Polska nigdy nie była krajem jednonarodowym, jednoetnicznym. Zawsze była złożona z wielu etni, który ze sobą współżyły - zaznaczał historyk i demograf historyczny profesor Krzysztof Zamorski. Wraz z reporterką TVN24 Brygidą Grysiak w kolejnej części cyklu "Sto lat Niepodległości" przedstawił zmiany, jakie polskie społeczeństwo przeszło od 1918 roku. W drugiej części programu o II Rzeczpospolitej opowiadał również profesor Tomasz Nałęcz.
- Kraków to fantastyczny przykład zmian. W przeciwieństwie do Warszawy jest miastem szczęśliwym. Nie zniszczyła go ani I, ani II wojna światowa. Kraków przetrwał - podkreślał profesor Zamorski, dodając jednak, że Kraków "nigdy nie był taki piękne jak teraz". - Te śliczne, kolorowe kamienice były brudne i szare - mówił.
Trzy czwarte ludności II Rzeczpospolitej mieszkało jednak na wsi, bo najliczniejszą grupą społeczną stanowili wtedy chłopi. Zupełnie różni, co oczywiste, od tych dzisiejszych. - 100 lat temu koń ciągnął pług albo bronę, natomiast dzisiaj wjeżdża tu traktor z GPS-em, a opylanie roślin odbywa się za pomocą drona. Rolnik został producentem zbóż, stał się bauerem, farmerem - podkreślał Zamorski.
Po chłopach najwięcej było w Polsce robotników, którym niskie zarobki ledwo pozwalały na wyżywienie rodziny. Lepiej żyło się inteligencji i przedstawicielom drobnomieszczaństwa. To ostatnie, jak mówi Zamorski, było zdominowane przez ludność żydowską. - Byli to właściciele drobnych sklepików, zakładów produkcyjnych, zakładów rzemieślniczych - tłumaczył historyk.
W najlepszej sytuacji znajdowali się ziemianie i burżuazja.
"Powstaje państwo jednonarodowe"
II wojna światowa doprowadziła do totalnego wyniszczenia Żydów i ogromnych zmian w polskim społeczeństwie. Żydzi stanowili około 50 procent polskiej warstwy bogatej burżuazji i ponad 50 procent drobnomieszczaństwa. Ta warstwa niknie, nikną Żydzi. Nie ma ich.
Po wojnie zmieniły się granice, nastał czas wielkich migracji. - Powstaje państwo jednonarodowe, coś dziwnego w dziejach państwa polskiego. Coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy. Coś, co nigdy nie istniało - podkreślił Zamorski.
Władze Polski Ludowej zredukowało społeczeństwo do dwóch klas społecznych: robotników i rolników, które stanowiły razem 90 procent ludności. Symbolem klasy robotniczej stało się nowo powstałe - obok Krakowa - miasto Nowa Huta, "symbol nowej klasy". - To jest miasto, które miało ukształtować nowego człowieka. Takiego, który koniecznie musiał być robotnikiem - mówił historyk.
Rola radia
100 lat temu wraz z nową Polską rodziło się też radio. Wyobrażano sobie, że zmieni świat i sposób naszego funkcjonowania, pozwoli osiągnąć rzeczy dotąd niespotykane. Po II wojnie światowej, jak mówi Zamorski, "radio stało się podstawowym narzędziem walki ideowej, propagandowej". Do tego dołączyła telewizja.
- Znane są przypadki, gdy gospodarze na wsiach wkładali garnitur, koszulę i krawat na "Dziennik Telewizyjny", bo przecież człowiek po drugiej stronie też jest dobrze ubrany - dodawał historyk.
Nowa rzeczywistość
1989 rok, obalenie komunizmu, demokracja i kapitalizm to otwarte granice i wolny rynek. Pod wpływem tych zmian zmienia się też polskie społeczeństwo.
- Mamy w procesie transformacji do czynienia z ciekawym pytaniem. Czy jest sens patrzeć na struktury społeczne tak, jak patrzyliśmy na nie w okresie międzywojennym i powojennym? Czy nie byłoby sensowniejszym, że nasze społeczeństwo dzieli się według klasycznego, amerykańskiego podziału, czyli: klasa wyższa, klasa średnia i klasa niższa? - zastanawiał się Zamorski.
