Rosjanom chodzi o to, by było przekonanie, że ich służby mogą wszystko. Nawet jak nie mogą - powiedział w TVN24 profesor Daniel Boćkowski. Jak mówił, "odwieczny element działania Rosji" to "spowodowanie tego, żeby wszyscy się bali".
Gościem środowej "Rozmowy Piaseckiego" był profesor Daniel Boćkowski z Uniwersytetu w Białymstoku, zajmujący się między innymi bezpieczeństwem międzynarodowym, terroryzmem i Rosją.
Mówił, że Rosja chce przede wszystkim zasiać w Polsce "panikę i strach". - I to od zawsze. To jest jeden z odwiecznych elementów działania Rosji - spowodowanie, żeby wszyscy się bali. A dzisiaj te dywersje, których mówimy, to jest po prostu element kolejnej operacji przeciwko NATO, bo wojna z NATO jest wojną Rosji - wyjaśniał.
"Im chodzi o to, żeby wszędzie było przekonanie, że rosyjskie służby mogą wszystko"
Dodał, że Rosja posługuje się też dezinformacją i "sprawa jest podobna do tego, co się dzieje teraz w Rosji i w Ukrainie".
- Nigdy w życiu w Polsce nie interesowano się tak każdym pożarem, który wybucha w Rosji. (...) Powstają teorie spiskowe, że Ukraińcy są w stanie wszystko w Rosji podpalić, choć najczęściej pewnie wynika to z rosyjskiego bałaganu. Podobnie dzisiaj jest w Polsce. Przy każdym kolejnym pożarze, który wybucha w Polsce, natychmiast zapala nam się lampka ostrzegawcza, czy przypadkiem to nie jest pożar spowodowany dywersją rosyjską - mówił Boćkowski.
Dodał, że "to jest świetne" z punktu widzenia Rosji, bo "tak naprawdę nie trzeba dywersji, byśmy myśleli o tym, a druga strona będzie tylko to wzmacniać".
- Im chodzi o to, żeby wszędzie było przekonanie, że rosyjskie służby mogą wszystko. Nawet jak nie mogą. To taka klasyczna ryba rozdymka - dodał profesor.
Boćkowski: myślę, że Rosjanie nie przewidzieli retorsji i to ich realnie zabolało
Boćkowski komentował też decyzję polskiego rządu o zamknięciu rosyjskiego konsulatu w Poznaniu w związku z planowanymi próbami dywersji. - Myślę, że Rosjanie nie przewidzieli retorsji i to ich realnie zabolało - ocenił. - Ten ruch to nie jest tylko informacja dla Federacji Rosyjskiej, a może nawet mniej dla Federacji Rosyjskiej, a bardziej dla Europy Zachodniej, która zmaga się z dokładnie tym samym, że może czas najwyższy zacząć odpowiadać konkretnymi retorsjami - dodał.
- Faktycznie Rosjanie jeszcze przed wojną werbowali i tuż po wybuchu wojny werbowali (...) do takiego drobnego szpiegostwa, czyli właśnie instalowania kamer, przekazywania informacji o infrastrukturze krytycznej - powiedział. Wskazywał, że takie działania dotyczyły między innymi linii kolejowych w okolicach Rzeszowa i portu w Gdańsku.
- To są realne działania rosyjskie, realizowane poprzez różnego rodzaju osoby, które chcą odrobinę kasy - powiedział gość TVN24.
Boćkowski: służby białoruskie mają dobrze rozpoznaną Polskę
Profesor zwracał uwagę, że w dyskusji na temat dywersji nie należy lekceważyć wpływu służb białoruskich. - Na kierunku Polski wiele operacji wykonują służby białoruskie - wyjaśniał.
- Niestety, służby białoruskie mają dobrze rozpoznaną Polskę. Także dlatego, że służby białoruskie mogą pozyskiwać Polaków po jednej i po drugiej stronie plus mają diasporę białoruską, a my ich nie traktujemy poważnie - mówił Boćkowski.
- Wiele operacji psychologicznych, wiele operacji, które są realizowane przez Rosję, nadzorowane były przez Białoruś - dodał.
Boćkowski: komisja powinna wskazać główne obszary zagrożeń dla rządu i dla służb
Boćkowski mówił też o działaniach komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich, która ma w środę przedstawić raport.
- Próba ustalania wpływów, czy opisania wpływów jest rzeczą ważną. Tylko żebyśmy znowu nie stworzyli sytuacji, w której ilość tych wpływów będzie tak duża, że Rosjanie będą szczęśliwi, że wszystko, co się wydarzyło, przypisaliśmy im. To syndrom Al-Kaidy - nieważne jak jesteśmy źli, byle o nas mówili wskazywał.
Podkreślił, że komisja "powinna wskazać główne obszary zagrożeń dla rządu i dla służb".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24