Pojawiające się doniesienia o pogarszającym się stanie zdrowia Władimira Putina skomentował w "Jeden na jeden" były ambasador Polski w Moskwie profesor Włodzimierz Marciniak. Mówił że wiele wskazuje na to, że Rosja jest "nieprzygotowana" do długotrwałej wojny w Ukrainie i dla części polityków rosyjskich "jest rzeczą oczywistą, że w takiej sytuacji Rosji by się przydało zawieszenie broni". Dodał, że w tym momencie wysyłany jest sygnał, że "Putin jest chory, może odejdzie, więc warto się z nami dogadać". Dodał, że 9 maja, w rosyjski Dzień Zwycięstwa, "piękny spektakl PR-owski przeprowadzono na placu Czerwonym".
W przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej doniesień o pogarszającym się stanie zdrowia 69-letniego Władimira Putina. 13 maja ukraiński wywiad przekazał, że "Władimir Putin jest poważnie chory na raka". Oprócz doniesień o chorobie prezydenta Rosji zaczęły się pojawiać także publikacje o jego hospitalizacji. Pod koniec kwietnia brytyjski tabloid "The Sun" napisał, że "Putin ma raka i wkrótce będzie miał operację".
CZYTAJ TAKŻE: KOMU POTRZEBNA JEST CHOROBA PUTINA >>>
Do tych doniesień odniósł się w sobotę w "Jeden na jeden" były ambasador Polski w Moskwie profesor Włodzimierz Marciniak.
"Rosji by się przydało zawieszenie broni"
- "Operacja specjalna", która rzeczywiście chyba na początku była planowana jako operacja specjalna, się załamała i Rosja weszła w wojnę długotrwałą. Prognozy są takie, że może do końca lata, a może do końca roku będą trwały bardzo intensywne działania zbrojne na terenie Ukrainy. Wiele wskazuje na to, że Rosja jest do tego nieprzygotowana albo w sposób niedostateczny się przygotowała. Nie ma odpowiednich rezerw, zwłaszcza osobowych, w związku z tym plany mobilizacji się pojawiają - mówił profesor Marciniak.
Dodał, że dla części polityków rosyjskich "jest rzeczą oczywistą, że w takiej sytuacji Rosji by się przydało zawieszenie broni". - Rosji jest potrzebny czas, żeby zmobilizować dalsze zasoby - powiedział były ambasador Polski w Moskwie. - W tym momencie pojawiają się doniesienia o tym, że Putin jest chory - dodał.
Zauważył, że "porozumienie pokojowe zakłada, że trzeba się dogadać". - Putin jest słabym partnerem do dogadania się. Proszę zwrócić uwagę, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki od razu w kilku stolicach europejskich pojawiły się propozycje rozmów pokojowych - powiedział gość "Jeden na jeden".
Dodał, że w tym momencie wysyłany jest sygnał, że "Putin jest chory, może odejdzie, więc warto się z nami dogadać".
Profesor Marciniak: piękny PR-owski spektakl na placu Czerwonym
Były ambasador powiedział, że 9 maja, gdy odbywały się uroczystości Dnia Zwycięstwa, "piękny spektakl PR-owski przeprowadzono na placu Czerwonym". - Putin pod kocykiem, chodzący niepewnym krokiem, potulny - dodał.
Pytany, czy Kreml w ten sposób chce zmiękczyć Zachód, potwierdził. - Wysyła sygnał: pomóżcie nam, a ma to sens, ponieważ być może Putin odejdzie - ocenił.
- Politykom zachodnim jest trudno dogadywać się z Putinem. Za dużo się wydarzyło. Ale z kimś, kto przyjdzie na jego miejsce, można powiedzieć, że wtedy jest czysta karta, możliwości są otwarte - mówił profesor Marciniak.
Premier Miszustin w miejsce prezydenta Putina?
- Jeśliby Putin złożył urząd prezydenta, został do tego zmuszony w wyniku jakichś okoliczności, powiedzmy nieprawdopodobnych, ale pofantazjujmy, to urząd na trzy miesiące obejmuje premier, według konstytucji - powiedział. Premierem Federacji Rosyjskiej od stycznia 2020 roku jest Michaił Miszustin.
- Myślę, że [prezydent Francji, Emmanuel - przyp. red.] Macron byłby następnego dnia w Moskwie - ocenił w "Jeden na jeden" były ambasador RP w Moskwie.
Oblanie ambasadora Rosji czerwoną substancją
Profesor Marciniak odniósł się także do sprawy ambasadora Federacji Rosyjskiej w Polsce Siergieja Andriejewa. Został on oblany czerwoną substancją 9 maja podczas próby złożenia wieńca na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich z okazji Dnia Zwycięstwa. Jego pojawienie się w rejonie nekropolii przyciągnęło tłum protestujących przeciwko rosyjskiej agresji na Ukrainę.
- Wydaje mi się, że MSZ ten problem powinien rozwiązać, bo widać, że on narasta i jest duże prawdopodobieństwo, że na tym incydencie się nie skończy - ocenił profesor Marciniak.
Dopytywany, czy Andriejew powinien móc pracować dalej w Polsce, odparł: - wydaje mi się, że należy zrobić dużo, żeby nie dopuścić do powtórzenia się tego typu incydentów z udziałem ambasadora.
Źródło: TVN24