Frekwencja podczas sobotnich manifestacji była umiarkowana - od 200-300, jak w Toruniu, do ponad tysiąca w większych ośrodkach. - Z tych danych trudno wyciągać wnioski, musimy pamiętać, że to środek lata i wielu wyborców, także organizującej manifestacje Konfederacji prawdopodobnie jest w tej chwili na wakacjach - podkreślał Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN24.
Pikiety w całej Polsce zaczęły się w południe i trwało około godziny. - Ich istota sprowadzała się do tego, że przemawiali liderzy Konfederacji. Tu, w Toruniu, w swoim rodzinnym mieście pojawił się Sławomir Mentzen. W swoim wystąpieniu mówił o wielkim zagrożeniu, jakie płynie ze strony imigrantów, niezależnie czy legalnych, czy nielegalnych. Budował też wizję Polski, która jest zagrożona tym, że będą imigranci popełniali przestępstwa, będą gwałcić i mordować Polaków - relacjonował Sidorkiewicz.
Wszystkie pikiety trwały mniej więcej godzinę.
"Nie wierzę w statystyki"
Reporter TVN24 miał też możliwość rozmowy z niedawnym kandydatem Konfederacji na prezydenta. Sidorkiewicz przytoczył wypowiedź szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Tomasza Siemoniaka, który stwierdził, że skuteczność wschodniej bariery wynosi 98 procent. Dodał, że po wprowadzeniu tymczasowych kontroli na wschodniej granicy readmisja spadła o 37 procent względem czasów Prawa i Sprawiedliwości.
ZOBACZ MATERIAŁ CZARNO NA BIAŁYM W TVN24+: Kampania strachu
- Bardzo chciałbym wierzyć w te dane, ale są absolutnie nieprawdziwe. Jeżeli ktoś przechodzi przez naszą wschodnią granicę i nie jest przez nikogo niepokojony, bo omija naszą straż graniczną, to jak można policzyć, ile takich osób było? Ja w te statystyki absolutnie nie wierzę - mówił Sławomir Mentzen w Toruniu.
Odnosząc się do danych związanych z readmisją stwierdził, że "to nie jest tak, że Niemcy zatrzymują kogoś na granicy, bo nie ma prawa wjechać i taki migrant od granicy się odbija".
- Nie, to są ludzie łapani w Hamburgu i przewożeni setki kilometrów do Polski, bo Niemcy rozszerzyli definicję kontroli granicznej. Jak złapią nielegalnego migranta 300 kilometrów od granicy, to oni dalej twierdzą, że złapali go na granicy i go zawracają - stwierdził poseł Konfederacji.
Starcia słowne i uderzony dziennikarz
W pobliżu manifestacji organizowanych przez prawicę pojawiały się kontrmanifestacje środowisk umiarkowanych i lewicowych.
- W niektórych miastach, tak jak w Toruniu, dochodziło do interakcji, na szczęście tylko słownej. Dwie grupy zbliżyły się do siebie, środowisko antyimigranckie i to antyfaszystowskie, rozdzielał ich kordon policji. Nie doszło do siłowej konfrontacji, była jedynie wymiana haseł, wymiana okrzyków, a czasami wyzwisk. Podobnie wyglądało to w innych miejscach kraju - relacjonuje Sidorkiewicz.
Jak informuje Andrzej Stefańczyk, reporter TVN24 z Bolesławca, tam w czasie manifestacji jeden z uczestników podszedł do lokalnego dziennikarza i uderzył go głową. Poszkodowany na miejscu powiedział patrolowi, co zaszło. Funkcjonariusze wylegitymowali i spisali sprawcę.
W Warszawie policjanci podjęli interwencję wobec grupy osób, która - jak przekazała policja w komunikacie - "próbowała zakłócić przebieg zgromadzenia". "Aby zapobiec naruszeniom ładu i porządku publicznego policjanci oddzielili grupę kordonem" - zaznaczono.
Spokojnie było na Pomorzu i w województwie warmińsko-mazurskim.
