Joanna Mucha (Polska 2050), komentując w "Kropce nad i" sprawę wiceministra Łukasza Mejzy, oceniła, że "ten rząd w dużej części jest skonstruowany z ludzi, na których są haki". Zdaniem senatora Jana Marii Jackowskiego z klubu Prawa i Sprawiedliwości "brutalna prawda jest taka, że Mejza i jeszcze może dwóch innych związanych z nim posłów stanowią zaplecze polityczne rządu".
Dziennikarze Wirtualnej Polski opisują sprawę obecnego wiceministra sportu Łukasza Mejzy. Założona przez niego firma Vinci NeoClinic obiecywała leczyć osoby zmagające się z nieuleczalnymi chorobami - ustalili. Metoda, którą zachwalał Mejza, nie ma medycznego potwierdzenia. Kwoty za leczenie zaczynały się od 80 tysięcy dolarów. W poniedziałek Wirtualna Polska opublikowała kolejny tekst, w którym dziennikarze zebrali historie osób, które miały kontakt z Vinci NeoClinic i były namawiane na niesprawdzoną terapię. Mejza twierdzi, że publikacje WP to "szereg rażących kłamstw" i zapowiada, że sprawa trafi do sądu.
O tej sprawie dyskutowali w czwartek goście "Kropki nad i".
Jackowski: brutalna prawda jest taka, że Mejza stanowi zaplecze polityczne rządu
Senator Jan Maria Jackowski z Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że "brutalna prawda jest taka, że pan poseł Mejza i być może jeszcze dwóch innych posłów, którzy są z nim związani, stanowią zaplecze polityczne rządu i jest obawa ze strony kierownictwa, rządu i obozu politycznego, jak ta i tak krucha, teoretyczna większość może zostać zebrana". - Ja oceniam sprawę negatywnie - dodał.
Zdaniem senatora "powinno być to tak rozwiązane, że jeżeli pojawiły się zarzuty, powinny zostać sprawdzone, ale nie tak ad calendas Graecas, tylko powinno się do czwartku czy tam piątku określić".
- To dlaczego to się nie dzieje? - zapytała posłanka Joanna Mucha z Polski 2050.
- No właśnie ja nie wiem - odpowiedział Jackowski. - Powinny się pojawić wtedy wyjaśnienia i wtedy to wóz albo przewóz. Albo się potwierdziły i w związku z tym dymisja, albo nie - dodał.
Mucha: ten rząd w dużej części skonstruowany jest z ludzi, na których są haki
Mucha oceniła, że "brutalna prawda jest taka, że ten rząd w dużej części jest skonstruowany z ludzi, na których są haki". - To jest generalnie taka konstrukcja, związana z funkcjonowaniem tej frakcji, gdzie te haki wzajemnie na siebie nachodzą, i gdzie ta cała materia wzajemnie na tych hakach jest rozpostarta - powiedziała.
W ocenie posłanki "teraz pierwszy raz widzimy bardzo ciekawą sytuację". - Mówi się o tych, którzy teraz dołączyli do PiS-u, na przykład o tych, którzy wcześniej też współpracowali z Jarosławem Gowinem, że na nich też są haki. Teraz po kolei zaczynamy widzieć, że jest tak wysoki poziom nieprzyzwoitości, że ktoś gdzieś zaczyna protestować przeciwko temu i ta tkanina za chwilę się posypie - mówiła posłanka.
Zdaniem Muchy "jedna osoba wyrzucona, na którą są haki, będzie wyrzucała informacje o drugiej osobie, na którą są haki". - To są konstrukcje, które wiecznie na pewno nie będą trwały - dodała.
Goście "Kropki nad i" o projekcie ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii
Goście "Kropki nad i" odnieśli się też do projektu ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii. W czwartkowym głosowaniu PiS obronił go jednym głosem.
Wniosek opozycji o odrzucenie poselskiego projektu ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii poparło 204 posłów, w tym 118 z klubu KO, 46 z Lewicy, 17 z KP-PSL, pięciu z koła Konfederacji, ośmiu z koła Polski 2050, czterech z koła Porozumienia, trzech z koła Polskie Sprawy oraz jeden poseł niezrzeszony. Wniosek o odrzucenie poparło też dwoje posłów PiS - Elżbieta Duda i Tadeusz Cymański. 19 posłów partii rządzącej wstrzymało się od głosu.
Przeciw wnioskowi o odrzucenie projektu opowiedziało się 205 posłów, w tym 197 posłów PiS, trzech z Konfederacji, trzech z Kukiz'15 oraz dwóch posłów niezrzeszonych.
Mucha pytana o stosunek do powstania takiego instytutu odparła, że "jest takie powiedzenie pochodzące ze starożytności: nie wierzę Grekom, nawet gdy przynoszą dary". - Gdyby ktoś przyszedł w normalnych czasach i powiedział, że trzeba zrobić instytut, który będzie pomagał polskiej rodzinie (...), to powiedziałabym: "Okej, polskiej rodzinie jest to potrzebne" - powiedziała.
Jednocześnie podkreśliła, że "skoro poseł Bartłomiej Wróblewski przynosi taką ustawę, która ma kosztować nas każdego roku 30 milionów i ma być skonstruowana w taki sposób, że szef tego instytutu ma mieć uprawnienia prokuratorskie, to wszystkie czerwone lampki mi się zapalają".
Jan Maria Jackowski przyznał, że "zapala mu się czerwona lampka, jak zdemobilizowana była opozycja". Odnosząc się do treści projektu ustawy, powiedział, że "nie ma czegoś takiego, jak uprawnienia prokuratorskie dla szefa tego instytutu". - To jest w pewnym sensie wzorowane na ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka i Rzeczniku Praw Obywatelskich - powiedział.
Na pytanie, po co wobec tego powoływać dodatkowy urząd, senator PiS odparł, że "to są rzecznicy, którzy mają swój profil działania, natomiast tutaj chodzi o takiego quasi-rzecznika praw rodziny".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24