- Myślę, że Tomasza Szmydta czeka na Białorusi dobre, dostatnie życie. Życzę mu, żeby nigdy nie wrócił do Polski - tak o sprawie polskiego sędziego mówił w "Tak jest" w TVN24 Witold Jurasz, były chargé d'affaires RP na Białorusi. - Szmydt jest teraz gumą do żucia, która ma na początku jakiś smak, a później się ją wypluwa - komentował opozycjonista Paweł Łatuszka, wskazując na potencjalną użyteczność Polaka dla białoruskich służb.
W poniedziałek państwowa propagandowa agencja informacyjna BiełTA opublikowała relację z konferencji prasowej, na której Tomasz Szmydt, sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, zamieszany w aferę hejterską, poinformował, że zwrócił się do białoruskich władz o azyl.
Tuż po tym Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęła czynności kontrolne w celu zweryfikowania zakresu informacji niejawnych, do których, w związku ze sprawowaną funkcją i prowadzonymi sprawami, miał dostęp Szmydt jako sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Prokuratura Krajowa prowadzi zaś czynności sprawdzające "w kierunku" szpiegostwa.
Jurasz o sprawie Szmdta: życzę mu, żeby nigdy nie wrócił do Polski
O tej sprawie dyskutowali w "Tak jest" w TVN24 Witold Jurasz, były chargé d'affaires RP na Białorusi i publicysta Onetu, oraz Paweł Łatuszka, opozycjonista, były ambasador Białorusi w Warszawie. Mówili o tym, jaki los może teraz czekać Szmydta na Białorusi.
- Myślę, że będzie sobie dobrze żył, dlatego że po sprawie Emila Czeczki, który w grudniu uciekł na Białoruś, a kilka miesięcy później nie żył, to teraz już Białorusini nie mogą sobie pozwolić na to, żeby pan sędzia Szmydt zakończył żywot szybko. W związku z powyższym na pewno zadbają o jego komfort i o jego bezpieczeństwo, więc myślę, że czeka go dobre, dostatnie życie - powiedział Jurasz.
- Życzę mu, żeby nigdy nie wrócił do Polski - dodał.
W grudniu 2021 roku na Białoruś zbiegł starszy szeregowy Emil Czeczko, który, jako żołnierz Wojska Polskiego, pełnił służbę na granicy polsko-białoruskiej. W połowie marca 2022 roku Czeczko został znaleziony martwy w Mińsku.
Jurasz ocenił, że w chwili, w której Szmydt wyjechał na Białoruś i zaczął popierać politykę Łukaszenki, "to już jest zdrajcą". - Wszystko wskazuje na to, (...), że on był zwerbowany wcześniej. Ale to w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, bo nawet gdyby wcześniej nie był zwerbowany, to w chwili, w której tam trafił, po pierwsze - zostanie zmuszony do powiedzenia wszystkiego. Po drugie - my musimy zakładać z góry, że wszystko powiedział - wskazywał dalej były chargé d'affaires RP na Białorusi.
Łatuszka: Szmydt może być pożyteczny dla białoruskich służb
Paweł Łatuszka mówił, że "de facto Szmydt jest teraz gumą do żucia, która ma na początku jakiś smak, a później się ją wypluwa, bo nie jest do niczego potrzebna".
Opozycjonista dodał, że "Szmydt będzie na pewno wykorzystany propagandowo". - I to już możemy obserwować we wszystkich mediach propagandy Łukaszenki. On mówi o tym, jak źle jest w Polsce, że nie ma (przestrzegania - red.) prawa, że łamane są prawa człowieka, że grożą jemu służby specjalne, może być zabity, że groźby są kierowane w stosunku do jego rodziny i tak dalej - wyliczał.
Dodał, że jest prawdopodobieństwo, iż Szmydt był zwerbowany przez służby białoruskie, a jeżeli tak było, to wtedy "może być osobą pożyteczną dla służb specjalnych". Chodzi tu o materiały, do których miał dostęp jako sędzia. Stwierdził, że "to są atrakcyjne materiały dla reżimu Łukaszenki".
- Czyli na przykład te dokumenty, z którymi miał do czynienia jako sędzia w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, kiedy dostawał do rozpatrzenia wnioski, gdzie na przykład oficerowie odwoływali się od odmowy dostępu do informacji tajnej - wskazywał opozycjonista. I dodał, że szczególnie ciekawa dla służb białoruskich czy rosyjskich może być tu lista nazwisk takich osób.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24