Z tej wymiany więźniów Rzeczpospolita ma większy pożytek niż z Pablo Gonzaleza siedzącego w polskim areszcie już 2,5 roku - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. Odnosząc się do słów europosła PiS Mariusza Kamińskiego, stwierdził, że "bez wątpienia, hańby tu nie ma". Przekazał, że negocjacje w sprawie uwolnienia Andrzeja Poczobuta "mają troszeczkę inny tor".
W zeszły czwartek doszło do największej od czasów zimnej wojny wymiany więźniów między Rosją, Białorusią i krajami Zachodu, która miała miejsce w tureckiej Ankarze. Operacja objęła 24 osoby z więzień w siedmiu krajach oraz dwoje dzieci. Uczestniczyła w niej także Polska, która uwolniła agenta rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU Pawła Rubcowa, używającego nazwiska Pablo Gonzalez, który został zatrzymany w Polsce w lutym 2022 roku.
W piątek w przestrzeni publicznej pojawiły się pytania, czy wymiana więźniów mogła objąć więzionego na Białorusi w charakterze więźnia politycznego Andrzeja Poczobuta, działacza polskiej mniejszości w tym kraju. Europoseł PiS i były szef MSWiA Mariusz Kamiński napisał na platformie X, że "negocjacje na temat wymiany więźniów między Rosją a Zachodem trwały co najmniej od półtora roku". "Jako koordynator służb specjalnych prowadziłem w tej sprawie rozmowy z Amerykanami. Zaproponowałem przekazanie Rosjanom aresztowanego przez nas w lutym 2022 r. agenta GRU Pawła Rubcowa używającego nazwiska Pablo Gonzales" - dodał. Jak przekazał, "naszym warunkiem w ramach wymiany więźniów było przekazanie Polsce Andrzeja Poczobuta".
Kamiński napisał, że "ekipa Tuska oddała Rosjanom ich najcenniejszego agenta w zamian nie uzyskując nic". "Hańba!" - stwierdził.
Siewiera: hańby tu nie ma
Do tej sprawy odniósł się w poniedziałek w "Faktach po Faktach" w TVN24 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera.
Prowadzący program zauważył, że jeżeli to hańba, to brał w niej udział prezydent Andrzej Duda, któremu dziękował prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. Zapytał, czy polski prezydent dopuścił się czegoś haniebnego.
- Bez wątpienia, hańby tu nie ma - powiedział Siewiera.
Zaznaczył, "to, że doszło do zatrzymania Pawła Rubcowa w 2022 roku, to jest wielka zasługa wspomnianego ministra Kamińskiego i ABW".
Na uwagę, że Kamiński mówi, że warunkiem jego, ekipy PiS-u, była wymiana Rubcowa na Andrzeja Poczobuta, Siewiera powiedział, że "gdyby to było takie proste, to Rubcow nie przebywałby w więzieniu, oczekując na proces już dwa i pół roku".
Podkreślił, że w przypadku wymiany trzeba pamiętać o dwóch rzeczach. - Po pierwsze, stroną tych negocjacji była strona amerykańska, nie polska. To nie polska stawiała warunki Federacji Rosyjskiej. Strona amerykańska od ponad dwóch lat, co zresztą pan minister Kamiński również podkreślił w swoich wpisach, prowadziła te negocjacje. Naszym partnerem do negocjacji była strona amerykańska, czyli sojusznicza - mówił.
- Natomiast druga sprawa to jest kwestia tego, jak wygląda sama wymiana, wymiana w służbach. Tam są generalnie trzy waluty. Pierwsza to oczywiście środek pieniężny, druga to informacja, trzecią walutą, najwyżej cenną są przysługi. Tego typu wymiany, tego typu negocjacje za każdym razem obejmują tę trzecią walutę, ona nie musi być wymieniona natychmiast. Natomiast ona ma niezwykłą wartość w relacjach sojuszniczych również - dodał.
Pytany, czy z jego wiedzy wynika, że Polska podniosła, jak ważne dla nas jest, by Andrzej Poczobut był wolny.
- Bez wątpienia tak i temat uwolnienia redaktora Poczobuta podnoszony był i za poprzedniego, i tego rządu w negocjacjach. Dziś te negocjacje mają troszeczkę inny tor i potwierdzam, że takie wysiłki są czynione - powiedział szef BBN.
- Zresztą wydaje się, że klucze do wolności pana redaktora Poczobuta mogą leżeć również w innych imperiach - dodał.
Siewiera podkreślił, że "z tej wymiany, z tej operacji Rzeczpospolita ma większy pożytek niż z Pablo Gonzaleza siedzącego w polskim areszcie już 2,5 roku".
Siewiera: szef MON ma pełną swobodę kształtowania polityki kadrowej
Szef BBN odniósł się także do kwestii odwołania ze stanowisk czterech generałów Wojska Polskiego, o czym poinformował w poniedziałek Onet. Chodzi o generała Roberta Głąba, któremu nie została przedłużona kadencja jako zastępcy szefa Sztabu ds. Zarządzania Zasobami NATO w Sojuszniczym Dowództwie Transformacyjnym w amerykańskim Norfolk, a także gen. Ryszarda Parafianowicza, który zwolniony został ze stanowiska w Dowództwie Operacyjnym, gen. Romana Kopkę, który przestał być dowódcą 7. Brygady Obrony Wybrzeża oraz gen. Grzegorza Skorupskiego, który stracił stanowisko w Dowództwie Generalnym RSZ. Jak napisał Onet, generał Głąb we wrześniu 2016 roku wydał polecenie dowódcom, kierownikom i komendantom podległych mu jednostek, aby czerpali informacje z programów ówczesnej telewizji rządowej. Kierował wówczas Garnizonem Warszawa.
CZYTAJ WIĘCEJ: Trzęsienie ziemi w armii. Generałowie tracą stanowiska
Ministerstwo Obrony Narodowej potwierdziło PAP, że generałowie zostali przeniesieni do dyspozycji oraz skierowani do wykonywania zadań w jednostkach organizacyjnych Sił Zbrojnych.
Siewiera ocenił, że minister obrony narodowej "ma pełną swobodę kształtowania polityki kadrowej".
- W przypadku generała Głąba dochodzi do zmiany po wygaśnięciu kadencji. Dochodzi do tej zmiany w sposób przewidziany pragmatyką wojskową i tutaj ja nie widzę niczego szokującego - powiedział.
Dodał, że "w przypadku pozostałych generałów minister obrony ma prawo podejmować takie decyzje".
- A wiązanie sprawy z decyzjami dotyczącymi właściwych źródeł komunikacji i przyjmowania informacji, no cóż, nie jest właściwą praktyką, by dowódcy kształtowali światopogląd swoich żołnierzy - stwierdził Siewiera.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24