- Bez zamknięcia Polski dla nielegalnej imigracji, bez rozpoczęcia akcji deportacyjnej, bez wyrzeczenia się poprawności politycznej, bez doposażenia straży granicznej i sił odpowiedzialnych za kontrolę legalności pobytu i bez kontroli rynku pracy bezpieczeństwo będzie ulegać stopniowemu pogorszeniu. Ta polityka musi się zmienić - powiedział przed rozpoczęciem manifestacji w Białymstoku jeden z liderów Konfederacji Krzysztof Bosak. Mówiąc o sytuacji na wschodniej granicy, polityk Konfederacji stwierdził, że nielegalnie imigranci przekraczający granicę stali się coraz bardziej agresywni. - Próbują ranić naszych żołnierzy - powiedział do zgromadzonych. Domagał się też dymisji rządu Donalda Tuska, zamknięcia granic z Litwą, Ukrainą, Białorusią i Słowacją dla nielegalnej imigracji i tego, by żołnierze mieli prawo strzelania do przekraczających wbrew prawu granice.
W Rzeszowie manifestujący, według policji ponad 200 osób, zgromadzili się przed urzędem wojewódzkim. Były osoby w różnym wieku, wśród nich także rodziny z dziećmi. Część uczestników ubranych było ubranych na czarno. Wielu trzymało w rękach flagi narodowe oraz transparenty, między innymi: "Nie chcemy Londynu, Berlina, Paryża w Rzeszowie!!!". Przemawiający poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasz Buczek przekonywał, że polski żołnierz ma prawo do użycia broni. Prowadzący rzucił hasło, które zebrani powtarzali: "Macie nasze pełne wsparcie. Jak potrzeba, to strzelajcie". Podobne manifestacje odbyły się w Przemyślu i Mielcu. W proteście w Lublinie udział wzięło, według organizatorów, około 500 osób. Lubelska policja podała, że pikieta przebiegła spokojnie, bez incydentów. Kilkaset osób zgromadziło się też w Bielsku-Białej. Organizatorzy zbierali podpisy poparcia pod inicjatywą kierowaną do bielskiej rady miejskiej, by przyjęła uchwałę przeciwko przyjęciu nielegalnych imigrantów w Bielsku-Białej oraz za likwidacją Centrum Integracji Cudzoziemców. Do stolika ustawiła się kolejka. Podczas wiecu jeden z mówców - lider partii Nowa Nadzieja w Bielsku-Białej Paweł Śliwa - wskazywał, że za napływ migrantów odpowiedzialna jest nie tylko obecna koalicja z Platformą Obywatelską na czele, ale także rządy PiS. Zaoponował poseł Grzegorz Puda, który był ministrem w gabinetach Zjednoczonej Prawicy. Na słowną wymianę polityków uczestnicy wiecu odpowiedzieli skandowaniem: "Tylko prawda!" lub "Tylko jedność!".
"O życiu w Polsce marzą miliardy"
W Warszawie do zgromadzonych przemawiał między innymi poseł Konfederacji Przemysław Wipler. - Spotkaliśmy się tutaj w wakacyjnym czasie, ponieważ dla przemytników, dla tych, którzy nielegalnie przerzucają ludzi do Europy, przerzucają nielegalne ludzi do Polski, nie ma wakacji. Proceder, który ma miejsce, odbywa się na coraz większą skalę. Wynika to z tego, że Polska jest coraz zamożniejszym krajem. Jest krajem coraz atrakcyjniejszym, jest krajem, o życiu w którym marzą miliardy ludzi w bardzo biednych miejscach na świecie - powiedział. Pod Rotundą w stolicy zorganizowano demonstrację Stowarzyszenie Zjednoczeni Przeciw Rasizmowi. Kilkadziesiąt uczestników skandowało między innymi: "Faszyzm to zbrodnia, migracja to nie zbrodnia" i "Hańba", mieli ze sobą banery z hasłami: "Przyjąć uchodźców - skasować faszystów", "Akcja demokracja", "Bronimy prawa do azylu". - Każdy bez względu na kolor skóry i pochodzenie powinien się czuć dobrze nie tylko w Polsce, ale również w Europie. O to będziemy walczyć, bo dziś ci ludzie boją się tu chodzić po ulicach - zabrała głos Maria Książak z Fundacji Międzynarodowa Inicjatywa Humanitarna. Zorganizowana przez Komitet Obrony Demokracji kontrmanifestacja, trwająca 15 minut, odbyła się też w Olsztynie. Od zgromadzenia Konfederacji oddzielało ją około stu metrów. Gdy wspierający migrantów krzyczeli: "Olsztyn wolny od faszyzmu", uczestnicy drugiej z pikiet krzyczeli: "Tu jest Polska" oraz śpiewali "Płaczą Niemcy, płacze Francja, tak się kończy tolerancja". Na Rynku w Katowicach w manifestacji o charakterze antymigranckim, wzięło udział, według policji, około trzech tysięcy osób. Większość demonstrantów stanowili mężczyźni, w tym kibice różnych klubów piłkarskich. W tłumie słychać było wulgarne okrzyki. Jak poinformowała PAP jedna z mieszkanek, w trakcie manifestacji jeden z kibiców miał rozbić pełną butelkę wysokoprocentowego alkoholu w tłumie. Ulicę dalej zebrała się kilkuosobowa grupa kontrmanifestantów.
