Lepsze warunki pracy, większa liczba personelu, a przede wszystkim wyższe zarobki – to warunki, które potrzebne są, aby zawód pielęgniarki stał się bardziej atrakcyjny. Wymieniała je w programie "Sprawdzam" Dorota Poneta, pielęgniarka z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem. Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok wyjaśniła w programie, na czym ma polegać czerwcowy strajk ostrzegawczy pielęgniarek i pielęgniarzy.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zapowiedział w tym tygodniu strajk ostrzegawczy na 7 czerwca. Argumentowano, że "dotychczasowa formuła dialogu z ministrem zdrowia wyczerpała się".
CZYTAJ WIĘCEJ: Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych: 7 czerwca przeprowadzimy strajk ostrzegawczy
Gośćmi piątkowego "Sprawdzam" u Krzysztofa Skórzyńskiego były przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok oraz Dorota Poneta – pielęgniarka w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym "Jaśmin". Pytane były o rozmowy z Adamem Niedzielskim.
W programie przypomniano także brawa dla pielęgniarek z resortu zdrowia, jeszcze za czasów pierwszej fali epidemii, gdy Ministerstwem Zdrowia zarządzał Łukasz Szumowski.
"Domagamy się od rządu radykalnego podejścia do zmian"
Krystyna Ptok wyjaśniała, na czym będzie polegał strajk ostrzegawczy. Była pytana, czy pielęgniarki odejdą w tym dniu od łóżek pacjentów? - Tak, to będzie dwugodzinny strajk ostrzegawczy. W tym czasie zabezpieczone zostaną oddziały, które opuścimy. W oddziałach takich jak OIOM-y, czy onkologia i kardiologia ta opieka pielęgniarska będzie – odpowiedziała.
- W tych najcięższych oddziałach obsada będzie – zapewniła. - W pozostałych oddziałach opracowany zostanie harmonogram odejścia. Osoby odpowiedzialne będą przyjmowały telefony alarmowe dotyczące powrotu na oddziały, gdyby pacjenci byli w stanie zagrożenia – opisała.
Zauważyła, że strajk ten to "wyłącznie ostrzeżenie dla rządu". - Brawa, oklaski, wręczane kwiaty i ordery mają przykryć mizerię ochrony zdrowia, którą jeszcze bardziej odkrył covid. To nie wystarcza – powiedziała. - Domagamy się od rządu radykalnego podejścia do zmian – dodała.
"Pielęgniarstwo polskie nie ma czasu czekać wiele lat"
Ile pielęgniarek nie dostanie proponowanej przez resort zdrowia w najnowszym projekcie ustawy podwyżki? - Na pewno w tej chwili podwyżki nie dostaną osoby, które nadal są w systemie i system ochrony zdrowia powinien o nie dbać – odpowiedziała Ptok.
Zwróciła uwagę, że ponad 70 tysięcy pielęgniarek jest wieku 60 plus, a ponad 80 tysięcy – 50-59 lat. - Razem to ponad 150 tysięcy osób, które w najbliższym czasie mogą odchodzić na emerytury. Bardzo niekorzystny jest wskaźnik osób w wieku do 30 lat. Tych osób w systemie jest 10,5 tysiąca. A 10,5 tysiąca rokrocznie w tej chwili będzie odchodziło na emeryturę – zauważyła.
- Działania, które dotychczas były podejmowane, te doraźne, nie spowodowały zmiany takiej, żeby młode kobiety i młodzi mężczyźni byli zainteresowani wykonywaniem zawodu pielęgniarki, pielęgniarza, położnej i położnego – mówiła dalej Ptok. - Badania pokazują, że rodzice w Polsce, w jednej trzeciej, mówią, że nie chcieliby, żeby ich córka czy syn wykonywali ten zawód – zauważyła.
Ptok zwróciła uwagę, że strajk pielęgniarek jest "obudowany innymi zawodami medycznymi". - My wszyscy jesteśmy niezadowoleni z warunków pracy w systemie ochrony zdrowia – oświadczyła.
Przewodnicząca OZZPiP punktowała, że plan resortu zdrowia jest wieloletni, na lata 2024-2027. - Pielęgniarstwo polskie nie ma czasu czekać wiele lat – oceniła. - Wcześniej szliśmy na półśrodki, było to załatwiane w nienależyty sposób i stąd mamy dziurę pokoleniową w pielęgniarstwie – mówiła.
