Moim marzeniem jest, aby historia Izy spowodowała zmiany w prawie i myśleniu. By kompromis wrócił do poprzedniego kształtu - przekazał w oświadczeniu mąż Izabeli z Pszczyny, która zmarła 22 września ubiegłego roku w szpitalu. Była w 22. tygodniu ciąży. Oświadczenie przeczytała jej szwagierka Barbara Skrobol podczas debaty "Aborcja. Prawo czy zakaz?" w TVN24.
30-letnia Izabela trafiła do pszczyńskiego szpitala w 22. tygodniu ciąży z powodu odejścia wód płodowych. Przez cały dzień wysyłała do swojej matki wiadomości, sygnalizując, że czuje się coraz gorzej. Podejrzewała, że ma sepsę. Lekarze nie dokonali aborcji, czekając, aż płód sam obumrze. Pacjentka zmarła 22 września 2021 roku. Osierociła kilkuletnią córkę.
Oświadczenie męża pani Izabeli
W niedzielę oświadczenie męża Izabeli odczytała w TVN24 jej szwagierka Barbara Skrobol. "Moim marzeniem jest, aby historia Izy spowodowała zmiany w prawie i myśleniu. By kompromis wrócił do poprzedniego kształtu" – napisał.
"Ludzie muszą być wyczuleni. Lekarze wiedzą już, że sytuacja może być nagłośniona, a każde zaniedbanie spowoduje poważne konsekwencje. Mam nadzieję, że to co się stało wpłynie na lekarzy, by byli przyzwoici, żeby Maja wychowywała się w lepszej Polsce, bardziej przyjaznej kobietom" - dodał. Oświadczenie zakończył hasłem: "Ani jednej więcej".
"Oskarżamy nie tylko tych lekarzy, ale również polityków"
- Oskarżamy nie tylko tych lekarzy, ale również polityków za zmianę ustawy – powiedziała szwagierka Barbara Skrobol w czasie debaty "Aborcja. Prawo czy zakaz?" w TVN24. Pytana o to, czy nie ma wątpliwości, że za wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego stoją politycy, a nie sędziowie, odparła: - Tak, oczywiście.
- Iza zmarła ponieważ była źle zaopiekowana przez lekarzy, niezgodnie z aktualną wiedzą medyczną, ale śmiem twierdzić, że również przez polityków, którzy przyjęli ustawę - mówiła. Jak dodała, "Iza dostawała taką informację od lekarzy, że dzięki ustawie ona musi czekać, aż serce dziecka przestanie bić".
Barbara Skrobol przyznała, że po śmierci pani Izabeli usłyszała od jednego z lekarzy, że "oni byli w klinczu formalno-prawnym". - Że przez ustawę musieli wyczekiwać, aż serce dziecka przestanie bić - wyjaśniła.
- My nie twierdzimy, że nie było błędów medycznych, bo były błędy medyczne. Była nałożona kara przez NFZ, jak również są postawione zarzuty lekarzom. Natomiast lekarze przekazywali informację Izie, że muszą czekać, aż serce dziecka przestanie bić przez zmianę ustawy - powiedziała.
"Podkreślała, że chce żyć, że ma dla kogo żyć"
Skrobol relacjonowała, że gdy Izabela znalazła się w szpitalu, "podkreślała, że chce żyć, że ma dla kogo żyć". - Dla Mai, dla córki, która została teraz sama. (…) Ona wybierała siebie, w tej sytuacji wybierała siebie. Zgłaszała, że chce żyć. Sama też bym podjęła taką decyzję - mówiła.
Podkreśliła, że termin "za życiem" według niej oznacza bycie "za życiem, które już jest". - Nie stawianie zarodków, płodów przed życiem kobiety. Jeśli kobieta chce się poświęcić, to jest jej wybór. Jestem za wyborem. Natomiast Iza wybierała siebie - zaznaczyła.
Pytana o to, czy gdyby nie wyrok trybunału, pani Izabela mogłaby żyć, jej szwagierka odparła: - Przypuszczam, że tak. - Skoro lekarze nie podejmowali działań, bo mówili, że ustawa, to coś musiało wywołać w nich efekt mrożący - powiedziała.
Pytana, jak wygląda teraz życie męża i córki pani Izabeli, Barbara Skrobol przyznała, że "diametralnie się zmieniło". - Nie tylko przysporzyła ta śmierć ogrom cierpienia, ale trzeba było przeorganizować całe życie. [Mąż - red.] przejął obowiązki, które wcześniej wypełniała Izabela względem Mai. Bardzo stara się zrobić wszystko dla Mai, żeby ona wiedziała, że po śmierci jej mamy, jej życie się nie kończy, że jeszcze coś dobrego ją spotka. On się bardzo skupił na Mai. Próbuje jej zastąpić mamę - mówiła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24