- Wybiorę ZUS, bo uważam, że jest bezpieczniejszy, nie skorzystam z usług OFE - powiedział w "Faktach po Faktach" minister finansów Jacek Rostowski. Jego zdaniem możliwość wyboru między ZUS a OFE będzie miała pozytywny skutek dla rynku. - To stworzy presję, by OFE były bardziej efektywne, lepiej zarządzały aktywami i bardziej konkurowały ze sobą - powiedział wicepremier.
Zdaniem ministra finansów rządowa propozycja, by OFE mogły kupować niemal wyłącznie akcje "nie zwiększa ryzyka" utraty zgromadzonych przez emeryta środków. - Portfel emeryta będzie bezpieczniejszy na skutek przesunięcia części obligacyjnej do ZUS, gdzie nie ma możliwości spadku wartości zgromadzonych tam środków - tłumaczył w "Faktach po Faktach".
Nacjonalizacji nie będzie
Rostowski podkreślał także, że zmiany w OFE to nie nacjonalizacja, ponieważ nie będą przejmowane akcje spółek. - Nie po to przez 20 lat prywatyzowaliśmy gospodarkę i poprawialiśmy konkurencyjność, by potem część tej gospodarki nacjonalizować - wyjaśniał.
- Chcemy utrzymać tę część akcyjną OFE - podkreślił. - Chcemy także, by osoby, które zdecydują się na to, by ich emerytury zależały od decyzji zarządzających OFE, mogły dobrowolnie zmienić decyzję - dodał.
Zadeklarował jednak, że on sam stając przed wyborem: emerytura z OFE czy z ZUS, wybierze ten drugi wariant. - Wybiorę ZUS, bo uważam, że jest bezpieczniejszy. Nie skorzystam z usług OFE - powiedział. - OFE nie są w stanie lepiej pomnożyć pieniędzy, niż to co będę miał zapisywane w ZUS - dodał.
Rostowski pytany, czy w związku z możliwym odpływem klientów z OFE, czeka je powolna agonia, odparł, że to niewykluczone, ale to "OFE są dla emerytów, a nie emeryci dla OFE".
Agonia systemu? "Jeśli obywatele tak zdecydują"
- Jeśli emeryci zdecydują, że wolą być w ZUS, to będzie oznaczało, że OFE nie umiało zdać egzaminu - ocenił Rostowski.
Dodał, że dziwią go reakcje "obrońców wolnego rynku", których martwi możliwy koniec OFE. - To dla mnie niepojęte, że osoby, które wierzą w wolny rynek i odwołują się do liberalizmu, chcą Polakom zabronić tego rodzaju decyzji i nie wierzą w lecznicze efekty konieczności konkurencji - przyznał. - System stanie się sprawniejszy, jak OFE będą musiały ubiegać się o nasze względy - ocenił.
Równie zaskakująca jest dla ministra reakcja OFE. - To dla mnie zadziwiające i wstydliwe, że OFE broniły się przed tą dobrowolnością - mówił. Jego zdaniem "przedsiębiorca powinien wierzyć w swój produkt".
- Żaden producent mebli czy okien, ze zwykłego poczucia dumy, nie chciałby, żeby państwo przyprowadzało mu klienta w kajdankach - ocenił.
Bezczelny Kaczyński
W "Faktach po Faktach" Rostowski odniósł się też do słów Jarosława Kaczyńskiego z niedawnego wywiadu dla "Rzeczpospolitej", w którym stwierdził że "duża część przedsiębiorców jest byłymi członkami nomenklatury" PRL. Minister finansów nazwał te określenia "szokującymi" i "gorszącymi". - Polska w ciągu ostatnich 5 lat, dzięki przedsiębiorcom zwiększyła udział w eksporcie o 10 pkt. proc. W Europie nie ma drugiego kraju z tak dobrym wynikiem - powiedział.
- To osoby, które potrafiły "wydrzeć" klientów firmom z krajów bogatszych i bardziej zasobnych. I on (Kaczyński - red.) ma jeszcze czelność nazwać tych ludzi, w pewnym sensie, pasożytami? - nie krył zdziwienia Rostowski. - To dzięki nim pozycja Polski tak wzrosła w ciągu ostatnich kilku lat - podkreślił.
Obligacje wędrują do ZUS
W środę rząd przedstawił propozycję zmian w systemie emerytalnym. Zakłada ona m.in. by część obligacyjna OFE została przekazana do ZUS, gdzie byłaby waloryzowana i dziedziczona. Obywatele będą mogli przy tym dokonać wyboru, czy chcą, aby ich składki trafiały do ZUS, czy do OFE. Do części akcyjnej OFE wpływałaby składka w wysokości 2,92 proc. Po wprowadzeniu zmian w systemie emerytalnym, OFE nie będą mogły inwestować w obligacje Skarbu Państwa, ale w większym stopniu będą mogły inwestować na giełdzie.
Na 10 lat przed emeryturą środki zgromadzone w OFE miałyby być stopniowo przekazywane do ZUS. Emerytury z obu filarów wypłacałby ZUS. Zgodnie z planami rządu, opłaty związane z obsługą systemu emerytalnego miałyby spaść o połowę, a dług publiczny - o 16,5 mld zł.
Autor: rf//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24