Społeczeństwo chłopskie
O społeczeństwie Polski w okresie międzywojennym mówił w drugiej części programu profesor Tomasz Nałęcz, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego. Wyjaśniał, że sukces 1918 roku - czyli odzyskanie polskiej niepodległości - był możliwy przede wszystkim dzięki korzystnej dla Polaków sytuacji międzynarodowej, w szczególności, dzięki dużemu poparciu Stanów Zjednoczonych. Jego zdaniem nie można również pominąć przemian społecznych, jakie zaszły na ziemiach polskich w ciągu ponad pięciu dekad od powstania styczniowego.
Nałęcz zwrócił uwagę, że o świadomości narodowej Polaków po pierwszej wojnie światowej dużo można dowiedzieć się z dorobku badawczego profesora Tadeusza Łepkowskiego z II połowy XX wieku. Nałęcz przypomniał, że Łepkowski szacował, iż w latach 70. XIX wieku zaledwie 30-40 procent mieszkańców polskich ziem identyfikowało się z polskością.
- Reszta była bierna - podkreślił historyk.
Wytłumaczył, że kilkadziesiąt lat później - jakie dzieliły powstanie styczniowe i odzyskanie niepodległości - udało się pozyskać dla wspólnoty narodowej te bierne masy. Jak zauważył, ci ludzie dochodzili do założenia, że normalnie można funkcjonować tylko we własnym kraju.
Nałęcz przypomniał, że funkcjonujące na ziemiach polskich ugrupowania polityczne, miały wspólny cel, jakim była wolna Polska. Dopiero we własnym kraju partie te mogły realizować bardzo różniące się od siebie programy polityczne.
Gdy już udało się wywalczyć wolną Polskę, wkrótce trzeba było jej znów bronić przed "nawałą bolszewicką". - Nieprzypadkowo, gdy w oczy tego państwa spojrzało śmiertelne zagrożenie w postaci nawały bolszewickiej w 1920, to premierem tego państwa został chłop - Wincenty Witos, a wicepremierem - socjalista. Nie żaden ziemianin, nie żaden przemysłowiec, menadżer, tylko chłop i socjalista, czyli przedstawiciele tych warstw społecznych, których poparcie mogło spowodować ten wysiłek obronienia niepodległości - wskazywał historyk.
Piętno zaborów
Profesor Nałęcz dodał, że już po tym, jak obroniono niepodległość, zaczęły się ostre starcia pomiędzy tymi ugrupowaniami w realizacji swoich interesów grupowych.
Przypomniał, że bardzo długo w działaniach politycznych widoczne było piętno zaborów. Zauważył, iż przez pięć lat trwała walka o reformę rolną, której chciały ugrupowania chłopskie, a której nie chcieli słyszeć ziemianie czy przedstawiciele wpływowej endecji.
- Pamiętamy literatów, polityków, znanych celebrytów z kina, ale tak naprawdę II Rzeczpospolita była społeczeństwem chłopskim. Dwie trzecie społeczeństwa utrzymywało się z rolnictwa - mówił.
- Dopóki funkcjonowała demokracja i chłopi decydowali o wyborze posłów i senatorów, to dążenia chłopskie musiały być - z pewnymi blokadami - realizowane. Realizacja reformy rolnej z 1925 roku umocniła pozycję chłopów i osłabiła pozycję ziemiaństwa, ale nikomu do głowy nie przyszło, żeby to ziemiaństwo wyeliminować - podkreślił historyk.
Według niego "o wiele większe przemiany struktury społecznej niż lata 1918-39 przyniosły te rewolucyjne przemiany narzucone polskiemu społeczeństwu po 1944 roku przez nowy, komunistyczny system".
"Piłsudski był obywatelem komendantem"
Zdaniem Nałęcza legenda o egalitaryzmie legionów Piłsudskiego jest jak najbardziej prawdziwa. Przypomniał, że to w tej formacji wprowadzono formułę zwracania się do przełożonego per obywatel. - Piłsudski był obywatelem komendantem, a nie panem komendantem - dodał.
- To była presja nie tyle nizin społecznych, co inteligencji. Ten "obywatel" jako tytuł, ta wolnościowa, równościowa atmosfera, przenoszona była z jednej strony z ruchu socjalistycznego - bo przecież Piłsudski, ludzie, którzy tworzyli ruch strzelecki, działali przez kilkanaście lat w Polskiej Partii Socjalistycznej - ale Piłsudski nie nawiązywał tyle do PPS, co do tradycji kościuszkowskiej - wskazywał Nałęcz.
Historyk przypomniał, że Polska u swoich początków w XX wieku była społecznie rozdarta pomiędzy popierających Piłsudskiego i zwolenników endecji.
Materiały z zasobu Narodowego Archiwum Cyfrowego www.nac.gov.pl
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24/NAC