"Polak w Polsce gospodarzem"
W Katowicach chwilę po 12 uczestnicy odpalili race. We Wrocławiu protestujący przed siedzibą Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego rozpoczęli zgromadzenie od minuty ciszy dla zamordowanej w Toruniu 24-letniej kobiety i śmiertelnie ugodzonego nożem 41-letniego mężczyznę w Nowem (woj. kujawsko-pomorskie). W obu przypadkach jako sprawców zatrzymano obcokrajowców: Wenezuelczyka i Kolumbijczyka.
W Łodzi manifestacja zorganizowana przez Konfederację odbyła się w pasażu im. Schillera, gdzie w samo południe zgromadziło się kilkaset osób z biało-czerwonymi flagami - w tym przedstawiciele Klubów Gazety Polskiej. Tuż po rozpoczęciu pierwszego wystąpienia, po drugiej stronie ulicy rozpoczęła się kontrmanifestacja. Grupa młodych ludzi, określająca się jako ruch antyfaszystowski, z banerem "Rasizm za burtę" próbowała zakłócić wydarzenie, wznosząc okrzyki przez megafon. Obie grupy zostały oddzielone od siebie przez policjantów. Konfederacja w Opolu ograniczyła się do wiecu na rynku stolicy regionu. Kilkaset metrów od rynku przeciwko - jak to określono - "faszyzacji Polski" - manifestowała grupa ludzi mających plakaty z hasła: "w opolskim faszyzm nie przejdzie", "stop faszyzacji Polski". W Kielcach manifestacja "Stop imigracji" odbyła się przed budynkiem Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego. Wzięło w niej udział około 150 osób. Protestujący wnosili okrzyki "Donald Tusk nie zamknie nam ust", "Polak w Polsce gospodarzem", "Stop masowej imigracji". Protest w Gdańsku początkowo odbył się na Targu Węglowym, przed Zespołem Przedbramia. Wzięło w nim udział kilkuset uczestników - między innymi sympatyków Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej i kibiców Lechii Gdańsk. Uczestnicy skandowali hasła: "Precz z komuną", "Polak w Polsce gospodarzem", "Stop masowej imigracji" oraz "Dość lewackiej propagandy". Po zakończonym stacjonarnym proteście, jego uczestnicy przeszli ulicami Długą, Długim Targiem, Stągiewną do Baszty Stągiewnej. W tym samym czasie grupa kilkudziesięciu osób reprezentująca między innymi partię Razem i trójmiejską organizację feministyczną zgromadziła się przed Bramą Wyżynną w Gdańsku. Uczestnicy trzymali w dłoniach tablice z napisami: "Nacjonalizm to nie patriotyzm", "Wymienimy ksenofobów na migrantów" czy "Faszyzm STOP! Migrantom dom". W Szczecinie manifestacja rozpoczęła się w południe przed magistratem uczczeniem minutą ciszy śmierci 24-letniej Klaudii z Torunia. Działacze Ruchu Narodowego poinformowali o swoim sprzeciwie, co do powstania Centrum Integracji Cudzoziemców na szczecińskim Pogodnie. Zachęcali do podpisywania petycji w tej sprawie. Manifestanci trzymali transparenty z hasłami: "Szczecin przeciwko imigracji", "Chcemy być bezpieczni".
