pamiętać, że nadmierna prędkość to najczęstsza przyczyna śmiertelnych wypadków na drogach. Taki system w znaczący sposób zmniejsza liczbę wypadków, a co za tym idzie poprawia bezpieczeństwo na naszych drogach - dodaje.

Zbigniew Kąkol, z-ca komendanta warszawskiej Straży Miejskiej

Zbigniew Kąkol, z-ca komendanta warszawskiej Straży Miejskiej

Potwierdzają to policyjne statystyki. W miejscach w których były zainstalowane fotoradary, liczba wypadków spadła o 57 proc., liczby rannych o 56 proc., a ofiar śmiertelnych - o 65 proc.

Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji

Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji

Strażnicy miejscy podkreślają skuteczność fotoradarów. - Podczas pięciogodzinnej sesji aparat jest w stanie wykonać ok. 5 tys. zdjęć. Od początku roku do 21 marca (czyli dnia wyroku Trybunału Konstytucyjnyego - red.) wykonał blisko 3 tys. zdjęć, a mandaty opiewały na kwotę 800 tys. zł - powiedziała tvn24.pl Agnieszka Dębińska-Kubicka, rzeczniczka stołecznej Straży Miejskiej. W 2006 r. stołeczne fotoradary "zarobiły" dla miasta 3,4 mln zł. W Warszawie są obecnie dwa fotoradary, jednak SM już planuje zakup trzech kolejnych. To wydatek rzędu 160 tys. zł, jednak "zwraca" się już po miesiącu.

W pierwszej kolejności obawiać się powinni kierowcy, którzy zajmują tzw. bus-pasy, czyli pasy ruchu przeznaczone wyłącznie dla autobusów. Ale to nie oznacza, że inni kierowcy mogą spać spokojnie. Strażnicy wykonali badania, z których wynika, że stołeczni kierowcy poruszają się ze średnią prędkością 85 km/h. W Warszawie jako terenie zabudowanym, poza oznaczonymi miejscami, obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h, a w nocy - 60 km/h. - Wykonaliśmy pomiar na Trasie Siekierkowskiej w Warszawie. Fotoradar był ustawiony w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h. Miał wyłapać tylko tych, co jadą powyżej 140 km/h. Po trzech godzinach na ok. 12 tys. pojazdów, które tamtędy jechały, 4 tys. przekroczyło tę prędkość - mówi Kąkol.

Choć zakup fotoradaru zwraca się bardzo szybko, w przeważającej części pieniądze z mandatów nie są przeznaczane na modernizację dróg i poprawę bezpieczeństwa. - Teoretycznie miesięcznie fotoradar może zarobić nawet 3 mln zł. To są pieniądze, które można by przeznaczyć na budowę bezkolizyjnych przejazdów, sygnalizacji świetlnej, modernizacji dróg. Tak niestety nie jest - przyznaje Kąkol.

W samej tylko Warszawie jeździ ok. 3 mln samochodów. Strażnicy miejscy mówią, że tak naprawdę najtrudniejsza jest pierwsza selekcja zdjęć - zgodnie bowiem z przepisami, wykroczenie musi ujawnić funkcjonariusz. Całą resztę wykonuje komputer.

"Bezduszność" fotoradarów może być czasem dobrodziejstwem dla szefów wielu firm, a przekleństwem dla pracowników. Okazuje się bowiem, że korzystający z samochodów służbowych, w dni wolne od pracy pozwalają sobie na zbyt wiele. A służby wzywają właściciela, czyli... szefa. - Wiele osób już w ten sposób nie tylko zarobiło mandaty, ale również straciło pracę - przyznają nieoficjalnie w rozmowie z tvn24.pl strażnicy.

Tomasz Kawiński

Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP

Czytaj także: