Będą zawiadomienia do prokuratury w sprawie bardzo dziwnych decyzji, które były podejmowane w sprawie Poczty Polskiej – zapowiedział w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 Sebastian Mikosz, prezes Poczty Polskiej. - To kwestia tygodni – zapewnił.
Sebastian Mikosz od 15 lutego był pełniącym obowiązki prezesa Poczty Polskiej - 25 marca został powołany przez radę nadzorczą na prezesa spółki. Pytany w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 o kondycję spółki, stwierdził, że firma "doszła na krawędź" i "została doprowadzona przez poprzedników do takiej sytuacji, że trzeba było się posiłkować kredytem, żeby zapłacić pensje".
- Straty to jest po kilkaset milionów złotych. Niestety ten trend jest kontynuowany w tym roku. Mamy zanotowane ponad 300 mln straty za pierwsze półrocze, bo nie zmieniamy struktury firmy – przyznał.
"Dobrowolne odejścia" z Poczty Polskiej
Zapytany o zapowiedź zwolnienia 9 tysięcy pracowników, powiedział: "zaproponowaliśmy program dobrowolnych odejść". – Będziemy wybierać te osoby, którym to zaproponujemy. To nie są listonosze – wyjaśnił.
- Mamy sytuację na Poczcie, że pracownicy operacyjni pracują na biurokrację – dodał, wskazując, że w spółce zatrudnione są obecnie 62 tysiące osób. – Czy mówimy o tysiącu, czy o 15 tysiącach to zawsze jest dużo – stwierdził, przyznając, że informacja ta jest "cierpką pigułką".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Związkowcy pocztowi zapowiadają referendum strajkowe
Mikosz stwierdził, że w ramach programu oferowana będzie roczna odprawa. Pracownicy, którzy w spółce pozostaną, będą mieli zaś podniesione wynagrodzenia.
- Nie jesteśmy dzisiaj atrakcyjnym pracodawcą – przyznał. – Żeby się uatrakcyjnić, trzeba zmienić organizację pracy, ale i za tę pracę więcej płacić – dodał.
Zapowiedź zawiadomień do prokuratury
Nowy prezes Poczty Polskiej poinformował, że przeprowadzono w spółce "całą serię audytów". – Na pewno elementem końcowym będą skierowania zawiadomień do prokuratury. Mamy kilka obszarów, w których nie mamy wyboru – wskazał.
Dopytywany, wyjaśnił, że zawiadomienia mogą dotyczyć i zaniedbań, i kierowania środków finansowych "nie tam, gdzie trzeba". – Bardzo dziwne decyzje, które zbadają dla nas zewnętrzne firmy. Nie ukrywam, że Najwyższa Izba Kontroli też u nas bywa regularnie – dodał.
- Na pewno się to zakończy czymś formalnym – wspomniał i zapowiedział, że ewentualne wnioski do prokuratury to kwestia tygodni.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24