"To nie jest atrakcyjny zawód"
Dorota Poneta, która w zawodzie przepracowała 32 lata, potwierdziła, że weźmie udział w strajku. - Nie widzę innej drogi w tym momencie, jesteśmy do tego zmuszone – oświadczyła. - Jeżeli nie możemy nic uzyskać, to nie widzę innej formy – przyznała.
Jakie rozwiązania przyciągnęłyby do pracy młode osoby? - Lepsze warunki pracy, większa liczba personelu, a przede wszystkim (wyższe) zarobki – wymieniała.
Przyznała, że zawód pielęgniarki aktualnie "nie jest atrakcyjny" dla młodych. - Nie jest dobrze opłacany, jest nas za mało, praca jest ciężka, pracujemy przeważnie na dwóch etatach, mamy mało czasu dla siebie, jest mały szacunek – opisała sytuację pielęgniarek.
Dodała, że nigdy nie poczuła się doceniona przez żadną władzę.
W internetowej części programu "Sprawdzam" w TVN24 GO Poneta była pytana także, czy ostatni rok epidemii obnażył według niej słabości systemu opieki zdrowia. - Na pewno zostało pokazane to, że jest nas za mało. Nie dajemy rady pracować na dwóch, czy na trzech etatach, wyrabiać ponad 300 godzin miesięcznie. Nie jest to zachęcające dla młodych ludzi, aby iść w kierunku pielęgniarstwa – podsumowała.
Pielęgniarki protestują
W poniedziałek w siedzibie resortu zdrowia odbyło się spotkanie przedstawicieli resortu z pielęgniarkami i położnymi. Na zaproszenie ministra Adama Niedzielskiego uczestniczyły w nim, oprócz OZZPiP, również przedstawicielki innych związków zawodowych pielęgniarek – OPZZ i Solidarność, co stało się powodem przerwania rozmów.
Ptok mówiła wtedy, że "spotkanie nie wniosło niczego dobrego". Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz powiedział w poniedziałek, że resort jest "trochę zaskoczony postawą pań pielęgniarek". Przekazał, że "jeśli chcemy rozmawiać o zarobkach tej grupy zawodowej, to rozmawiamy w szerszym gronie".
W zeszłą środę przed Sejmem odbył się protest pielęgniarek i położnych. Domagały się one poprawy warunków pracy i godnej płacy. Zwracały też uwagę na brak zastępowalności pokoleniowej pielęgniarek i położnych. Na proteście sprzeciwiano się także propozycjom resortu zdrowia dotyczącym przepisów o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych.
"Powinniśmy się szczepić, jeśli chcemy normalności"
Pielęgniarki w programie pytane były także o niechęć Polaków do szczepień. - Powinniśmy się szczepić, jeśli chcemy normalności. Musimy się szczepić, to jedyne wyjście – odpowiedziała Dorota Poneta.
- Widziałam dużo cierpienia, dużo śmierci, nadal widzę dużo powikłań covidowych, szczególnie u ludzi starszych. Nie bójmy się, szczepmy się, bo tylko w ten sposób możemy rozwiązać sytuację – zaapelowała pielęgniarka.
Czy prosto jest przekonywać nowe osoby do szczepień? - Sceptyków nie przekonamy. Musimy pracować nad tymi, którzy mają wątpliwości i edukować w takim zakresie, że te szczepienia przynoszą więcej pożytku niż powikłań – mówiła Krystyna Ptok. - Śmiertelność na ulicach z powodu wypadków samochodowych i śmiertelność na przejściach dla pieszych jest procentowo wyższa niż śmiertelność po podanych szczepionkach na covid – podała przykład.
- Lęk jest zrozumiały, jednak korzyści z zaszczepienia mamy więcej. Źle, że w Polsce mamy zaledwie około pięćdziesięciu kilku procent wyszczepionych. To zbyt mało, żebyśmy mieli odporność populacyjną. Powinniśmy nad tym pracować – oceniła. Zwróciła przy tym uwagę na zapowiedzi czwartej fali epidemii.
Akcja "Szczepię się, bo...". Polacy mówią, dlaczego się szczepią
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24