Napiętą sytuację wokół Rosji i Ukrainy i rozmowy dyplomatyczne wokół tego konfliktu komentował w "Faktach po Faktach" europoseł i były premier Włodzimierz Cimoszewicz. - Sama intensywność kontaktów na najwyższym szczeblu, w tym kontaktów z dnia na dzień, jest sygnałem ogromnej powagi sytuacji - ocenił.
Gościem sobotniego wydania "Faktów po Faktach" był eurodeputowany, były premier i były minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. Komentował sobotnie rozmowy Władimira Putina z Emmanuelem Macronem i Joe Bidenem, a także piątkowe ostrzeżenie ze strony Jake'a Sullivana, doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego prezydenta Bidena. Ten ostatni mówił, że rosyjska "inwazja może zacząć się w każdym momencie, także podczas trwających igrzysk olimpijskich" w Pekinie.
- Ja sobie nie przypominam takiego wydarzenia w ostatnich kilkudziesięciu latach, które spowodowałoby tak intensywne kontakty na najwyższym szczeblu przywódców państw jak dzisiejsza Rosja, Stany Zjednoczone, Francja Niemcy i tak dalej - powiedział w TVN24 Włodzimierz Cimoszewicz.
Dodał, że "sama intensywność kontaktów na najwyższym szczeblu, w tym kontaktów z dnia na dzień, jest sygnałem ogromnej powagi sytuacji". Nawiązał do Joe Bidena, którego biuro o rozmowie z Putinem poinformowało zaledwie dzień przed samą rozmową.
- Tylko Putin, niestety, wie do czego w najbliższych dniach dojdzie czy nie dojdzie - zauważył.
Elementarny błąd według Cimoszewicza: to Zachód ciągle się zastanawia, co zrobi Putin, a nie Putin się zastanawia, co zrobi Zachód
Cimoszewicz zauważył dalej, że od mniej więcej piętnastu lat, czyli od wystąpienia Władimira Putina w Monachium w 2007 roku, "inicjatywa czy nowe przedsięwzięcia cały czas pochodzą od Putina". 10 lutego 2007 roku Putin, zabierając głos podczas monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, zaatakował werbalnie USA za plany rozmieszczenia w Europie elementów tarczy antyrakietowej.
- Błędem Zachodu jest nieumiejętność odwrócenia tej sytuacji. To Zachód ciągle się zastanawia co zrobi Putin i stara się to sobie wyobrazić, a nie Putin się zastanawia co zrobi Zachód. To dość elementarny błąd, jeśli chodzi o stosunki międzynarodowe, zwłaszcza te związane z napięciem i konfliktami - ocenił.
Według Cimoszewicza sygnalizowane ewentualne sankcje Zachodu "w przypadku ich wprowadzenia będą dla Rosji bardzo bolesne".
"Ryzyko pewnego rozłamu" wśród krajów Zachodu "oczywiście istnieje"
Były premier uznał za "bardzo możliwe" to, iż Putin "liczył, że niektóre kraje zachodnie, zwłaszcza europejskie jak Niemcy i Francja, nie będą reagowały bardzo stanowczo".
- Mógł liczyć na to, że nowy rząd niemiecki (pod przewodnictwem Olafa Scholza - red.), który jest lub był dość łagodny w postępowaniu wobec Rosji, nie będzie stał w szeregu - komentował. Zwrócił przy tym uwagę, że "ryzyko pewnego rozłamu, podziału świata zachodniego oczywiście istnieje".
Wspomniał o prorosyjskiej postawie węgierskiego premier Viktora Orbana. - Niedawno pan Orban był w Moskwie i wypowiadał się przeciwko sankcjom. A nałożenie sankcji, na przykład przez Unię Europejską, będzie wymagało jednomyślności - sugerował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24