Ministerstwo Sprawiedliwości przeprosiło warszawską sędzię Justynę Koskę-Janusz za naruszenie jej dóbr osobistych. Oświadczenie jest rezultatem wygranego przez sędzię procesu cywilnego z resortem kierowanym wówczas przez Zbigniewa Ziobrę.
"Przepraszam sędziego Justynę Koskę-Janusz za bezprawne naruszenie Jej dóbr osobistych polegające na naruszeniu dobrego imienia, narażeniu na utratę dobrej opinii oraz zarzuceniu niewłaściwego postępowania przy pełnieniu funkcji sędziego, zawarte w treści opublikowanego na oficjalnej stronie Ministerstwa Sprawiedliwości komunikatu pt.: 'Oświadczenie w sprawie skrócenia delegacji sędzi Justyny Koski-Janusz' wydanego w związku z decyzją z 19 września 2016 r. o cofnięciu delegacji" - głosi oświadczenie ministra sprawiedliwości zamieszczone na stronie resortu.
W kwietniu tego roku Sąd Najwyższy w tej sprawie oddalił skargę kasacyjną szefa resortu sprawiedliwości. Tym samym minister sprawiedliwości ostatecznie przegrał wtedy proces o naruszenie dóbr osobistych z sędzią Koską-Janusz.
"Jednym z obowiązków Ministra Sprawiedliwości jest wykonywanie orzeczeń sądów dotyczących naruszeń prawa, jakiego dopuściło się poprzednie kierownictwo Ministerstwa. Zgodnie z wyrokiem sądu, na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości zostały wczoraj opublikowane przeprosiny za naruszenie dóbr osobistych sędzi Justyny Koski-Janusz" - przekazało Ministerstwo Sprawiedliwości w piątek na swoim profilu na platformie X.
Prawomocne orzeczenie
W październiku 2019 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł prawomocnie, że minister sprawiedliwości musi przeprosić sędzię Koskę-Janusz za naruszenie jej dóbr osobistych. W ocenie tego sądu, działanie ministra sprawiedliwości poprzez publikację komunikatu stanowiło "publiczną wypowiedź władzy wykonawczej ingerującą w wykonywanie władzy sądowniczej przez konkretnego sędziego".
W uzasadnieniu tego orzeczenia wskazano, że sąd I instancji słusznie uznał, iż komunikat MS narusza dobra osobiste sędzi Koski-Janusz. "Bez wątpienia nie sposób nie dostrzegać, że łącznie cała wypowiedź stawia powódkę jednoznacznie w złym świetle i ma charakter dyskredytujący (...) Generalnie przepisy prawa nie przewidują kompetencji ministra sprawiedliwość do publicznej krytyki pracy sędziego, a tym bardziej krytyki nieuzasadnionej, naruszającej dobra osobiste sędziego" - podkreślił sąd.
Wcześniej Sąd Okręgowy w Warszawie, orzekając w tej sprawie, uznał, że minister sprawiedliwości naruszył dobra osobiste sędzi, nakazał mu przeprosiny i usunięcie ze strony ministerstwa oświadczenia o cofnięciu delegacji. Resort odwołał się od tego wyroku.
Sporny komunikat
W komunikacie resortu z października 2016 roku o skróceniu delegacji sędzi Kosce-Janusz, który był podstawą sporu napisano, że "do Ministerstwa Sprawiedliwości dotarła informacja, że to właśnie sędzia Justyna Koska-Janusz miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy, co było szeroko komentowane i krytykowane w mediach". "Chodziło o zdarzenie z grudnia 2013 r. spowodowane przez Izabellę Ch., która, będąc pod wpływem alkoholu, wjechała luksusowym mercedesem w przejście podziemne w samym centrum Warszawy. Media obwiniały prowadzącą postępowanie Justynę Koskę-Janusz o pobłażliwość wobec oskarżonej i nieudolność w prowadzeniu sprawy" - napisano wtedy w oświadczeniu MS.
"Po sprawdzeniu tych informacji minister sprawiedliwości 19 września 2016 r. podjął decyzję o skróceniu delegacji sędzi Justyny Koski-Janusz do 1 października 2016 r., by uniknąć zarzutu, że w Sądzie Okręgowym, do którego trafiają sprawy skomplikowane i trudne, orzeka taki sędzia. W Sądzie Okręgowym powinni orzekać tylko sędziowie o wysokich umiejętnościach, sprawności i profesjonalizmie" - głosił komunikat resortu umieszczony na stronie internetowej i przekazany mediom.
Po ujawnieniu wiadomości o skróceniu delegacji media informowały, że Koska-Janusz orzekała też w sprawie Zbigniewa Ziobry, gdy ten oskarżał byłego prezesa PZU Jaromira Netzla o zniesławienie, i przyznała rację Netzlowi. Chodziło o słowa Netzla przed sejmową komisją śledczą badającą aferę gruntową z 2007 r., gdy były szef PZU powiedział, że jego ówczesne rozmowy telefoniczne z ministrem zaginęły, bo "Ziobro, wówczas prokurator generalny, o to zadbał". Podczas jednej z rozpraw sędzia Koska-Janusz nałożyła na Ziobrę 2 tysiące złotych grzywny za spóźnienie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24