Marsze Konfederacji. Posłowie tłumaczą
Poseł Konfederacji Bartłomiej Pejo zapowiadał, że w sobotnich marszach weźmie udział kilkaset tysięcy osób. Jak dodawała posłanka Karina Bosak, protesty są wyrazem sprzeciwu wobec polityki migracyjnej obecnego i poprzedniego rządu. Pejo zaznaczał, że celem akcji jest "uświadamianie Polaków odnośnie coraz większych zagrożeń, które niesie za sobą masowa imigracja".
- Musimy powiedzieć stanowcze "nie" niekontrolowanej migracji i takie hasła będziemy wykrzykiwać - zapowiedział poseł.
Polityk Konfederacji podkreślił, że jego ugrupowanie nie chce straszyć, a przestrzegać przed popełnieniem błędu Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii, gdzie migranci z krajów pozaeuropejskich odpowiadają - jak ocenił - za znaczny wzrost liczby przestępstw na tle seksualnym, kradzieży, rozbojów czy zabójstw. Opowiedział się przy tym za maksymalną kontrolą migracji.
W ocenie Bosak sytuacja związana z nasileniem się migracji do naszego kraju wymaga ustabilizowania, gdyż jej zdaniem aktualnie jest "poza kontrolą". - W Polsce mamy obecnie zbyt wielu imigrantów. Trzeba ustabilizować sytuację na rynku pracy - Polacy bywają zwalniani i zastępowani imigrantami. Nie da się też zadbać o bezpieczeństwo, jeżeli w kraju wielkości Polski, z kryzysem kadrowym w policji czy służbach, wydaje się setki tysięcy pozwoleń rocznie na przyjazd migrantów - stwierdziła Bosak. Ponadto, jak podkreślił Pejo, sobotnie pikiety mają być wyrazem podziękowania dla Straży Granicznej, innych służb mundurowych oraz "osób broniących w tak zwanym czynie społecznym" wschodniej i zachodniej granicy Polski.
Przywrócone kontrole na granicach
7 lipca Polska przywróciła tymczasowe kontrole na granicach z Niemcami i Litwą, podczas których funkcjonariusze Straży Granicznej, wspierani przez policję i żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, mogą zatrzymać do wyrywkowej kontroli wytypowane pojazdy. Na granicy polsko-niemieckiej kontrole są prowadzone w 52 miejscach, a na granicy polsko-litewskiej w 13. Według rządu jest to konieczne, by zredukować niekontrolowany przepływ migrantów.
W ostatnich dniach politycy obozu rządzącego wielokrotnie apelowali o niewykorzystywanie migracji w debacie politycznej. Szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w odpowiedzi na pytanie PAP o sposoby przeciwdziałania rosnącym nastrojom antyimigranckim zaapelował do polityków, "którzy próbują na temacie migracji i obecności cudzoziemców zbijać kapitał polityczny, żeby wykazywali odpowiedzialność, żeby nie powielali nieprawdziwych informacji, nie wykorzystywali różnych spraw dla swej chwilowej sławy w mediach społecznościowych".
Miejsca pod szczególnym nadzorem
- Problemy, które wiążą się z migracją, w dużej mierze są spowodowane nieodpowiedzialną polityką poprzedniego rządu. Mam na myśli afery wizowe, to zupełnie poza kontrolą wpuszczanie imigrantów do Polski. Słynna doktryna ministra Czaputowicza z rządu PiS-u, który powiedział: "Wpuszczajmy. I tak oni wszyscy chcą iść do Niemiec, wpuszczajmy z Białorusi" - mówił Siemoniak. Szef MSWiA na czwartkowej odprawie przekazał służbom zalecenia otoczenia szczególnym nadzorem różnych miejsc w kraju, w których znajdują się cudzoziemcy.
Autorka/Autor: bż/ tam
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tytus Żmijewski