Sejm zagłosował w środę za ustawą wyrażającą zgodę na dokonanie przez prezydenta zmiany zakresu obowiązywania konwencji stambulskiej. Wcześniej projekt poparły połączone sejmowe komisje - spraw zagranicznych oraz sprawiedliwości i praw człowieka. Podczas dyskusji na temat kwestii ścigania z urzędu naruszenia nietykalności cielesnej wiceminister resortu sprawiedliwości Marcin Romanowski przekonywał, że to zły pomysł między innymi dlatego, że "w rzeczywistości mogłyby zablokować funkcjonowanie organów ścigania".
Konwencja Rady Europy z 2011 roku o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tak zwana konwencja stambulska) ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji. Polska podpisała konwencję w grudniu 2012 roku, a ratyfikowała - w 2015 roku. Sejm zagłosował w środę za ustawą wyrażającą zgodę na dokonanie przez prezydenta zmiany zakresu obowiązywania konwencji. Chodzi o zaktualizowanie kwestii zastrzeżeń, które Polska złożyła do konwencji w 2015 roku.
Za przyjęciem ustawy zagłosowało 443 posłów, jeden był przeciw, a siedmiu wstrzymało się od głosu.
Wcześniej Sejm odrzucił wniosek mniejszości, który w czasie posiedzenia połączonych komisji sejmowych złożyła Hanna Gill-Piątek (Polska 2050). Chodziło o wycofanie zastrzeżeń złożonych na podstawie art. 78 ust. 2 konwencji do art. 55 i art. 58. Jak tłumaczyła podczas debaty sejmowej Gill-Piątek, w rządowym projekcie chodzi o utrzymanie w mocy częściowego wyłączenia art. 55 konwencji w stosunku do Polski. Jak podkreśliła, ma to fundamentalne znaczenie.
- Rząd miga się od ścigania z urzędu tak zwanego naruszenia nietykalności cielesnej, czyli na przykład pobicia, szarpania, popychania, uderzania, spoliczkowania, targania za włosy, przygniatania kolanem do podłogi - wyjaśniała Gill-Piątek. - Aktów codziennej przemocy, które w Polsce musi zgłosić ofiara mieszkająca pod jednym dachem z oprawcą - mówiła. Jak dodała, dzięki złożonemu przez nią wnioskowi mniejszości, to państwo, a nie ofiara byłoby zobowiązane do "zakończenia domowego piekła kobiet".
"Bicie kobiet w domu nie może być w Polsce ścigane z urzędu, bo byłoby to za dużo pracy dla policji"
Wiceminister resortu sprawiedliwości Marcin Romanowski powiedział, iż nie jest prawdą, że w jakikolwiek sposób naruszane są prawa osób krzywdzonych przemocą domową. Podczas posiedzenia połączonych komisji argumentował, że "jeżeli rzeczywiście chcemy przewidywać skuteczne narzędzia, które będą zwalczały tę przestępczość, to rozwiązanie to jest optymalne, a mianowicie ściganie z urzędu tego przestępstwa, jeżeli wymaga tego interes społeczny".
Zwrócił uwagę, że skutecznym narzędziem jest natychmiastowy nakaz opuszczenia miejsca zamieszkania przez osobę dokonującej ataków. - W ramach tego rządu wprowadziliśmy rozwiązania, które dalece wykraczające poza standard przyjęty w konwencji i które rzeczywiście wprowadzają to skuteczne narzędzie. Jest nim natychmiastowy nakaz policyjny - zapewniał Romanowski.
Zdaniem wiceministra rozwiązania materialno-prawne byłyby "wylaniem dziecka z kąpielą". - W rzeczywistości mogłyby zablokować funkcjonowanie organów ścigania przez nakazanie im ścigania z urzędu każdego naruszenia nietykalności cielesnej, nie tylko w kontekście kobiety i dziecka, i nie tylko w kontekście przemocy domowej - powiedział.
"Byłoby za dużo pracy dla policji"
Do słów wiceministra odniosła się posłanka Gill-Piątek. "Bicie kobiet w domu nie może być w Polsce ścigane z urzędu, bo byłoby to za dużo pracy dla policji - twierdzi minister Romanowski z Ministerstwa Sprawiedliwości przy dyskusji o konwencji stambulskiej. Dobrze słyszycie" - skomentowała w mediach społecznościowych.
asty//now
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/@HannaGillPiątek