Kaczka krzyżówka złożyła jaja w dziupli drzewa na kampusie Uniwersytetu Rzeszowskiego, ponad 10 metrów nad ziemią, o wiele wyżej niż zazwyczaj robią to ptaki tego gatunku. Zauważyły to badaczki z tej uczelni. Oceniły, że niewprawne w lataniu pisklęta będą miały kłopot w bezpiecznym wydostaniu się z gniazda, tym bardziej, że podłoże było twarde. Rozłożyły wokół drzewa poduszki, by zamortyzować ewentualny upadek nielotów. Na kaskaderski wyczyn zdecydowało się jednak tylko jedno z piskląt, pozostałe ściągnęli strażacy. - To był ostatni moment - podkreślają ornitolożki.
Kaczka zwróciła uwagę badaczek z Instytutu Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, Natalii Tańskiej i Iryny Miedwiediewej. Krzyżówka założyła gniazdo na wysokości ponad 10 metrów, w dziupli drzewa na terenie uniwersyteckiego Kampusu Zalesie.
Kaskaderki skok pisklęcia na poduszki
Doktor Natalia Tańska, ornitolożka, powiedziała dziennikarzowi tvn24.pl, że obserwacje kaczki zaczęły się już pod koniec maja i trwały w kolejnych tygodniach. - W Boże Ciało zwróciłam uwagę, że oprócz dorosłego osobnika w dziupli jest również pisklę. Wtedy zaczęliśmy baczniej obserwować to miejsce. U krzyżówek jest tak, że kiedy wyklują się młode, to mama nie karmi swoich dzieci, tylko zabiera je ze sobą. Pisklęta podążają za nią i same zdobywają pożywienie, korzystając ze wskazówek dorosłej kaczki - wyjaśniła badaczka.
Miejsce, w którym osiedliła się kaczka, znajduje się przy alejce, a pod drzewem nie ma naturalnej miękkiej wyściółki. - W lesie występuje runo leśne które jest bardziej przyjazne i może amortyzować upadek, tu jednak mieliśmy do czynienia z twardymi korzeniami i asfaltem, dlatego zdecydowaliśmy się umieścić na ziemi poduszki - powiedziała Tańska.
Mama kaczka, chcąc zachęcić potomstwo do zejścia z wysokości i poszukania pożywienia, na zmianę wylatywała z i wlatywała do gniazda. Będąc na zewnątrz, nawoływała pisklęta, te jednak nie chciały skoczyć.
- Po południu pierwsze z piskląt zdecydowało się na swój kaskaderski skok, ale pozostałe zostały w dziupli. Liczyliśmy na to, że skoro jedno wyskoczyło, to reszta też się skusi. Jednak po pewnym czasie mama przestała je nawoływać i udała się do pobliskiego potoku z najodważniejszym kaczątkiem - opowiadała badaczka.
Interwencja strażaków i poszukiwania mamy-kaczki
Razem z koleżanką spróbowały na własną rękę ściągnąć kaczątka, które po wielu godzinach spędzonych na drzewie były już głodne, spragnione i zmęczone nawoływaniem mamy. Okazało się jednak, że drabiny, którymi próbowały dostać się do dziupli, są zbyt krótkie. Dlatego ornitolożki zadzwoniły na numer alarmowy. Kacze potomstwo ściągnęli strażacy. - To był ostatni moment, żeby je stamtąd ściągnąć - ocenia Tańska.
Po ściągnięciu ptaszków ruszyły poszukiwania mamy. - Nie mogliśmy jej znaleźć, najprawdopodobniej schowała się gdzieś na noc ze swoim maluchem. Nakarmiłam małe sałatą i gotowanym jajkiem, a na noc zostawiłam im butelkę z ciepłą wodą, która imitowała ciepło matki. Udało się, małe zasnęły - powiedziała badaczka.
Gdy następnego dnia pisklęta zaczęły nawoływać mamę, kaczka je rozpoznała. Dorosła krzyżówka pokazała potomstwu drogę, a ptaszki poszły za nią do cieku Matysówka i odpłynęły.
Jak podkreśla Tańska, kaczki krzyżówki zazwyczaj nie osiedlają się tak wysoko jak okaz z uniwersyteckiego kampusu. Gdy w Polsce widzimy podobnego do kaczki ptaka wodnego gnieżdżącego się w wysoko położonej dziupli, mamy najprawdopodobniej do czynienia z gągołem.
Źródło: tvn24.pl, Uniwersytet Rzeszowski
Źródło zdjęcia głównego: Natalia Tańska, Uniwersytet Rzeszowski