Dwóch pracowników Stałego Przedstawicielstwa RP przy ONZ w Nowym Jorku zostało odwołanych z placówki ze skutkiem natychmiastowym w związku z prowokacją telefoniczną wymierzoną w prezydenta Andrzeja Dudę - poinformowało w czwartek Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W ten sposób potwierdziły się wcześniejsze nieoficjalne doniesienia tvn24.pl.
Jak informowaliśmy wcześniej w czwartek, konsekwencje wobec dwóch pracowników przedstawicielstwa już zostały podjęte i polegają na odwołaniu i zwolnieniu. Informacje potwierdziło MSZ.
"W związku z prowokacją telefoniczną osób podszywających się pod Sekretarza Generalnego ONZ, wymierzoną w Prezydenta RP Andrzeja Dudę, Ministerstwo Spraw Zagranicznych informuje, że w zakresie kompetencji resortu dyplomacji podjęto działania mające na celu wyjaśnienie sprawy" - poinformowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. "W ich następstwie, wobec dwóch pracowników Stałego Przedstawicielstwa RP przy ONZ w Nowym Jorku wyciągnięto konsekwencje służbowe. Zostali oni odwołani z placówki ze skutkiem natychmiastowym. Z uwagi na charakter sprawy Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie udziela szczegółowych informacji" - podkreślono w komunikacie.
"Asystent mówił, że sekretarz chce złożyć osobiście gratulacje"
Redakcja tvn24.pl potwierdziła w dwóch niezależnych źródłach, jaki był mechanizm prowokacji. Najpierw urzędnicy Kancelarii Prezydenta odebrali telefon od rzekomego asystenta sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa.
- Asystent mówił, że sekretarz chce złożyć osobiście gratulacje. Urzędnik, który telefon odebrał, poprosił o przesłanie jeszcze maila - mówi nasze źródło, prosząc o zachowanie anonimowości.
Mail, który przyszedł, nie pochodził z oficjalnej domeny używanej w Organizacji Narodów Zjednoczonych, tylko z domeny protonmail - czyli powszechnie używanego serwisu gwarantującego szyfrowanie wiadomości. Mimo to urzędnicy Kancelarii Prezydenta postanowili nadać bieg sprawie i skontaktowali się z polskim przedstawicielstwem przy ONZ.
W pracy jednak nie było samej ambasador, a także dwóch jej zastępców. Sprawą zajęli się więc dyplomaci niższego szczebla.
- Dwukrotnie potwierdzili urzędnikom Kancelarii Prezydenta, że to rzeczywisty kontakt ze strony sekretarza generalnego ONZ. Dlatego sekretariat umówił ostatecznie rozmowę prezydenta Andrzeja Dudy z rzekomym sekretarzem generalnym - mówi nasze źródło.
Wbrew kanonom dyplomacji
Za funkcjonowanie samego gabinetu prezydenta, a także departamentu zajmującego się sprawami międzynarodowymi, odpowiada minister Krzysztof Szczerski. To ostatecznie podlegli jemu urzędnicy zdecydowali o połączeniu prezydenta z rosyjskim komikiem wcielającym się w rolę pochodzącego z Portugalii Antonio Guterresa.
- Praktyką jest, że gratulacje przychodzą na piśmie. Wyłącznie osobiści znajomi wykonują do siebie telefony. Są one krótkie, trwają góra dwie minuty, chyba że to jest prawdziwa zażyłość. Nigdy zaś taka rozmowa nie powinna zbaczać na inne tematy, to niespotykana praktyka - mówi nam doświadczony urzędnik, który brał udział w wielu rozmowach między głowami państw.
Zawiniły służby?
- To byłaby wpadka służb specjalnych, gdyby służby posiadały mierniki głupoty urzędniczej bądź czytniki braku fachowości u urzędników - komentuje tę sprawę były koordynator służb specjalnych i poseł opozycji Marek Biernacki. Podkreśla jednak, że służby wcześniej powinny ostrzec Kancelarię Prezydenta o skutecznej działalności rosyjskich komików. Przed dwoma laty udało im się połączyć z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych brytyjskiego rządu Borisem Johnsonem, później z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.
- To zadanie MSZ i właśnie naszych służb. Po tych głośnych wpadkach powinny zostać przejrzane procedury łączenia rozmów - uważa Biernacki.
W jego ocenie same służby nie mogą jednak monitorować połączeń i treści rozmów głowy państwa. Ich rola polega na zapewnieniu bezpiecznego łącza najważniejszym urzędnikom w kraju.
- Chodzi o to, by rozmowy były tak bardzo zabezpieczone przed podsłuchem, jak to jest możliwe - zaznacza były koordynator służb specjalnych.
Najważniejsi urzędnicy w kraju zostali wyposażeni niemal dekadę temu w telefon i laptop, którymi bezpiecznie mogli przekazywać dane do klauzuli "poufne". Były to telefony Nokii oraz komputery, na których działał stworzony przez krajowych kryptologów system szyfrujący o nazwie CATEL. Prace nad rozwojem systemu stworzonego w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zarzucono jednak przed pięciu laty, gdy wybory wygrał obóz Zjednoczonej Prawicy.
Oficjalnie trudno się dowiedzieć, dlaczego takie decyzje podjęto, gdyż sam system również był chroniony klauzulami. Nieoficjalnie: bo jego patronem był generał Krzysztof Bondaryk, czyli szef kontrwywiadu w czasach rządu PO-PSL.
Sam Bondaryk wielokrotnie publicznie ostrzegał, że żaden system szyfrujący tworzony przez zagranicznych producentów nie gwarantuje szczelności i pełnego bezpieczeństwa przekazywanych informacji.
- Nawet wtedy koledzy z rządu woleli używać aplikacji szyfrujących z Rosji, Szwajcarii czy Izraela. Myślę, że decydowało myślenie: lepiej by mnie podsłuchiwały służby innych państw niż krajowe. To dziecinne i krótkowzroczne myślenie, ale tak było i do dziś jest - mówi jeden z byłych ministrów.
Tylko komicy?
Szczegóły tego, jak doszło do połączenia, wyjaśnia Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Fachowcy ze służb mają także przejrzeć procedury w kancelarii, a także placówkach poza granicami kraju.
- Zawsze urzędnicy stosują krzyżowe sprawdzenie. Dla przykładu przed rozmową z kanclerz Niemiec nasza ambasada w Berlinie sprawdza swoimi kanałami, a dodatkowo w kraju sprawdza się to w niemieckiej ambasadzie. W tym przypadku to niemożliwe, bo sekretarz generalny nie ma u nas swojego przedstawicielstwa - mówi inny z naszych rozmówców.
Dlatego też nasi rozmówcy ze służb podejrzewają, że rosyjscy parodyści korzystali ze wsparcia tamtejszych służb specjalnych.
- Jeśli chodzi o błędy naszych służb, to wcale się nie zdziwię, jeśli z przedstawicielstwa wylecą dyplomaci pracujący na dwóch etatach, zarazem w Agencji Wywiadu. To przedstawicielstwo nie jest typową placówką, tutaj się szpieguje - mówi nam doświadczony dyplomata.
Źródło: tvn24.pl