Nie widzę po stronie demonstrujących takich zapędów, żeby chcieli niszczyć, wtargnąć do środka. Tam by wystarczyły znacznie mniejsze siły - powiedział w "Kropce nad i" generał Adam Rapacki, komentując skierowanie dużych policyjnych sił w okolice domu prezesa PiS, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego podczas protestu Strajku Kobiet. Były zastępca komendanta głównego policji i były wiceminister spraw wewnętrznych ocenił, że wyglądało na to, iż "osoby rządzące tak się boją obywateli, że się odgradzają takim pierścieniem policyjnym".
W niedzielę 13 grudnia do protestu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet przyłączyli się w Warszawie przedstawiciele przedsiębiorców, rolników, restauratorów. W pewnym momencie uczestnicy marszu skierowali się na Żoliborz, w pobliże domu wicepremiera i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Tam protestujących zatrzymały duże siły policji. Niedługo później demonstranci zaczęli się rozchodzić.
"Tam by wystarczyły znacznie mniejsze siły"
Nagromadzenie policyjnych sił w okolicy domu Jarosława Kaczyńskiego komentował w "Kropce nad i" w TVN24 generał Adam Rapacki, były zastępca komendanta głównego policji, były wiceminister spraw wewnętrznych.
- Uważam, że to było przewymiarowane - stwierdził. Dodał, że "to powinno być inaczej zaplanowane". - Przecież było wiadomo, że prezesa w tym budynku nie ma - powiedział gen. Rapacki.
Na uwagę, że nie było oficjalnej informacji, czy Kaczyński znajduje się w domu na Żoliborzu, czy nie, gość TVN24 odparł: - Jak znam taktykę działania w różnych tego typu sytuacjach, prezesa (tam) nie było.
- Był w innym jakimś spokojnym, bezpiecznym miejscu po to, żeby się nie denerwować - stwierdził były zastępca komendanta głównego policji. Jego zdaniem "nie było potrzeby blokowania całego kwartału". - Nie widzę po stronie demonstrujących takich zapędów, żeby chcieli niszczyć, wtargnąć do środka. Tam by wystarczyły znacznie mniejsze siły - ocenił.
- To wyglądało bardzo słabo - że osoby rządzące tak się boją obywateli, że się odgradzają takim pierścieniem policyjnym. To dla władzy wygląda byle jak - dodał gen. Rapacki.
CZYTAJ WIĘCEJ: Gaz łzawiący, pałki teleskopowe. Kontrowersyjne interwencje policji wobec protestujących >>>
"Brakuje rzetelnego wyjaśniania wszystkich incydentów"
Część działań policji wobec protestujących w Polsce osób budzi wątpliwości. Chodzi między innymi o użycie pałek teleskopowych czy gazu łzawiącego, również wobec posłanek. Jednym z ostatnich przykładów jest interwencja, podczas której licealistce złamano rękę w trzech miejscach.
Jak mówił generał Rapacki, "w działaniach na ulicach może dojść do różnych niebezpiecznych zdarzeń". Powiedział, że takimi "przykrymi konsekwencjami" może być na przykład właśnie "złamanie ręki, kiedy wielki chłop zastosował chwyty policyjne w stosunku do drobnej kobiety". - Ale ta sprawa powinna być szybko i rzetelnie wyjaśniona przez policję i już policja powinna przeprosić - powiedział.
Były wiceminister spraw wewnętrznych zauważył, że "bez względu na to, czy (policja - red.) działała absolutnie zgodnie ze sztuką, prawem, konsekwencja negatywna nastąpiła". - Policja powinna za to przeprosić, powinna być może wypłacić odszkodowanie, nawiązać szybki dialog z poszkodowaną, a nie umywać ręce - dodał.
Jego zdaniem "brakuje rzetelnego wyjaśniania wszystkich incydentów, które budzą wątpliwości co do legalności stosowania środków przymusu czy legalności działań policji".
"Dla mnie nie ulega wątpliwości, że takie polecenie wyszło od góry"
Generał Rapacki był również pytany o zmianę w postawie funkcjonariuszy wobec manifestujących, która różni się od obserwowanej na ulicach tuż po 22 października a tą w ostatnich tygodniach.
Były zastępca komendanta głównego policji uznał, że policja jest "bardzo zdecydowana w respektowaniu przepisów prawa, wszystkich ograniczeń". - Dla mnie nie ulega wątpliwości, że takie polecenie wyszło od góry. To nie jest wymysł jednego czy drugiego komendanta, tylko wytyczne zmierzające do zniechęcenia obywateli do protestowania na ulicach - ocenił.
- To zniechęcanie wygląda w ten sposób, że osoby są otaczane pierścieniem - czy, różnie nazywając, kotłem - są legitymowane, kierowane są w stosunku do nich wnioski do sądów czy sanepidów o ukaranie - dodał.
Protesty po orzeczeniu TK
Od 22 października w całej Polsce trwają protesty związane z wydanym tego dnia orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. TK, kierowany przez Julię Przyłębską, orzekł, że przepis tak zwanej ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku zezwalający na przerwanie ciąży w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
Przepis straci moc wraz z publikacją wyroku, ale ten nie został jak dotąd ogłoszony w Dzienniku Ustaw.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24