Dla Lizy ulicami Bytomia i Poznania przeszły ciche marsze przeciwko przemocy - w następnych dniach przemaszerują ulicami Warszawy i Łodzi. Młoda kobieta padła ofiarą brutalnego gwałciciela, zmarła kilka dni po ataku. Została napadnięta w nocy w centrum Warszawy. Mnożą się pytania, czy nikt nic nie widział i nic nie słyszał? Ekspertki tłumaczą, jak reagować, kiedy jesteśmy świadkami przemocy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Jak ustaliła "Uwaga!" TVN, 23-latek Dorian S. założył kominiarkę, wyjął nóż i zaczął dusić Lizę w centrum Warszawy, a po wszystkim w drodze do domu wszedł jeszcze zrobić zakupy.
ZOBACZ WIĘCEJ: "Nie wydawał się człowiekiem agresywnym". Bestialsko zaatakował na ulicy 25-letnią Lizę
W Bytomiu i Poznaniu odbyły się ciche protesty dla Lizy – w sprawie jej śmierci brakuje słów. - Same doświadczyłyśmy przemocy i nasze przyjaciółki też doświadczyły i mamy dość – mówi jedna z uczestniczek marszu. Kobiety demonstrowały w różnych miejscach, ale czuły to samo – pustkę i poczucie beznadziei.
W środę o godzinie 18 w Warszawie z miejsca zbrodni ruszy cichy protest. "Nie chcemy się bać, kiedy idziemy same. Lizaweta szła sama. Teraz musimy pójść wszyscy" – podkreślają organizatorzy demonstracji.
"Najczęstszą reakcją jest paraliż"
Policja twierdzi, że Liza nie mogła już wezwać pomocy, kiedy ktoś przechodził obok.
- Najczęstszą reakcją jest paraliż, zamarznięcie i nie da się krzyczeć, czasem nie można się poruszyć i to jest normalna reakcja – mówi psycholożka Katarzyna Nowakowska z Feminoteki. - Ważne, żeby nie mieć pretensji do siebie – dodaje.
A różne mogą być formy ataku. Co robić, jeśli możemy zareagować? - Aby zwiększyć swoje szanse na przeżycie, kiedy mija cię tłum ludzi i nikt nie reaguje, wybierz konkretną osobę z tłumu - radzi Małgorzata Sokołowska, która prowadzi profil "Z pamiętnika policjantki".
Jak reagować na przemoc
- Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak my zareagujemy i może być, że zaczniemy uciekać, ale może być tak, że nie będziemy w stanie się ruszyć, więc kluczową rolę odgrywają świadkowie – mówi psycholożka Maja Kuźmicz z Niebieskiej Linii IPZ. A co mogą zrobić świadkowie? - Musimy zareagować, jakkolwiek krzyknąć, wezwać policję i jeśli mamy możliwość, to wkroczyć w tę sytuację – dodaje.
Warto najpierw zadbać o swoje bezpieczeństwo. Psycholożka Patrycja Wonatowska, edukatorka seksualna organizacji SEXED, wyjaśnia, że można odejść dalej od zdarzenia i wówczas zadzwonić na policję.
- To może być zaproszenie innych ludzi do reakcji, czyli powiedzenie: "słuchajcie, na przystanku ktoś kogoś zaczepia. Niech pani zadzwoni, a niech ktoś wzywa inną pomoc". Ale reakcja powinna być zawsze – podkreśla Maja Kuźmicz.
Okazji do interwencji może być jednak znacznie więcej - na przykład w klubie czy na dyskotece. - Jeżeli widzimy, że jest jakaś dyskusja dwóch osób, to możemy zapytać, czy ktoś potrzebuje pomocy – wskazuje Kuźmicz. Zastrzega, że należy liczyć się z tym, że usłyszymy odmowę. - To nie jest nic strasznego, a mamy poczucie, że zareagowaliśmy – dodaje.
Policja zapewnia, że wystarczy zadzwonić pod numer 112. W kryzysowej sytuacji pomoże rozmowa z kimś z "Niebieskiej Linii" pod numerem 116 123 lub Feminoteki pod numerami 888 88 33 88 lub 888 88 79 88.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock