Rządowy pomysł jednego i darmowego podręcznika dla pierwszoklasistów wzbudził wiele kontrowersji. Nauczyciele i wydawcy już mówią, że podręcznik zawierający treści z tak różnych przedmiotów jak języki obce, matematyka czy religia będzie niezwykle trudno stworzyć. Na szczegółowe pytania, co ma więc zawierać ujednolicony i darmowy podręcznik od państwa, odpowiedzi ze strony rządu na razie nie ma.
Rząd szykuje szkolną rewolucję. Od pierwszego września rodzice 6-latków nie będą musieli kupować już żadnej książki. Szef rządu Donald Tusk obiecuje, że "dzieci otrzymają darmowy podręcznik". Zgodnie z zapowiedziami premiera, jedna książka ma zastąpić między innymi te do muzyki, matematyki i kaligrafii, a także zeszyty ćwiczeń.
Religia, muzyka i angielski w jednym?
I o ile fakt, że książki będą za darmo cieszy wszystkich to, że jeden elementarz zastąpi pakiet podręczników, rodziców dziwi.
Zdaniem Andrzeja Kulisia, ojca pierwszoklasisty, nie da się zmieścić materiału z kilku przedmiotów w jednej publikacji. - Trudno byłoby mi sobie wyobrazić, że takie przedmioty jak język angielski czy jeszcze religia zmieszczą się w jednym podręczniku - powiedział.
- Zmieszczenie wszystkich treści w jednej książce to duża obietnica - uważa Angelika Wieczorek, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego nie owija w bawełnę. Jego zdaniem, pomysł premiera "ma charakter wyborczy". - Jest niedopracowany. Brakowało chociażby konsultacji z nauczycielami - mówi Sławomir Broniarz. Według niego, rządowa propozycja podzieli ten sam los co "idea laptopa dla każdego ucznia, z którego też nic nie wyszło".
Wiele wątpliwości, wiele niewiadomych
Wiele wątpliwości mają też wydawcy. Likwidacja podręczników w oczywisty sposób może zrujnować ich rynek. Jedna książka w całej Polsce zwiąże też ręce nauczycielom.
- Jeżeli on nie będzie miał wyboru, to cofniemy się o kilkadziesiąt lat w stosunku do tego punktu rozwoju edukacji, w którym jesteśmy obecnie - stwierdził Włodzimierz Albin, prezes Polskiej Izby Książki.
Wciąż nie wiadomo, kto napisze nowy podręcznik i czy rząd zdąży z rewolucją do końca wakacji. Niecałe dziewięć miesięcy, jakie zostało, to w opinii prezesa ZNP "zbyt mało czasu, żeby wydać i napisać dobry podręcznik". - Bo nie chodzi o to, żebyśmy dostali gniota i po roku będzie modyfikowany i cała idea weźmie w łeb - dodał Broniarz. Plan rządu zakłada, że właścicielem nowych książek będą szkoły i to one będą wydawać je pierwszakom na czas nauki. Potem trafią do kolejnych uczniów. Szczegóły szkolnej rewolucji poznamy po powrocie premiera z urlopu.
Autor: rf/ja / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24