Kolega, który mieszka we Francji, bardzo zirytowany powiedział mi, że już nie może słuchać o pandemii. We Francji nic tylko pandemia i pandemia, i nawet spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z prezydentem Emmanuelem Macronem nie skupiło na sobie należytej uwagi, bo i tak wszyscy gadali o pandemii. Myślał, że w Polsce od pandemii odetchnie. Nic podobnego. W Polsce jest to samo - pisze w felietonie Maciej Wierzyński.
W radiu, w telewizji, w gazetach nic, tylko pandemia. W sieci też – z tym że w sieci, oprócz ministra Adama Niedzielskiego i komentatorów, sporo jest wróżbitów, maniaków, tych, co się nie zaszczepią i zwolenników medycyny ludowej. Jedyny temat, który może konkurować z tym dopustem bożym, to nieruchomości Daniela Obajtka.
Mnie osobiście bardzo ciekawi zaniedbany przez media wątek roli deweloperów i w ogóle branży deweloperskiej w budzącej podziw karierze tego wybitnego biznesmena. A problem, jak mi się wydaje, jest ponadpartyjny. Kiedy wybucha skandal polityczny i dziennikarze dobierają się do oświadczeń majątkowych polityków, to z reguły okazuje się, że mają oni kilka, a czasem, jeśli wziąć pod uwagę dorobek bliskiej rodziny, nawet kilkanaście mieszkań. I prezes Obajtek nie jest tu wyjątkiem.
Niedawno natrafiłem gdzieś na określenie "republiki deweloperskie". Chodziło o Gdańsk i Warszawę. Chętnie przeczytałbym tekst wyjaśniający pochodzenie tego terminu. Może zrozumiałbym, o co chodzi, bez skazywania mnie na domysły, które często prowadzą na manowce.
Pamiętam, że w czasach realnego socjalizmu, kiedy brakowało wszystkiego, to jednym z braków najbardziej dotkliwych był brak mieszkań. Żaden pierwszy sekretarz sobie z tym nie poradził, a winne było oczywiście wiekowe zaniedbanie, dwie wojny światowe i dziedzictwo ustroju kapitalistycznego. Różne były pomysły, jak z tego wyjść. Jeden z nich polegał na oszczędzaniu – i na przykład za Władysława Gomułki był taki wicepremier Julian Tokarski, który lansował pomysł budowania mieszkań bez wychodków, ze wspólną toaletą na korytarzu. Dla oszczędności.
Z tego samego powodu obowiązywały ograniczenia powierzchni mieszkań i normy zaludnienia. Te różne M1, M2, M3. Także domy jednorodzinne nie mogły mieć powierzchni większej niż 110 metrów kwadratowych. Co prawda, można było się trochę rozepchać, czyli rozgęścić, przedstawiając odpowiednie zaświadczenie uprawniające do dodatkowej powierzchni albo osobnego pokoju. Dzisiejsze szaleństwa, apartamenty ponadstumetrowe, były nie do pomyślenia. Zresztą różnica jest nawet w nazwie. Mieszkanie jest dobre dla emeryta, człowiek z aspiracjami rezyduje dziś w apartamencie.
Czesław Bobrowski, wybitny ekonomista, autor powojennego "planu trzyletniego" - jedynego chyba przedsięwzięcia gospodarczego Polski Ludowej, które nie skończyło się klęską - napisał kiedyś artykuł pod tytułem "Wariant mieszkaniowy". Dowodził w nim, że budownictwo mieszkaniowe mogłoby stać się kołem zamachowym gospodarki. Bobrowskiego wtedy nie posłuchali i dopiero wiele lat później generał Wojciech Jaruzelski powołał go do jakiejś pozbawionej znaczenia rady, której nikt nie brał poważnie. I na artykule się skończyło. Wprawdzie na domu przy ulicy Śmiałej, w Warszawie na Żoliborzu, jest nawet tablica przypominająca, że mieszkał tam Bobrowski, ale dopiero dziś spełniły się jego prognozy i budownictwo mieszkaniowe, obecnie nazywane z angielska deweloperstwem, stało się błyskotliwie prosperującą gałęzią gospodarki. Żadna pandemia deweloperstwa się nie ima, tyle że Bobrowski, socjalista z przekonań, pewnie się w grobie przewraca, patrząc na spustoszenia, jakie w życiu politycznym i polskim krajobrazie ta branża po sobie zostawia.
Myślę, że dla ambitnych i dociekliwych dziennikarzy śledczych opisanie tego zjawiska byłoby nie mniej ambitnym zadaniem niż wyśledzenie kolejnych szczegółów transakcji Obajtka. Oczywiście pod warunkiem, że sami nie kupili jakichś apartamentów po cenach preferencyjnych, a taka obawa istnieje, bo dziennikarze też są przecież ludźmi.
W "Gazecie Stołecznej" przeczytałem, że działkę razem z niedokończoną siedzibą firmy Aleksandra Gudzowatego, która straszy mieszkańców warszawskich Powązek bardziej niż sąsiedztwo cmentarza, ma zamiar kupić firma Dom Development. Przy okazji przypomniało mi się, że Jerzy Regulski, człowiek, który obmyślił i wdrożył reformę samorządową na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, mówił, że porażkę poniósł w jednej sprawie: nie udało się doprowadzić do uchwalenia dobrej ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym. Wpływ deweloperów na posłów okazał się silniejszy niż jego ministerialne zabiegi. Informacja "Gazety Stołecznej" stwierdza, że jeśli idzie o działkę, którą ma zamiar kupić Dom Development, to "potencjał jest spory. Dla tego terenu nie ma planu zagospodarowania przestrzennego".
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24