W piątkowym strajku pracowników oświaty uczestniczyło ok. 40 proc. przedszkoli i szkół - poinformował po południu organizator akcji, Związek Nauczycielstwa Polskiego. Według danych ministerstwa edukacji narodowej, zebranych za pośrednictwem kuratorów oświaty, było to ok. 11 proc. placówek.
Jak zastrzegła rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdalena Kaszulanis podawane przez ZNP liczby to niepełne dane, które spłynęły do związku w godzinach popołudniowych. Najwięcej pracowników wzięło udział w strajku w województwach: śląskim, mazowieckim, wielkopolskim i łódzkim. Decyzję o ogólnopolskim strajku nauczycieli i pracowników oświaty Zarząd Główny ZNP podjął na początku marca. Związek domaga się deklaracji, że do 2022 r. w szkole nie będzie zwolnień ani nauczycieli, ani pozostałych pracowników, i że do tego czasu żadnemu z nich warunki pracy - również finansowe - nie zmienią się na gorzej. Związek chce również podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc. Strajk był we wszystkich 16 województwach, w większości w godzinach 7.30-15.30. Jako pierwsi przystąpili do niego o godz. 5 pracownicy Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Chorzowie na Śląsku, najpóźniej, bo o o godz. 22. mają go zakończyć dwie placówki: w Chorzowie i Sosnowcu. Polegał na zbiorowym powstrzymaniu się pracowników oświaty od wykonywania pracy - nauczyciele nie poprowadzili lekcji, zajęć wychowawczych i opiekuńczych. Od wykonywania swoich zadań odstąpili pracownicy szkolnej administracji i obsługi. ZNP apelowało do rodziców, by w dniu protestu nie posyłali dzieci do szkoły lub przedszkola.
Cytowany w komunikacie prezes ZNP Sławomir Broniarz podziękował wszystkim, którzy strajkowali i tych, którzy ich wspierali. - Dzisiaj strajkujący nauczyciele oraz pracownicy szkolnej administracji i obsługi wykazali się odwagą obywatelską i solidarnością zawodową. Zdecydowali się, na ten trudny krok, pomimo licznych nacisków - ocenił. Podziękował także rodzicom za zrozumienie i wyrazy wsparcia. - Mamy prawo do strajku - podkreślił.
Inne dane MEN
Z informacji uzyskanych od kuratorów oświaty do MEN wynika, że w proteście uczestniczyło ok. 11 proc. przedszkoli i szkół. "89 procent przedszkoli i szkół w Polsce pracowało dzisiaj (31 marca) na normalnych zasadach" - podkreślono. MEN przypomniało, że z inicjatywy minister powołany został zespół do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty, a w kwietniu, zgodnie z zapowiedziami, zostanie przedstawiony harmonogram podwyżek dla nauczycieli. Dodatkowo w tym roku, po raz pierwszy od 2012 r. zagwarantowana została waloryzację pensji nauczycieli. Resort kolejny raz zapewnił, że nie będzie zwolnień nauczycieli, a wręcz w szkołach będzie ok. 5 tys. dodatkowych miejsc pracy dla nich. "Wprowadzane obecnie zmiany mają na celu m.in. przeciwdziałanie zjawiskom wynikającym z niżu demograficznego, wskutek którego w ostatnich latach pracę straciło ponad 45 tys. nauczycieli. Reforma edukacji pozwoli na zatrzymanie tej tendencji" - napisano w komunikacie.
"Nie można realizować kosztem dzieci postulatów politycznych"
Rano do strajku pracowników oświaty odniosła się premier Beata Szydło.
- Nie można realizować kosztem dzieci postulatów politycznych - mówiła w piątek w radiowej Jedynce. - Oczywiście związek ma prawo do organizacji strajku, sądzę tylko, że organizowanie go w taki sposób, aby ingerować w proces nauczania i opieki nad dziećmi, nie jest dobrym rozwiązaniem - dodała.
Premier mówiła, że nie widzi powodów do protestu, bo jeśli stoją za nim oczekiwania finansowe nauczycieli, to przy okazji reformy edukacji "rząd przygotował pełną ofertę (...) dla nauczycieli" czyli podwyżki. Zaznaczyła, że reforma już faktem, ponieważ "samorządy podjęły uchwały o sieci szkół" oraz, że jest wynikiem oczekiwania rodziców i środowisk nauczycielskich.
Autor: azb,kb,mw/ja,mtom / Źródło: PAP